RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie - powiedział Jason Bourne, kręcąc głową.- Nie będziesz mi mówił, co mam robić, a czego nie! - odparła Marie podniesionymgłosem.- Nie rozumiesz, \e po tym, co się wydarzyło na rue de Rivoli, wszystko wygląda zu-pełnie inaczej?- Rozumiem tylko tyle, \e moje dzieci są kilka tysięcy mil ode mnie, a ja chcę z nimiporozmawiać.Czy ty tego nie rozumiesz?- Oczywiście, \e rozumiem.Tyle tylko, \e nie mogę na to pozwolić - odparł Jason.- Niech pana szlag trafi, panie Bourne!- Mo\e zechcesz mnie wysłuchać? Porozmawiasz z Johnnym i Jamiem, oboje z nimiporozmawiamy, ale nie stąd i nie teraz, kiedy są na wyspie.- Jak to.?- Zaraz zadzwonię do Aleksa i powiem mu, \eby ich natychmiast stamtąd zabrał.PaniąCooper te\, ma się rozumieć.Marie spojrzała na mę\a rozszerzonymi ze strachu oczami, w których pojawił się błyskzrozumienia.- O Bo\e, Carlos!- Tak jest.Od dzisiaj pozostało mu tylko jedno miejsce, w które mo\e uderzyć bez ry-zyka popełnienia błędu - Wyspa Spokoju.Nawet jeśli jeszcze tego nie wie, to wkrótce siędowie, \e Jamie i Alison są tam z Johnnym.Ufam twojemu bratu, ale wolę, \eby opuścili wy-spę przed zapadnięciem zmroku.Nie wiem, czy Carlos ma jakiegoś człowieka w centrali tele-fonicznej na Montserrat, ale jestem pewien, \e telefonu Aleksa nie da się podsłuchać.Teraz299 ju\ wiesz, dlaczego nie mo\esz stąd zadzwonić?- Skoro tak, to dzwoń do Aleksa, na litość boską! Na co czekasz?- Nie wiem.- Przez chwilę na twarzy jej mę\a pojawił się wyraz niepewności.Spoj-rzał na nią oczami Davida Webba.- Muszę zdecydować, dokąd wysłać dzieci.- Aleks będzie wiedział, Jason - odparła Marie, zmuszając się do zachowania spokoju.-Zadzwoń!- Tak.Tak, oczywiście.- Bourne wziął do ręki słuchawkę.Jednak zamiast głosu Con-klina usłyszał inny, z magnetofonowej taśmy, który zabrzmiał mu w uszach jak uderzeniezłowrogiego gromu:- Nie ma takiego numeru.Nie ma takiego numeru.Połączył się jeszcze raz, mając rozpaczliwą nadzieję, \e to tylko jakaś pomyłka.Piorunuderzył ponownie:- Nie ma takiego numeru.Wtedy rozpoczęła się nerwowa wędrówka: od stolika do okna i z powrotem.Jason od-sunął zasłony i z rosnącym niepokojem spoglądał to przez okno, to na wydłu\ającą się listęmiejsc i nazwisk.Marie zaproponowała, \eby zjedli lunch, ale nie usłyszał jej, więc tylkoprzyglądała mu się w milczeniu.Poruszał się jak wielki, podenerwowany kot - sprę\yście, płynnie, gotów błyskawiczniezareagować na ka\de, nawet najmniej spodziewane wydarzenie.W taki właśnie sposób poru-szał się Jason Bourne, a wcześniej Delta, ale nigdy David Webb.Pamiętała doskonale zawar-tość teczek kompletowanych przez Panova na początku terapii Davida; znajdowały się tammiędzy innymi relacje osób przeświadczonych o tym, \e widziały na własne oczy kameleona.Opisy ró\niły się całkowicie, a jedyną wspólną cechą, wymienianą przez wszystkich świad-ków, były kocie, płynne ruchy.Panov szukał wówczas wskazówek mogących mu pomóc przyodtworzeniu to\samości Bourne'a, gdy\ dane, którymi dysponowali, ograniczały się do imie-nia i fragmentów koszmarnych wspomnień z Kambod\y.Mo zastanawiał się często, czy zna-komitej sprawności fizycznej jego pacjenta nie nale\ałoby tłumaczyć czymś więcej ni\ zwy-kłymi ćwiczeniami; okazało się, \e jednak nie.Odkąd Marie pamiętała, subtelne ró\nice fizyczne między dwoma mę\czyznami two-rzącymi tego, który był jej mę\em, fascynowały ją i jednocześnie odpychały.Obaj byli silni,obaj potrafili wykonać zadania wymagające znakomitej koordynacji ruchowej, ale podczasgdy sprawność Davida nosiła w sobie ślad radosnego współzawodnictwa, tę\yzna Jasona bra-ła się z drzemiącego w jego wnętrzu okrucieństwa; nie było w niej radości, bo miała słu\yćwyłącznie konkretnemu celowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl