[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Unosi brew.– Jestem pod wrażeniem.Zamykaszafkęzdziewięćdziesięciomadziewięcioma ciasteczkami.I jakby nie byłosprawy, idziemy ręka w rękę na jego pierwsząlekcję.Nie mogę powstrzymać uśmiechu.Kilka razykręci głową, jakby nie wierzył, że to zrobiłam.– Rozejm? – pytam.– Nie ma mowy.Wygrałaś jedną bitwę, chica,ale wojna jeszcze trwa.7.CarlosWszędzie czuję zapach ciasteczek.Na dłoniach,podręcznikach… do diabła, nawet w plecaku.Próbowałem odczepić kilka z nich, ale narobiłemtakiego bałaganu, że dałem spokój.Niech sobietam będą, aż spleśnieją, a wtedy… zgarnęwszystkie okruchy i wrzucę do szafki Kiary.Alboprzytwierdzę superklejem do wnętrza.Muszę przestać myśleć o ciasteczkach iKiarze.Nic nie może się równać kuchni mojejmi’amá, ale gdy tylko docieram do domu, wyjmuję, co tylko się da znaleźć w kuchniAleksa, i staram się ugotować prawdziwemeksykańskie jedzenie.Przynajmniej nie będęmyślał o tych cholernych czekoladowychciasteczkach.To mnie doprowadza do szału,zwłaszcza w połączeniu z faktem, że od tygodnianiejadłemprawdziwego,ostregomeksykańskiego żarcia.Alex pochyla się nad garnkiem duszonego mięsa i wdycha zapach.Widzę po jego minie, żemu to przypomina dom.– To się nazywa carne guisada.Meksykańska potrawa – mówię powoli, jakby nigdy o tym niesłyszał.– Wiem, co to jest, przemądrzały dupku.Odkłada pokrywkę na garnek, nakrywa dostołu i wraca do nauki.Godzinę później siadamy do stołu.Mój bratbłyskawicznie pochłania pierwszą porcję i bierzedokładkę.– Dużo jesz.– W życiu nie jadłem czegoś tak pysznego.–Alex oblizuje widelec.– Nie wiedziałem, żeumiesz gotować.– Mało o mnie wiesz.– Kiedyś wiedziałem więcej.Dźgamwidelcemjedzenie,bonagleodechciało mi się jeść.– To było dawno temu.– Wbijam oczy wtalerz.Nie znam już mojego brata.Po tym, jak zostałpostrzelony,wolałemznimnierozmawiać.Bałem się chyba, że wtedy wszystkostałoby się bardziej realne.Alex nigdy niepowiedział, co się zdarzyło, kiedy odszedł zLatynoskiej Krwi, a ja nie pytałem.Ale wczoraj rano coś mi zaświtało.– Widziałem twoje blizny.Jak wyszedłeś wczoraj spod prysznica.Przestaje jeść i odkłada widelec.– Myślałem, że jeszcze śpisz.– Nie spałem.Obraz jego pleców pokrytych bliznami, którewyglądały jak ślady po chłoście, wrył mi się w mózg.Kiedy zauważyłem wypukłość na skórzemiędzy łopatkami i wypalone tam litery LK,zupełnie tak, jakby ktoś oznakował bydło, skórazaczęła mnie palić z nienawiści i gniewu.Myślałem tylko o zemście.– Zapomnij o tym – mówi Alex.– Ani mi się śni.Alex nie jest jedynym z braci Fuentesów,który czuje potrzebę opiekowania się rodziną.Jak pojadę do Chicago i znajdę tego drania, którymu to zrobił, to już po nim.Czasem buntuję sięprzeciw mi familia, ale w końcu to moja krew.Nie tylko Alex ma blizny.Stoczyłem więcejwalk niż zawodowy bokser.Gdyby wiedział, żemam też napis Guerrero wytatuowany naplecach, toby go poniosło.Mieszkam teraz wKolorado, ale tamte więzy wciąż obowiązują.– Jutro wieczorem jadę z Brittany do jejsiostry Shelley.Chcesz jechać z nami?Wiem,żesiostraBrittanyjestniepełnosprawnaiprzebywawjakimśspecjalnym ośrodku niedaleko stąd.– Nie mogę.Wychodzę – mówię.– Z kim?– Jeśli się nie mylę, to nasz papá nie żyje.A tobie nie muszę mówić.Mierzymysięwzrokiem.Dawniejbeznamysłu kopnąłby mnie za to w dupę, ale terazjest inaczej.Kłótnia wisi w powietrzu.Naszczęście, drzwi się otwierają i wchodzi Brittany.Z miejsca wyczuwa między nami napięcie, bojej uśmiech gaśnie.Brittany podchodzi do stołu ikładzie rękę na ramieniu Aleksa.– Wszystko w porządku?– Perfecto, prawda, Alex? – mówię, biorę talerz i mijam ją w drodze do kuchni.– Nie.Zadałem mu proste pytanie, ale nie chceodpowiedzieć – wyjaśnia Alex.Daję słowo, że takie teksty są zarezerwowanedla starych.Wzdycham zniecierpliwiony.– Idę na imprezę, Alex.Nie mam zamiarunikogo zamordować.– Na imprezę? – powtarza Brittany pytająco.– Tak.Słyszeliście o czymś takim?– Słyszałam.I wiem, co się tam wyprawia.–Siada obok Aleksa [ Pobierz całość w formacie PDF ]