[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.YOGSOGGOTH - głosił inny.Na kolejnym widniało: R'YELEH.Jeden z nich zapamiętała szczególnie: NRTESN NYARLAHOTEP.- Jak pani zdołała zapamiętać takie łamańce językowe? zapytał Farnham.Doris Freeman potrząsnęła głową powoli i ze znużeniem.- Nie wiem.Naprawdę nie wiem.To jak koszmar senny, który chce się po przebudzeniu jak najszybciej zapomnieć, ale on nie znika jak zwyczajny sen.Po prostu drąży pamięć, drąży i drąży.Norris Road ciągnęła się w nieskończoność; wyłożona kostką, z szynami tramwajowymi pośrodku.Doris, jakkolwiek nieustannie wlokła się przed siebie, nie wierzyła już, że potrafi jeszcze biec, choć później - jak oświadczyła policjantom - jednak biegła, to przestała już wzywać Lonniego.Była śmiertelnie wystraszona, paraliżował ją strach, strach tak wielki, że nie wierzyła, iż istota ludzka potrafi znieść taki strach i nie pogrążyć się w szaleństwie lub nie paść trupem na miejscu.Nie potrafiła wysłowić tego strachu.Mogła jedynie stwierdzić, że było to jak balansowanie nad otchłanią, która otworzyła się w jej umyśle i sercu.Powiedziała, iż było to tak, jakby nie znajdowała się już na Ziemi, lecz na innej planecie, w miejscu tak obcym, że umysł ludzki nie starał się go nawet zgłębiać.Kąty zdawały się inne - oświadczyła.- Kolory zdawały się inne.Otoczenie.nie, to beznadziejne.Mogła tylko wędrować pod zdeformowanym niebem śliwkowej barwy, pośród niesamowitych, piętrzących się wokół budynków i mieć nadzieję, że kiedyś się to wszystko skończy.I skończyło się.Nagle ujrzała przed sobą stojące na chodniku dwie postaci: dzieci, które ona i Lonnie spotkali wcześniej.Chłopiec pociągnął swą szponiastą dłonią za mysi warkoczyk dziewczynki.- To Amerykanka - powiedział.- Zgubiła się - odrzekła dziewczynka.- Zgubiła swego męża.- Zgubiła drogę.- Znalazła drogę mroczniejszą.- Drogę, która prowadzi do komina.- Straciła nadzieję.- Znalazła Świstacza z Gwiazd.-.Pożeracza Wymiarów.-.Ślepego Kobziarza.Słowa płynęły szybciej i szybciej, zamieniając się w litanię, padały z oślepiającą wręcz prędkością.W ich takt Doris zaczęło wirować w głowie.Budynki się pochylały.Na niebie pojawiły się gwiazdy, ale nie były to jej gwiazdy, inne niż te, do których wzdychała jako dziewczynka, i do których wzdychała jako kobieta.Były to szalone gwiazdy układające się w zwariowane konstelacje.Przyłożyła dłonie do uszu, lecz to nie stłumiło płynących dźwięków i w końcu Doris wrzasnęła do dzieci:- Gdzie jest mój mąż? Gdzie jest Lonnie? Coście mu zrobiły?Odpowiedziała jej cisza.I po chwili dopiero odezwała się dziewczynka.- Poszedł na dół.Chłopiec:- Poszedł do Kozła z Tysiącem Potomstwa.Dziewczynka uśmiechnęła się; złośliwy grymas pełen fałszywej niewinności.- Nie mógł nie pójść, prawda? Był napiętnowany.Ty też tam pójdziesz.- Lonnie! Coście mu.Chłopiec uniósł rękę i zaintonował coś wysokim, piskliwym głosem w języku, którego Doris nie rozumiała.Ale same słowa sprawiły, że o mało nie oszalała ze strachu.- I wtedy ulica zaczęła się ruszać - powiedziała Yetterowi i Famhamowi.- Kostka zaczęła falować jak dywan.Unosiła się i opadała, unosiła i opadała.Szyny tramwajowe wypaczyły się i wygięły w górę; pamiętani to, pamiętam, jak odbijało się w nich światło gwiazd.Później zaczęły wypadać kamienie, najpierw pojedynczo, potem całymi potokami.Po prostu odlatywały w mrok.Wypadały, a brzmiało to tak, jakby coś się darło.Darło się ze zgrzytem.taki hałas zapewne musi panować podczas trzęsienia ziemi.I.i coś zaczęło się wydobywać na powierzchnię.- Co? - zapytał Yetter.Pochylił się i wiercił Amerykankę wzrokiem.- Co pani widziała? Co to było?- Macki - odparła powoli rwącym się głosem.- Myślę, że były to macki.Ale grube jak stary indyjski figowiec, a z każdej odchodziły tysiące innych, mniejszych.i były jakieś różowe stwory przypominające pijawki.z tym tylko, że chwilami odnosiłam wrażenie, iż przypominają twarze.jedna z nich przypominała twarz Lonniego.wszystkie wyrażały mękę.Ą poniżej, w mroku pod ulicą.w mroku na dole.tam było C0ś jeszcze.Jakby oczy.W tym momencie Doris się załamała i nie była w stanie przez jakiś czas wykrztusić słowa.Zresztą okazało się później, że nie miała nic więcej do powiedzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]