[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I co się dzieje? Jedna lub dwie tylko lekko zapadają na zdrowiu, następne dwie chorują poważniej, jedna zaś umiera.To typowe dla zatruć, że nigdy nie ma pewności jak delikwenci zareagują na truciznę.Digitalis działa bezpośrednio na serce, jest nawet w pewnych wypadkach przepisywany przez lekarzy jako lek.W domu była jedna osoba, która skarżyła się na serce.Przypuśćmy więc, że to o nią chodziło? Co innym nie zaszkodziło, dla tego człowieka byłoby fatalne w skutkach.W każdym razie morderca mógł na to liczyć.Planowana zbrodnia przybrała zupełnie inny obrót i jest dowodem na to, że nie można przewidzieć do końca, jaki skutek odniesie działanie substancji trujących na ludzki organizm.— Sądzi więc pan, że to sir Ambrose miał paść ofiarą, a śmierć jego wychowanicy była pomyłką? — dopytywał się komisarz.— Kto dziedziczyłby majątek po jego śmierci? — spytała Jane.— Bardzo słuszne pytanie, panno Helier.Jedno z pierwszych, jakie zadawaliśmy zawsze w policji, gdy byłem w czynnej służbie — rzekł sir Henry.— Pan Bercy miał syna — podjęła z wolna pani Bantry.— Byli ze sobą skłóceni od wielu lat.Myślę, że powodem było nieokrzesane zachowanie chłopca.Mimo wszystko sir Ambrose nie mógł pozbawić go majątku ani prawa do tytułu, bo Clodderham Court było dziedzictwem rodowym, przechodzącym bezpośrednio na syna po śmierci ojca.Sir Ambrose miał jednak jakieś inne dochody i te mógł zapisać z testamencie, komu chciał.To właśnie miała po jego śmierci dziedziczyć Sylvia.Wiem o tym, bo sir Ambrose zmarł rok później i nie zmienił testamentu.Pieniądze przeszły na skarb państwa, czy też otrzymał je syn sir Ambrose’a jako najbliższy krewny, nie pamiętam dokładnie.— Więc jego śmierć leżała w interesie syna, którego tam wtedy nie było, i dziewczyny, która otruła się sama zamiast swego opiekuna — powiedział w zamyśleniu sir Henry.— Niewiele z tego wynika.— Czy ta druga kobieta, ta „kiciusia”, jak ją pani nazwała, nic nie odziedziczyła? — spytała Jane.— Nie była w ogóle wymieniona w testamencie — stwierdziła pani Bantry.— Panno Marple, pani nas nie słucha.Jest pani myślami gdzieś daleko — rzekł sir Henry.— Rozmyślałam właśnie o panu Badger, który prowadził drogerię — odparła starsza pani.— Miał bardzo młodą gospodynię, tak młodą, że mogła być nie tylko jego córką, ale wnuczką.Nikt nic nie wiedział, nawet jego rodzina, liczni siostrzeńcy i bratanice, którzy wiele sobie obiecywali z chwilą jego śmierci.Czy uwierzycie, że gdy umarł, okazało się, że on i ta młoda dziewczyna byli od dwóch lat małżeństwem? Pewnie, że pan Badger był tylko drogerzystą, i do tego gruboskórnym, prostym człowiekiem, a sir Ambrose Bercy gentlemanem w każdym calu, jak powiedziała pani Bantry.Ale przecież natura ludzka jest wszędzie taka sama.Zapadła cisza.Sir Henry obrzucił pannę Marple karcącym spojrzeniem.Starsza pani popatrzyła na niego spokojnie i jakby trochę kpiąco swymi niebieskimi oczami.Wreszcie Jane Helier przerwała ciszę.— Czy pani Carpenter była przystojna? — spytała.— Tak, raczej tak.Daleko jednak jej było do piękności.— Miała bardzo miły głos — wtrącił pułkownik Bantry.— Ja to nazywam miauczeniem — rzuciła krótko pani Bantry.— Po prostu miauczeniem!— Niedługo ktoś ciebie weźmie za kota, Dolly.— W domu, wśród przyjaciół, nie mam nic przeciwko temu.Zresztą nie za bardzo lubię kobiety i ty wiesz o tym.Zdecydowanie wolę mężczyzn i kwiaty.— Wspaniały gust — zażartował sir Henry.— Zwłaszcza że mężczyźni znaleźli się na pierwszym miejscu!— Chciałam być po prostu taktowna — odcięła się natychmiast pani Bantry.— Wszystko ładnie pięknie, ale co dalej z moją sprawą? Przedstawiłam wszystko zupełnie fair, tak mi się przynajmniej wydaje.Czy nie, Arthurze?— Tak, moja droga.Myślę, że nic ci nie można zarzucić.— Ty pierwszy, chłopcze — żartobliwie wezwała komisarza do odpowiedzi pani Bantry.— Nie będę długo lawirował, bo widzicie, nie mam pełnego przekonania do całej tej sprawy.Po pierwsze, sir Ambrose.Cóż, nie popełniałby samobójstwa w tak wymyślny sposób.Z drugiej strony nic przecież nie zyskiwał przez śmierć swej wychowanicy.Tak więc sir Ambrose odpada.Weźmy pod uwagę panna Curie.Nie miał żadnego motywu, by zabijać Sylvię.Jeśli godził na życie sir Ambrose’a, można przyjąć, że przywłaszczył sobie parę „białych kruków” ze zbioru manuskryptów pana Bercy’ego, że po śmierci właściciela nikt nie spostrzeże ich braku.Ta hipoteza jest grubą nitką szyta i mało prawdopodobna.Uważam więc, że mimo zastrzeżeń pani Bantry co do bielizny pana Curie, możemy jednak uwolnić go od podejrzeń.Co do panny Wye.Nie miała żadnego motywu, by otruć sir Ambrose’a.Ale miała inny motyw, i to silny.Chciała odbić Sylvii narzeczonego i bez zbytnich skrupułów dążyła do tego, jak wynikało z opowiadania pani Bantry.Była tamtego ranka z Sylvią w ogrodzie, miała więc okazję, by nazbierać trujących liści.Nie, panny Wye nie możemy za prędko wykreślić z listy podejrzanych.Dalej, młody Lorimer.Miał motyw, by zabić w obydwu wypadkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]