RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczęła nim stawiać ptaszki na spisie nazwisk.— Spalcie od razu siostrę wuja, przyjaciela mojej ciotki, kuzynkę i przyjaciółkę z Lublina.Gwarantuję wam, że jedyne znaczki z jakimi mieli do czynienia, to te, które przylepiali na kopertach.Resztę możecie na razie zostawić.Czy teraz zaczniemy…— Zaraz — przerwała Janeczka.— Teraz druga sprawa.W pani walizce były bardzo ważne znaczki, trzy na jednej kopercie, a jeden luzem.Dziadek powiedział, że to są za drogie rzeczy, żeby tak to sobie zabrać bez niczego.Powinniśmy to od pani odkupić.Pani żachnęła się gwałtownie.— Mowy nie ma… — zaczęła, ale Janeczka nie dopuściła jej do głosu.— Ale my byśmy woleli się z panią zamienić.Mamy coś odpowiedniego.Sięgnęła do torby.Pawełek podjął temat.— To jest nasza prywatna własność i możemy z tym robić, co chcemy.Chcemy wymienić na znaczki, dziadek powiedział, że tak może być i że to będzie uczciwe.Mamy nadzieję, że pani się zgodzi.Zanim pani zdążyła znów zaprotestować, Janeczka odpakowała z serwetki śniadaniowej mały kawałek czegoś twardego.Na stole zalśniło nagle głębokim, tajemniczym fioletem.— Ach…! — wyrwało się pani.— To jest pani, a tamto nasze — zadecydował kategorycznie Pawełek.— Sprawa jest fix.Interes ubity.Pani nie mogła oderwać oczu od kawałka ametystu.Wzięła go do ręki, obejrzała, odłożyła na serwetkę z powrotem.— Ależ dzieciaki, nie, ja tak nie mogę.Nie, to wykluczone, ja te wasze znaczki przecież wyrzuciłam! Nic mi się od was nie należy, nic absolutnie!— Owszem, należy się.Może pani zadzwonić do dziadka i on pani wytłumaczy.Albo może nam pani dać swój numer telefonu i dziadek zadzwoni do pani.Inaczej musimy pani oddać znaczki, a wcale nie chcemy.— A w ogóle to te znaczki są o wiele więcej warte i pani jest przez nas wyzyskana — wyznał bezwstydnie Pawełek.— Wielkie mi co, taki nędzny ametyst!Pani broniła się coraz słabiej.Nędzny ametyst, większy od dużego laskowego orzecha, połyskujący fioletowo w świetle lampy, miał w sobie nieprzeparty urok.— No nie, czuję się obrzydliwie… To ma być nędzny…! Chyba że wasz dziadek rzeczywiście potwierdzi… Bez rozmowy z nim ja nie mogę… Mam wasz numer telefonu…— Dziadek ma inny numer, chociaż nazywa się tak samo jak my, Chabra wieź.Może pani sprawdzić w książce telefonicznej, że jest ekspertem filatelistycznym.— W takim razie dam wam także mój numer.Proszę, to jest moja wizytówka, Amelia Bortuń to ja.Oświadczam wam, że zadzwonię jeszcze dzisiaj.— Znaczy, załatwione — rzekł z zadowoleniem Pawełek i podniósł się z krzesła.— Teraz możemy zacząć wyrzucać te śmieci!Śmieci składały się z butelek i słoików, na których dnie zaschły jakieś resztki, puszek skamieniałej farby, starych butów, miliona skorup, makulatury, zardzewiałych i połamanych szczątków różnych okuć i mnóstwa innych niepotrzebnych rzeczy.Była tam także olbrzymia ilość książek, tych jednakże pani Amelia wyrzucać nie zamierzała.Część chciała zabrać sobie, a część sprzedać w antykwariacie.— Już się dowiadywałam, trzeba zrobić spis — rzekła z westchnieniem.— Ciągle na to nie mam czasu.Chyba że… Może by tak… Może wy…Zakłopotała się i popatrzyła prosząco na Janeczkę i Pawełka.Zrozumieli ją od razu.— Możemy, dlaczego nie — zgodził się ochoczo Pawełek, którego wygarniany przez panią Amelię śmietnik ogromnie zainteresował.— Tylko nie zaraz — zastrzegła się Janeczka.— Teraz będziemy musieli wrócić do domu.Ale następnym razem… Pani Amelia podjęła nagle męską decyzję.— Słuchajcie, co byście powiedzieli na to, że zostawiłabym wam klucze? Mam zapasowe.Moglibyście przyjść wtedy kiedy wam wygodniej, a porozumieć się możemy przez telefon.Do wyrzucenia jest to wszystko tutaj, książki trzeba spisać, ja sobie potem wybiorę te dla siebie, a resztę się zapakuje oddzielnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl