[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A teraz musimy już lecieć - przypomniała.- To jedźmy.Adam był jednocześnie zrezygnowany i zadowolony.Ta dziewczyna go przerastała.Wiedział, że nigdy w życiu nie uda się mu jej zdobyć.Może kiedyś, po latach, uda mu się znów z nią przespać, jeżeli spotkają się przypadkiem w sprzyjających warunkach.- Gdzie jedziemy - zapytał, kiedy znaleźli się już w śmigaczu.Alicja nie mogła jechać do żadnego ze swych mieszkań.Przypomniała sobie, że byli kiedyś z Petem w pewnym lokalu pod Genewą, gdzie zwykle zbierali się piloci.Oczywiście dopiero teraz na to wpadła.Podała więc ten adres Adamowi.W czasie drogi milczeli.Alicja znów była wściekła na siebie.Straciła tyle czasu.Pozwoliła ojcu zorganizować poszukiwania.Może nawet zdążyli obstawić i ten lokal.Z zewnątrz wyglądał on jak zwykła willa.Dopiero w środku okazywało się, że właściwa sala mieści się w podziemiach.Przychodzili tu głównie samotni piloci po długim rejsie lub po kilku latach nieobecności na Ziemi.- Poczekaj tu na mnie - rzuciła Adamowi i nie czekając na jego odpowiedź wysiadła.W środku było jeszcze pusto.Prawdziwy ruch zaczyna się tu dopiero po dziesiątej wieczorem.Wyszła więc na zewnątrz i zobaczyła, że Adam jednak czeka.- Możesz jechać.Zostanę tutaj.Pieniądze prześlę ci w najbliższym czasie.- Nawet nie wiem gdzie mieszkasz - bronił się bez przekonania.Alicja podała mu adres jednej ze swych przyjaciółek.Kto wie, może się jej nawet spodoba?- Tylko po dziewiątej wieczorem dodała wcześniej mnie nie ma.Teraz pozostawało jedynie poczekać i poderwać jakiegoś oficera, żeby ją przeprowadził przez blokadę Kosmoportu.Chciałaby zobaczyć policjanta, który spróbuje zatrzymać dziewczynę odprowadzającą swojego pilota do pracy.Wątpiła w to jednak.Policjanci nie byli aż tak szaleni.A jeżeli nawet, to nie na oczach dyżurnych Kosmoportu, którzy przecież na pewno obserwowali bacznie ich zachowanie.* * *Człowiek, którego Alfred Boko wybrał do wykonania zadania zleconego przez Borisova nazywał się Al Nikrom.Boko nie był pewien, czy akurat ten facet nie przejdzie do historii.Za nic w świecie nie chciałby jednak znaleźć się na jego miejscu.Grupa operacyjna o kryptonimie Feniks składała się z szesnastu osób.Tylko Nikrom został przygotowany do wykonania właściwego zadania.Reszta miała próbować podrzucić ładunki pod lustra dysz.Mutanci mieli się wkrótce o tym dowiedzieć z ust Alicji.Polecił nawet osłabić trochę kontrolę dojść do Kosmoportu, żeby mała nie przestraszyła się za bardzo.Al został poddany, zakazanej Konwencją Pekińską, operacji wszczepienia pod skórę maleńkiej płytki z bardzo silną trucizną.Sterowana ona była automatem reagującym na takie sformułowania jak: co ty tu robisz? stać, nie ruszać się i tym podobne.Miała zaprogramowane w swojej pamięci wszystkie możliwe sposoby reagowania ludzi na odkrycie agenta.W sumie trzy tysiące słów i zwrotów.Specjaliści, programujący to cacko, uwzględnili wszystkie możliwe teoretycznie, choć psychologicznie nieprawdopodobne, sytuacje.To było dodatkowe zabezpieczenie Alfreda Boko.Standartowe Al Nikrom przeszedł, jak pozostali, hipnotyczne szkolenie z bardzo silnym przymusem popełnienia samobójstwa przez rozgryzienie umieszczonej w zębie plomby z trucizna.Na tę jedną akcję zrezygnowano nawet z plastykowych plomb, zastępując je delikatnym szkłem.Agenci zostali o tym uprzedzeni.Wszyscy wiedzieli, na co się decydują.Każdy zgłosił się na ochotnika i został przyjęty dopiero po sprawdzeniu i upewnieniu się, że jego nienawiść do wszelkiego rodzaju odstępstw od natury jest patologiczna.Boko sam się dziwił, skąd tylu ludzi cierpi na tak śmieszne przesądy.Każdy z agentów doskonale znał rozkład Bazy Kopernika.Plan Feniksa mogli narysować z zamkniętymi oczyma i po ciemku.Specjaliści oceniali szansę wykonania zadania głównego na sześćdziesiąt procent pod warunkiem, że Alowi uda się dostać niezauważenie do bazy.W przeciwnym wypadku nawet nie starali się udawać, że istnieje jakakolwiek szansa.Boko zdobył, sobie tylko wiadomymi metodami, wszelkie klucze szyfrowe Bazy Kopernika i przekazał je swoim agentom.Pierwszy miał wyruszać Al.Plan polegał na dojściu piechotą do bazy, wejściu do środka przez śluzę awaryjną w magazynie, a następnie przedostaniu się do Feniksa.W bazie był tylko jeden schron zdolny pomieścić jednostkę tej wielkości.Boko wiedział, że rozpoczęto już trzytygodniowe odliczanie przed startem.Wszelkie sprawdzenia we Flocie odbywały się zawsze od dysz.Trzeba było liczyć na szczególnego pecha, żeby akurat teraz ktoś jeszcze raz chciał je oglądać.Poza tym, po Feniksie kręciło się zawsze dużo twarzy, które trudno było zidentyfikować.Mutanci nigdy nie korzystali bez potrzeby z telepatii [ Pobierz całość w formacie PDF ]