[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem usiadł w swoim fotelu, zwróciwszy się ku obecnym.— Dostaliśmy odpowiedź przed kilkoma minutami z wymienionego punktu, błyskami o widmie słonecznym.Kolego Nakamura — to było lustro?— Prawdopodobnie.Światło niespójne — przez okno w chmurach.Jeżeli zwykłe lustro, to o rozmiarze co najmniej kilku hektarów.— Ciekawe.Czy solaser odebrał te błyski?— Nie.Skierowane były na nas.— Bardzo ciekawe.Jaką wielkość kątową ma teraz “Hermes" widziany z planety?— Kilka setnych sekundy łuku.— Jeszcze ciekawsze.Światło nie było kolimowane?— Było, ale słabo.— Jak wklęsłym zwierciadłem?— Albo szeregiem płaskich, należycie rozstawionych na sporym terenie.— To znaczy, że wiedzieli, gdzie nas szukać.Ale jak i skąd?Nikt się nie odezwał.— Proszę o opinie.— Mogli nas dostrzec, kiedy wystrzeliliśmy solaser — powiedział El Salam.Tempe nie dostrzegł go dotąd: fizyk odezwał się z dolnej sterowni.— To było przed czterdziestu godzinami i szliśmy potem bez ciągu — sprzeciwił się Polassar.— Zostawmy to na razie.Kto daje wiarę tej zacności? Nikt? To już najdziwniejsze.— Zbyt piękne, żeby było prawdziwe — usłyszał Tempe głos z góry: na galerii stał Kirsting.— Co prawda, z drugiej strony — jeżeli to zasadzka, mogli pójść na mniej prymitywną.— Przekonamy się.Dowódca wstał.“Hermes" szedł tak równo, że wszystkie grawimetry wskazywały jedynkę, jakby okręt spoczywał w ziemskim doku.— Proszę o uwagę.Kolega Polassar włączył GODowi programowy blok SG.El Salam wygasi solaser i nałoży mu maskownicę.Gdzie jest Rotmont? Dobrze — przygotujesz dwa ciężkie ładowniki.Piloci i doktor Nakamura zostaną w sterowni, a ja pójdę się wykąpać i zaraz wrócę.Aha! Harrach, Tempe, sprawdźcie, czy wszystko, co nie lubi dziesięciu g, jest dobrze umocowane.Bez mego zezwolenia nikt nie będzie schodził do nawigatorni.To wszystko.Steergard obszedł pulpity i widząc, że tylko piloci opuścili swoje miejsca, rzucił od drzwi:— Lekarzy proszę na ich stanowiska.Po chwili sterownia opustoszała.Harrach przesiadł się i biegając palcami po klawiaturze, przepatrywał na świecących schematach interoceptorów stan wszystkich agregatów od dziobu po rufę.Tempe nie był mu potrzebny; podszedł do Japończyka, który przeglądał na podświetlaczu widma kwintańskich błysków sygnałowych, i spytał, co to jest “blok SG".Harrach nadstawił uszu, bo też nic o nim dotąd nie słyszał.Nakamura podniósł oczy znad binokularów i melancholijnie pokiwał głową.— Ojciec Arago będzie zmartwiony.— Przechodzimy na stan wojenny? Co to jest SG? — dopytywał się Tempe.— Zawartość kilowej ładowni nie jest już tajemnicą, panowie.— Tej zamkniętej? To tam nie ma wielkochodów?— Nie.Tam są niespodzianki dla wszystkich.Nawet dla GODa.Oprócz dowódcy i mojej skromnej osoby.Widząc zdumienie pilotów, dodał:— Sztab SETI uznał to za wskazane, panowie piloci.Każdy z was przeszedł symulacyjny trening lądowania w pojedynkę.Tym samym mógłby się znaleźć w sytuacji — powiedzmy — zakładnika.— A GOD?— To maszyna.Komputery ostatniej generacji też mogą ulec włamaniu, nawet zdalnemu, i wysypać całą zawartość programów.— Ale do pomieszczenia paru osobnych bloków pamięci nie trzeba aż całej ładowni?— Tam nie ma tych bloków.Tam jest “Hermes".Rodzaj makiety.Bardzo pięknie i starannie sporządzonej.Jako, dajmy na to — przynęta.— A te dodatkowe programy.? Japończyk westchnął.— To symbole, bardzo stare.Bliższe wam niż mnie.S jak Sodoma, G jak Gomora.Przykre — zwłaszcza dla apostolskiego delegata.Współczuję mu.SODOMA I GOMORAZwykle, kiedy statek szedł własną mocą, na pokładzie, a bodaj głównie w mesie, udzielał się wszystkim lepszy nastrój, bo można było zapomnieć chociażby podczas posiłków o gordyjskim węźle, który ich coraz mocniej zaciskał.Już to, że siadało się do stołów, że krążyły półmiski, że można było zwyczajnie lać zupę do talerzy i piwo do szklanek, podawać sobie sól, ocukrzyć łyżką kawę, stawało się wyswobodzeniem z praktyk nieuchronnych w nieważkości, są bowiem, jak się tysiąc razy powiedziało, takim wyzwoleniem z więzów grawitacji, taką zupełną wolnością, która nie tylko obyczajowość człowieka, lecz i jego ciało czyni w każdym ruchu pośmiewiskiem.Roztargniony astronauta, to astronauta cały w siniakach, guzach, oblany wraz z odzieżą dowolnym napitkiem, latający po kajucie za rozlatującymi mu się papierami, albo — jeśli znajdzie się w dużym pomieszczeniu, bez “materiałów odrzutowych" — istota bardziej bezradna od niemowlęcia, bo nie wyraczkuje z zawieszenia w powietrzu: zapominalskim zdarzało się w takiej opresji używać dla poratowania ręcznych zegarków, a gdy to nie starczyło, kurtki, swetra, bo prawa mechaniki Newtonowskiej ujawniały całą swoją bezwzględność: jeśli na ciało w bezruchu nie działa żadna siła, nic go nie poruszy poza regułą akcji i reakcji.W czasie, kiedy go nachodziła jeszcze ochota do żartów, Harrach powiedział raz, że doskonały mord można popełnić na orbicie bardzo łatwo i wątpliwe, czy jakikolwiek sąd mógłby skazać zabójcę, wystarczy bowiem namówić upatrzonego na ofiarę, żeby się rozebrał do kąpieli i dać mu lekkiego prztyczka tak miarkowanego, by zawisł między ścianami i stropem i wił się tam, aż umrze z głodu, a przed trybunałem można wyjaśnić, że się poszło po ręcznik i zapomniało.Niedostarczenie ręcznika to żadna zbrodnia, a jak wiadomo, nullum crimen sine lege: prawo karne nie przewidziało jakośe nieważkości w jej kryminalnych konsekwencjach.Po wprowadzeniu nowych zarządzeń, mianowanych przez Tempego “stanem wojennym", nastrój i przy wieczornym posiłku ani trochę się nie podniósł.Mógłby kto pomyśleć, że okrętowa mesa to refektarz klasztoru z surową regułą milczenia.Jedli, nie bardzo wiedząc, co jedzą, pozostawiwszy całą odpowiedzialność za resztę żołądkom, trawili bowiem to, co im zakomunikował po południu Steergard.Przedstawił plan operacji, a mówił tak cicho, że ledwie go słyszeli.Kto go znał, wiedział, że lodowatym spokojem przejawia się jego wściekłość.— Zaproszenie jest pułapką.Jeśli się mylę, czego bym chciał, nastąpi kontakt.Nie widzę jednak żadnych podstaw do optymizmu.Obecność neutralnego państwa na planecie w co najmniej stuletniej wojnie z kosmiczną sferomachią jest możliwa, lecz nie jest możliwe, żeby przyjęło kosmicznego gościa bez zgody walczących z sobą potęg.Podług komunikatu użyczyły tej zgody.Spróbowałem odwrócić sytuację, czyli uznać, że jesteśmy jednym z generalnych sztabów Kwinty i odpowiedzieć na pytanie, jak reagować na apel, kierowany przez intruza do całej ludności.Taki sztab wie już sporo o potencjale intruza [ Pobierz całość w formacie PDF ]