RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wtyczka? - spytał.- Nie mówmy o tym.- W porządku, Brandon, nie widzieliśmy się - oznajmił z powagą Włoch.- Ale dlaczego w takim razie do mnie wpadłeś? Chcesz mi podesłać kogoś?- Antonia będzie do ciebie zaglądać.Będzie potrzebować pomo­cy przy nadawaniu depesz.do mnie i jeszcze do kogoś.- Nie może ich nadawać sama?- Chodzi o to, żeby zmienić miejsce nadania, utajnić prawdziwe.Poradzisz sobie z tym?- Jeśli ci idioci comunisti nie rozpętają znów strajku na poczcie, nie widzę trudności.Zadzwonię do kuzyna we Florencji, przedyktuję mu treść i poproszę, żeby nadał depeszę.Albo zadzwonię do moich dostawców w Atenach, Tunisie lub Tel Awiwie i poproszę o to samo.Nikt nie odmawia, kiedy Crispi o coś prosi.I nikt nie zadaje pytań.Zresztą wiesz o tym.- A twój telefon? Jesteś pewien, że jest czysty? Powiernik zakochanych roześmiał się.- Wiedząc, z jakimi ludźmi i o czym prowadzę rozmowy, żaden sędzia w Rzymie nie pozwoliłby sobie na taką impertynencję, jak wyrażenie zgody na założenie mi podsłuchu.Scofield przypomniał sobie rozmowę z Winthropem w Waszyngtonie.- Niedawno pewien człowiek powiedział mi to samo.Mylił się.- Nie wątpię - odparł z rozbawieniem Crispi.- Wybacz, Brandon, ale ty i twoi znajomi zajmujecie się tylko tajemnicami stanu.My tu na Via Frascati zajmujemy się tajemnicami serc.Są to sprawy zna­cznie bardziej poufne od waszych.Zawsze tak było.Bray odwzajemnił uśmiech Włocha.- Może i masz rację - rzekł, podnosząc kieliszek.- Ciekaw jestem, czy mówią ci coś pewne nazwiska.Scozzi i Paravicini.- Pociągnął łyk.Crispi pokiwał w zamyśleniu głową.- Dobra krew potrzebuje pieniędzy, pieniądze dobrej krwi.Cóż więcej można powiedzieć?- Czy mógłbyś się wyrażać jaśniej?- Ród Scozzich to jeden z najstarszych w Rzymie.Czcigodna contessa do dziś każe się wozić szoferowi po Via Veneto w pieczoło­wicie odrestaurowanym bugatti.Jej dzieci pretendowały do dawno porzuconych tronów, lecz problem polegał na tym, że mimo wielkich ambicji, rodzina nie posiadała nawet kilku tysięcy lirów.Paravicini mieli pieniądze, mnóstwo pieniędzy, ale za to ani kropli szlacheckiej krwi w swoich żyłach.Małżeństwo zawarto dla obopólnych korzyści.- Małżeństwo?- Córka hrabiny poślubiła Bernarda Paraviciniego.Było to przed wieloma laty; nie wniosła mężowi posagu, ale też przy jego fortunie nie było to potrzebne.A jej brat, który odziedziczył po ojcu tytuł, dostał dobrą pracę.- Jak się nazywa?- Guillamo.Hrabia Guillamo Scozzi.- Gdzie mieszka?- Często wyjeżdża w interesach.Ma majątek w Tivoli, niedaleko swojej siostry, lecz rzadko tam przebywa.Dlaczego pytasz? Myślisz, że coś go łączy z wtyczką, o jakiej wspominałeś? Nie wydaje mi się to prawdopodobne.- Może sam o niczym nie wie.Może wykorzystują go jego pracow­nicy.- To jeszcze mniej prawdopodobne.Za ujmującą powierzchow­nością kryje się umysł Borgii.Wierz mi.- Skąd to wiesz?- Po prostu wiem - odparł z uśmiechem Crispi.- Hrabia i ja jesteśmy do siebie podobni.Bray pochylił się do przodu.- Chcę go poznać - rzekł.- Nie jako Scofield, oczywiście; pod jakimś innym nazwiskiem.Dasz radę to załatwić?- Może.Jeśli hrabia przebywa akurat we Włoszech, a zdaje mi się, że chyba tak.Jego żona jest jedną z organizatorek Festa Villa d'Este, która ma się odbyć jutro wieczorem.Przyjęcie na cele dobroczynne.Hrabia nie może się nie pojawić; będzie tam przecież cały Rzym.- Twój Rzym, jak rozumiem - stwierdził Bray.- Mój niekoniecznie.Obserwował ją z drugiego końca pokoju; wyjęła z pudełka spód­nicę i położyła sobie na kolanach, jakby chciała sprawdzić, czy w materiale nie ma żadnych wad.Zdawał sobie sprawę, że zadowole­nie, jakie czuje, kupując jej eleganckie stroje, jest nie na miejscu.Stroje te były zwyczajną koniecznością, niczym więcej; a jednak ilekroć patrzył na Antonię, robiło mu się ciepło na duszy.Nie była już więźniem, mogła podejmować własne decyzje, ale chociaż narzekała na wygórowane ceny w sklepach mieszczących się na parterze w hotelu, nie opierała się przed robieniem w nich zakupów.Była to jakby gra między nimi.Oglądając sukienki, Antonia co jakiś czas zerkała na Braya; jeśli przy którejś kiwał z aprobatą głową, najpierw marszczyła brwi, udając, że się z nim nie zgadza i nieodmiennie spoglądała na metkę z ceną; potem powoli zmieniała zdanie, ostatecznie uznając jego wybór za trafny.Jego żona robiła to samo w Berlinie Zachodnim.Była to jedna z ich gier.Katrine zawsze martwiła się o pieniądze.Chcieli przecież mieć dzieci, więc należało oszczędzać, bo rząd nie był specjalnie hojnym pracodawcą.A pracownik dyplomatyczny zaszeregowany do dwunastej grupy nie mógł nawet marzyć o otwarciu sobie konta w Szwajcarii.Scofield jednak miał już takie konto.W Bernie.Również w Pary­żu, w Londynie i oczywiście w Berlinie.Nie przyznawał się jednak do tego żonie, ani do tego, czym się naprawdę zajmuje.Trzymał ją z dala od swoich spraw zawodowych.Ale niestety w końcu ją dosięgły.I to tak tragicznie.Pewnie któregoś dnia oddałby jej jedno z tych kont.Po przeniesieniu się z OPKON-u do któregoś z bardziej cywili­zowanych wydziałów Departamentu Stanu.Cholera jasna, naprawdę zamierzał się wtedy przenieść.W ciągu najbliższych tygodni!- Odpłynąłeś myślami.- Słucham? - Bray podniósł odruchowo szklankę do ust; była pusta.Za dużo piję, przyszło mu do głowy.- Patrzysz na mnie, ale chyba mnie nie widzisz.- Doskonale cię widzę.Brakuje mi kapelusza.Bardzo ci w nim do twarzy.Uśmiechnęła się.- Nie mogę siedzieć w nim we wnętrzu.Kelner, który przyniósł nam kolację, miałby mnie za idiotkę.- Siedziałaś w kapeluszu u Crispiego.Tamten kelner nie miał nic przeciwko temu.- Restauracja to co innego.- Też wnętrze.- Bray wstał, podszedł do stolika, na którym obok pojemnika z lodem stała butelka whisky i nalał sobie nową porcję.- Jeszcze raz dziękuję za to wszystko.- Antonia spojrzała na pudła i torby przy jej krześle.- Czuję się tak, jakby dziś była Gwiazdka, nie wiem, którą paczkę otwierać najpierw.- Roześmiała się.- Nie żeby Gwiazdka na Korsyce kiedykolwiek tak wyglądała! Papa krzywiłby się przez miesiąc, gdyby zobaczył te wszystkie luksusy.Dziękuję.- Nie ma za co.- Scofield dolał sobie jeszcze trochę whisky.- To po prostu sprzęt roboczy.Jak maszyna do pisania, kalkulator czy szafa na akta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl