[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Wyczuwam twoją złość, drowie, choć z taką desperacją starasz się ją ukryć.Wyciągnijbroń i wyzwól ją.Naucz mnie swymi umiejętnościami tego, czego nie możeszsłowami.- Ciągle nie rozumiesz - odparł spokojnie Drizzt, przekrzywiwszy na bok głowę, ana jego twarzy rozlał się szczery uśmiech.- Nie nauczę cię niczego.Szkoda mojegoczasu na Artemisa Entreri.Oczy Entreriego rozbłysły nagłą wściekłością i skoczył do przodu, trzymającwysoko miecz, jakby zamierzał ugodzić Drizzta.Drizzt nawet nie drgnął.- Wyciągnij broń, abyśmy mogli kontynuować nasze przeznaczenie - warknąłEntreri, cofając się i opuszczając miecz do poziomu oczu drowa.- Przewróć się na swoje własne ostrze i napotkaj jedyny koniec, na jakizasługujesz - odrzekł Drizzt.- Mam twoją kocicę! - rzucił Entreri.- Musisz mnie pokonać albo Guenhwyvarbędzie moja.- Zapominasz, że obydwaj zostaniemy pochwyceni albo zabici - stwierdził Drizzt.- Nie doceniasz zdolności łowieckich mojego ludu.- A więc walcz dla halflinga - warknął Entreri.Wyraz twarzy Drizzta wskazywał,iż zabójca trafił w czuły punkt.- Zapomniałeś o Regisie? - rzekł przymilnie Entreri.-Nie zabiłem go, jednak zginie tam, gdzie jest, a tylko ja znam to miejsce.Powiem citylko, jeśli wygrasz.Walcz, Drizzcie Do'Urden, jeśli nie dla żadnego lepszegopowodu, to chociaż po to, by uratować życie tego żałosnego halflinga!Miecz Entreriego znów wykonał leniwe pchnięcie w twarz Drizzta, jednak tymrazem został odepchnięty daleko w bok, gdy sejmitar wyskoczył z pochwy i go77RA.Salvatore - Dziedzictwoodtrącił.Entreri natychmiast go zawrócił, po nim zaś nastąpił atak sztyletem, który niemalznalazł lukę w obronie Drizzta.- Myślałem, że straciłeś władzę w ręku i oku - powiedział drow.- Skłamałem - odparł Entreri, cofając się i rozkładając szeroko broń.- Możepowinienem zostać ukarany?Drizzt pozwolił swym sejmitarom odpowiedzieć za siebie, zaatakował szybko iwykonywał bez przerwy cięcia, w lewo i w prawo, w lewo i w prawo, a pózniej trzeciraz w prawo, gdy jego lewe ostrze zawirowało nad głową i popędziło prosto przedsiebie w oślepiającym pchnięciu.Kontrując mieczem i sztyletem zabójca odtrącił na bok obydwa ataki.Walka stała się tańcem, ruchy były zbyt zgrane, było w nich zbyt wiele doskonałejharmonii, by którykolwiek uzyskał przewagę.Drizzt, wiedząc, że czas biegnie na jegoniekorzyść, a jeszcze bardziej na zgubę Regisa, zbliżył się do palącej się słabopochodni, po czym nastąpił na nią, obracając nogą i dusząc płomienie, gasząc w tensposób światło.Pomyślał, że jego rasowa zdolność widzenia w ciemności da mu przewagę, jednakkiedy spojrzał na Entreriego, zobaczył że oczy zabójcy płoną wiele mówiącączerwienią infrawizji.- Sądziłeś, że to maska dała mi tę zdolność? - uznał Entreri.- To nieprawda, jakwidzisz.To był dar od mojego towarzysza mrocznego elfa, najemnika, trochępodobnego do mnie - jego słowa zakończyły się, gdy rozpoczął szarżę.Jego mieczwzniósł się wysoko, zmuszając Drizzta do obrotu i uniku w bok.Drizzt uśmiechnął sięz satysfakcją, gdy Błysk wzniósł się w górę, sejmitar zabrzęczał, odtrącając na boksztylet Entreriego.Delikatny obrót ustawił Drizzta z powrotem w defensywie, Błyskokrążył dłoń Entreriego ze sztyletem i wykonał cięcie w odsłoniętą pierś zabójcy.Entreri zaczął już się cofać i ostrze nie zdołało się zbliżyć.W stłumionym świetle Błysku kolory ich skóry stały się szarością, wydawali siępodobni, niczym bracia odlani z tej samej formy.Entreriemu podobał się ten widok,jednak Drizztowi z pewnością nie.Drowowi renegatowi Artemis Entreri wydawał sięmrocznym zwierciadłem własnej duszy, obrazem tego, czym mógłby się stać, gdybypozostał w Menzoberranzan u boku swych amoralnych pobratymców [ Pobierz całość w formacie PDF ]