[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O ukrycie faktu znalezienia zwłok nie zgłaszał pretensji, chyba z góry uznał oskarżaniemnie za beznadziejne, bo od razu roztoczyłam przed nim szeroki wachlarz możliwości.Mogłam myśleć, że facet jest pijany.Mogłam trochę zle widzieć i nie zauważyć tych tamrozmaitych kolorystycznych efektów.Mogłam taktownie omijać go wzrokiem.Mogłamw ogóle być zwyczajną kretynką i sklerotyczką, czego nie da się podciągnąć pod żadenparagraf.Słodki Kocio w rezultacie przeszedł mi ulgowo.Ponadto w obliczu pięknego Czarusia moje skromne wykroczenie okazało się całko-wicie pozbawione znaczenia, cała reszta wydarzeń zaś nad wyraz przydatna.Możliwenawet, że zamieniliśmy ze sobą kilka szczerych słów.Martusia, acz nerwowo, to jednak cierpliwie czekała na mój telefon, bo łapać mniew policji wydawało się nam nietaktowne.Od razu po wyjściu z pałacu Mostowskichpocieszyłam ją, że przesłuchanie jej nie grozi, w Czarusia uwierzyli i bez niej.Możemyspokojnie zająć się pracą zawodową.Za to, ledwo wróciłam do domu, zadzwoniła Kasia.129 Chyba ja w złą godzinę z panią rozmawiałam powiedziała, nie bardzo jakośzmartwiona. Ktoś narobił zamieszania i nie wiem, wujaszek czy pani? Obawiam się, że ja odparłam ze skruchą. Ale bezwiednie.A co się stało?Kasia nie wytrzymała i wydała z siebie lekki chichot. Pani Celinka się objawiła.Czekała na mnie, jak wróciłam z pracy, cała w ner-wach i we łzach.Coś strasznego ją spotkało, wdarli się do niej jacyś, twierdzili, że po-licja, ale ona nie wierzy, przewrócili jej do góry nogami całe mieszkanie i szukali po-zostałości po wujaszku.I wcale nie o to jej chodziło, że musiała potem pół nocy sprzą-tać, tylko o to, że on już dawno ją porzucił, a oni jej teraz przypominają tę klęskę ży-ciową.%7ładnej pamiątki jej nie zostawił, wszystko zabrał, więc wypytywali, co tam było,a ona owszem, nie wytrzymała, poczytała sobie trochę, nic z tego nie zrozumiała, tyle żerozpoznała nazwiska, no i teraz możliwe, że coś jej się wyrwało.Więc przerażona bar-dzo strasznie chce uprzedzić wujka, bo może mu zaszkodziła, więc niech ja coś zrobię,żeby on się z nią zobaczył.Już się rozpędziłam, nawet gdybym wiedziała, gdzie on jest.Ja pani oczywiście to wszystko streszczam, bo z niej cykało po kawałku przez trzy go-dziny.Moim zdaniem znalazła sobie doskonały pretekst, żeby go znowu dopaść, ale ja-kaś afera z pewnością się rozgrywa.Pani wie, o co chodzi? To jest dalszy ciąg tego kry-minału, który mi pani opowiadała? Chyba tak.Kiedy to było? To wdarcie złoczyńców i ta wizyta u ciebie? Złoczyńcy przedwczoraj wieczorem, a u mnie była wczoraj.Pokiwałam i pokręciłam głową, zapomniawszy, że Kasia nie może tego widzieć. No to zdaje się, że zdążyli w ostatniej chwili, chociaż nie wiem, co im z tego przy-szło.Afera się rozwija, owszem, opowiem ci wszystko, jak się więcej wykryje, chociażi tak jest już śmiesznie. Najbardziej ją wystraszyło, że coś powiedziała o tym Trupskim, ale nie mam po-jęcia co, i ona sama też chyba nie wie. To głupia widocznie.Wcale nie Trupski najważniejszy.Chociaż, diabli wiedzą.Udało mi się wreszcie pozbyć torby i kurtki i zmienić pantofle, bo telefon usłysza-łam w drzwiach wejściowych i słuchawki dopadłam w pełnym rynsztunku.Nie ulega-ło wątpliwości, że panią Celinkę napastowało tajemnicze coś, co reprezentował pięknyCzaruś.Powolutku zaczynałam tracić cierpliwość do rozgrywek mafijnych, ale owo naj-ście doskonale mi się dopasowało do scenariusza i uczuć czysto ludzkich, owszem, mia-łyśmy tam bohaterkę, w której podobne wydarzenie obudziłoby wielkie emocje, bardzodla nas użyteczne.Doskonałe uzasadnienie idiotycznego postępku, oczywiście, przezmężczyznę każda kobieta może popełnić kretyństwo.Kiedy zadzwoniła Martusia, siedziałam przy pracy, bardzo zadowolona z życia. Ja się spóznię do ciebie, co? powiedziała, jakby nieco zdyszana. Albo możenawet przełożymy na jutro?130Zgodziłam się bardzo chętnie, nie wnikając zupełnie w przyczyny przekładania.Całascena układała mi się wręcz idealnie i lągł się z niej nawet dalszy ciąg, ona go musi gonićpo jednych kierunkach ruchu, udając, że czyni to tylko dla jego własnego dobra, mamytu wreszcie te roboty drogowe, które koniecznie chciałyśmy pokazać.Nie miałam zielonego pojęcia, jak się w rezultacie z Martą umówiłam, i jej wizy-ta nazajutrz o jedenastej rano zaskoczyła mnie niebotycznie.Odblokowałam domofon,zostawiłam otwarte drzwi i biegiem wróciłam do komputera, ponieważ ten dalszy ciągnadal mi się układał i musiałam wszystko zapisać w obawie, że pózniej zapomnę, o comi chodziło.Niekoniecznie dokładnie, wystarczyło streszczenie, dwa akapity. No więc, na moje oko, oni wszystko zatuszują powiedziałam, odrywając sięwreszcie od tekstu. Zabójca Słodkiego Kocia i Lipczaka-Trupskiego w życiu nie zo-stanie wykryty!Martusia, która już zaczęła urządzać sobie miejsce pracy na kanapie za stołem, namoment znieruchomiała. Ty mówisz o tym, co piszemy, czy o tym, co się dzieje? spytała podejrzliwie. O życiu.Co do twórczości, wymyśliłam najmarniej dwa odcinki, zaraz ci wydru-kuję.Teraz przechodzę na realia. Ten tam jakiś w komendzie stołecznej tak ci powiedział? No coś ty.! Nie ma takiego gliniarza ani takiego prokuratora, któremu by podob-ne słowa przez gardło przeszły! Chyba że byłby twoim mężem przez piętnaście lat, mie-libyście czworo dzieci i w łóżku na twoim punkcie dostawałby szału.Martusia zastanowiła się z licznymi papierami w rękach. Wszystko jest niezbędne? spytała ostrożnie. Musi być czworo dzieci? Niewystarczyłoby jedno, ewentualnie dwoje? Nie.Siedmioro, byłoby jeszcze lepiej.Usiadła wreszcie, kładąc papiery byle jak przed sobą. Naprawdę ilość dzieci ma wpływ na niedyskrecje i jakieś tam różne wyjawianietajemnic.?Sama się musiałam zastanowić, dlaczego zakorzenił się we mnie akurat taki po-gląd.Uparcie wydawało mi się, że im więcej dzieci, tym większe zaufanie męża do żony.%7łycie, co prawda, wielokrotnie już wykazało, że mężczyzni zdradzają kobietom sekre-ty w sytuacjach intymnych nawet i bez żadnych dzieci, ale osobiście jakoś nie mogłamw to uwierzyć.Natomiast przy siedmiorgu dzieciach i piętnastu latach małżeństwa.Miał już dość czasu ten facet, żeby stwierdzić, czy żona z gębą po mieście lata, czy teżmilczy jak ten głaz cmentarny. Głowy nie dam, ale uważam, że powinna mieć odpowiedziałam Martusi. Codo zatuszowania, jest to moja prywatna dedukcja.Słodki Kocio to nie taki znów skarb131bezcenny, żeby się o niego zabijać, a Trupskiego oddzielą i sprawców dla niego znajdąze dwudziestu.A dwudziestu żaden sąd nie skarze. Skąd wiesz? Z dawnych doświadczeń.Nawet jeśli jest tylko dwóch, a powinien być jeden, obumuszą uniewinnić. To co my teraz zrobimy? Z czym? No jak to z czym, z naszym trupem w scenariuszu!Zdziwiłam się. Nic nie zrobimy, to znaczy, wszystko zrobimy, to znaczy, zrobimy, co chcemy!Użyjemy go po prostu i sama zobacz, jak nam ten szantaż doskonale wychodzi! Dwawątki idą równolegle, tu zaginione kasety, a tu ta zakochana idiotka, która się mści.Martusia chciwie wydarła mi z ręki cały plik papieru. Ale Jacka i Marioli nie możemy zaniedbać, bo ich widz zapomni.! Nic nie zapomni, są w każdym odcinku.I popatrz, mamy dwa rodzaje zazdrości,jedna uzasadniona, a druga przeciwnie, obie szkodliwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]