[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz wozimy niąturystów, kiedy nie uda się zaangażować nildorów. Wygląda jak osiemnastowieczna machina. Widzi pan, nie pozostało nam tu wiele nowoczesnego sprzętu.Nie mamypomocniczych mechanizmów napędowych ani hydraulicznych robotów.No, alezawsze znajdzie się parę kółek i jakaś plandeka.To musi wystarczyć. Co się stało z tymi nildorami, które przywiozły nas z lotniska do hotelu?Sądziłem, że skłonne były dla was pracować. Czasem chcą, czasem nie chcą powiedział Van Beneker. Są nieobli-czalne.Nie możemy ich zmusić do pracy i nie możemy ich nająć.Możemy tylkogrzecznie poprosić, a jak odmówią nie ma odwołania.Parę dni temu oznajmiły,że przez jakiś czas nie będą do naszej dyspozycji, więc musieliśmy wyciągnąć tęprzyczepę. Zniżył głos. Moim zdaniem, to z powodu tych głupich małp ,które uważają, że nildory nie rozumieją po angielsku i powtarzają w kółko: Ja-kie to okropne, że taką piękną i wartościową planetę musieliśmy oddać bandziesłoni. W drodze tutaj stwierdził Gundersen niektórzy z nich wyrażali zde-cydowanie liberalne poglądy.Przynajmniej dwóch panów opowiadało się stanow-czo za przekazaniem władzy mieszkańcom planety. A oczywiście.Na Ziemi nałykali się różnych politycznych teorii wolno-ściowych: oddać światy skolonizowane długo uciskanej ludności miejscowej i te-mu podobne.A teraz, tutaj, nagle doszli do wniosku, że nildory wcale nie są lud-nością , a po prostu zwierzętami, śmiesznymi słoniami i że chyba jednak powinni-śmy zatrzymać tę planetę dla siebie Van Beneker splunął. A nildory słuchajątego.Udają, że nie znają języka, ale znają, wiem dobrze, że znają.I jak można sięspodziewać, że takich ludzi będą chciały nosić na swoim grzbiecie. Rozumiem odparł Gundersen.Spojrzał na turystów, którzy wybałuszali oczy na Srin gahara skubiącego opo-dal młode gałązki.Watson trącił w bok Mirafloresa, a ten zacisnął wargi i pokręciłgłową z dezaprobatą.Gundersen nie mógł dosłyszeć, co mówili, ale domyślał się,że wyrażali pogardę dla żarłoczności Srin gahara.No bo jakże cywilizowane isto-ty mogą ściągać trąbą pożywienie z drzewa? Zostanie pan i zje z nami lunch, panie Gundersen? zapytał Van Beneker. Dziękuję za zaproszenie odpowiedział Gundersen.Usiadł w cieniu, a Van Beneker zebrał swych podopiecznych i poprowadziłich nad brzeg parującego jeziora.Kiedy już tam byli, Gundersen wstał spokojnie54i dołączył do grupy.Zaczął słuchać tego, co mówił przewodnik, ale trudno mubyło skupić uwagę. Strefa wysokich temperatur.powyżej 70 stopni C.w niektórych miej-scach wyższa, nawet powyżej temperatury wrzenia, a jednak istnieją żywe orga-nizmy.specjalna adaptacja genetyczna.nazywamy je ciepłolubne.DNAnie zagotowuje się, nie, ale procent spontanicznych mutacji jest bardzo wysoki,gatunki zmieniają się w niewiarygodnym tempie..Nagle Gundersen zdał sobie sprawę, że w pobliżu nie ma Srin gahara.Niespo-kojny odszedł od brzegu jeziora, by go poszukać.Odnalazł miejsce, gdzie poży-wiały się nildory: niższe gałęzie wielu drzew były obdarte z kory.Zlady nildorówprowadziły w głąb dżungli.Ogarnęło go przerażenie na myśl, że Srin gahar od-szedł sobie spokojnie i porzucił go.Będzie musiał przerwać podróż.Nie ośmieli się zapuścić sam, pieszo w tedzikie bezdroża.Poprosi Van Benekera, żeby zabrał go z powrotem.Może udamu się dostać jakiś środek transportu do Krainy Mgieł.Grupa turystów zbliżała się właśnie wracając znad jeziora.Van Beneker szedłz siatką przewieszoną przez ramię, a w niej poruszały się jakieś wyłowione stwo-rzenia. Lunch oznajmił. Mam dla nas trochę krabów galaretowatych.Głod-ny?Gundersen przywołał na twarz wymuszony uśmiech.Obserwował, wcale nieodczuwając głodu, jak Van Beneker otworzył siatkę i wysypał z dziesięć owal-nych, purpurowych stworzeń, każde z nich inne co do wyglądu i wielkości.Aaziłyoszołomione i porażone chłodem.Unosiła się z nich para.Van Beneker poprzeci-nał im sprawnie rdzenie pacierzowe zaostrzonym patykiem i upiekł przy pomocymiotacza płomieni.Potem otworzył ich skorupy i ukazało się blade, drżące jak ga-lareta mięso.Trzy kobiety skrzywiły się i odwróciły.Tylko pani Miraflores wzięłakraba i jadła z apetytem.Wydawało się, że mężczyznom też smakuje.Gundersenskubał galaretę i co chwila spoglądał w las.Był zgnębiony z powodu Srin gahara.Dochodziły doń urywki rozmowy:.ogromne potencjalne zyski i tak zmarnowane, po prostu zmarnowane..jeśli nawet, to naszym obowiązkiem jest popieranie dążeń do samookre-ślenia na każdej planecie, która..ale czy to ludzkie?.a gdzie dusza? To jedyny sposób, by uznać, że..słonie, nic innego, tylko słonie.Widzieliście, jak obgryzały te drzewa..do przekazania im władzy, co było błędem, doprowadziła mniejszośćkierująca się czułostkowością. Jesteś zbyt surowy, kochanie.Rzeczywiście, na niektórych planetach byłynadużycia, ale.55.głupi polityczny oportunizm, tak bym to nazwał.Zlepi prowadzą śle-pych..potrafią pisać? Potrafią myśleć? Nawet w Afryce mieliśmy do czynieniaz istotami ludzkimi, a i tam..dusza, wewnętrzne życie..kupy purpurowego łajna na plaży. Nildory posiadają duszę.Nie mam co do tego żadnych wątpliwości oznajmił Gundersen, sam zdziwiony, że włączył się do rozmowy.Turyści zwrócili się w jego stronę.Zapadło nagłe milczenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]