RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jej bezlitosny śmiech brzmiał jak zgrzyt metalu o kamień.- Ciekawe, co się stanie, gdy ciało boga zostanie rozer­wane na strzępy.A potem - przerwała na chwilę, jakby drocząc się z L'onee - jak tylko ci głupi rebelianci ruszą do ataku na Nushirvan, rozkażę działać moim podniebnym jeźdźcom.L’onee, śmiertelnie blada, przyglądała się Inezni.Dwukrotnie próbowała jej przerwać, ale za każdym razem zdołała jakoś stłu­mić w sobie przerażenie.Ineznia znowu wybuchnęła śmiechem i dodała z prawdziwym okrucieństwem:- Nie mów mi tylko, że nie jest to konieczne.Istnieje tylko jeden rodzaj związku z Akkadistranem, jaki Gonwonlane kiedy­kolwiek zaakceptuje - związek miażdżącej porażki.- Po chwili zastanowienia dodała: - A gdy moja wojenna eskadra ruszy do boju, dopilnuję, by każda laska modlitewna padła jej łupem.Nie zlekce­ważę niczego.Pozwolę Akkadistrańczykom wspierać moją moc modlitwami, dopóki w Gonwonlane nie zostaną wytępione do koń­ca wszelkie kobiece modły.Ptah, oczywiście, będzie już dawno martwy.- Umilkła, oczy jej błysnęły, a twarz przybrała błogi wy­raz.Rozmyślała na głos: -Nie zdecydowałam jeszcze, jaki rodzaj rządu powołam, kiedy już zetrę na proch ostatnią cząstkę oporu.System świątynny ma słabe, ale i mocne strony, o czym świadczy spora liczba rebeliantów pod jego władaniem.Te zuchwałe kundle ośmielają mi się przeciwstawiać! - Znów zamilkła, a po chwili do­dała ponuro: - Nie umiem niestety ścierpieć opozycji.Gdyby nie to.i gdybym jeszcze umiała, jak niegdyś Ptah, koordynować dzia­łania mas ludzkich, mogłabym nawet pokusić się o przywrócenie tego dziwacznego rządu, jaki on dawniej tolerował.Nigdy do koń­ca nie zrozumiałam sensu takiej władzy, ale podniecało mnie, gdy rządzący nie byli mi posłuszni.dopóki Ptah nie odszedł.Przypo­mnij sobie, droga L’onee, że pierwszy raz cię wtedy zwyciężyłam.Nasze ówczesne spory przekonały mnie ostatecznie, że rządy dwóch suwerennych bogiń są po prostu niemożliwe.L’onee uświadomiła sobie mgliście, że Ineznia, cały czas mó­wiąc, podchodzi coraz bliżej.Wreszcie zdała sobie sprawę, co tamta zamierza.Odwróciła się i wyprostowała - zbyt późno.Ineznia rzu­ciła się na ciało Holroyda i przylgnęła do niego, nie zważając, że L’onee szarpie ją i bije jak oszalała.- Uważaj, głupia, albo wyrzucę cię stąd- syknęła wściekłe bogini.L’onee nie przyjęła tego ostrzeżenia do wiadomości.Poczuła, że coś się zmienia.Był to powolny, mozolny proces, ale po kilku minutach zaczęła przemierzać ciemność.Niemal natychmiast stwierdziła, że leży na twardym gruncie i że jest już dzień.21Zarda z AkkadistranuWyczuwała wokół siebie aurę przerażenia.Jego źródłem były łkania i jęki kobiet, płacz dzieci, napięte głosy mężczyzn -niezliczonych kobiet, dzieci i mężczyzn, krzyczących ze strachu.Te okropne odgłosy przypomniały L'onee, gdzie się znajduje.Co nie znaczy, by przedtem miała co do tego wątpliwości.L’onee wstała, rozejrzała się pospiesznie i westchnęła z ulgą.Nie dostrzegła śladu Inezni.Ptah leżał na pryczy, na wysokości jej kolan.Wyglądał na martwego.Spoczywał bez ruchu, bez najmniej­szego drgnienia, bez widocznych oznak powracającej świadomo­ści.L’onee znów powiodła wokół znużonym wzrokiem, by przyj­rzeć się otoczeniu.Ze wszystkich stron otaczały ich mury.Przestrzeń między nimi miała około kanba kwadratowego powierzchni i była zatłoczona ludźmi.W dali, za linią muru, widać było wyszkolone skriery Zardy, które rozpędzały się i wzbijały, po czym nurkowały w dół, znikając z pola widzenia, eskadra za eskadrą.L’onee zadrżała, prze­rażona tym, co się dzieje.Tutaj, na jednym z terenów ćwiczeb­nych dla skrierów, znajdował się kres wędrówki ludzi porwanych z Gonwonlane.Wróciła spojrzeniem do tego miejsca.Po raz pierwszy zauwa­żyła, że prycza, na której leży Ptah, znajduje się w specjalnej, ogro­dzonej części dziedzińca.Było tu gęsto od innych prycz, a na każdej leżeli ludzie, niekiedy nawet po kilku na jednej.Niektórzy wstawali i oddalali się jak lunatycy, ale zaraz wprowadzano następnych, któ­rzy zajmowali wolne miejsca.Dzieci, mężczyzn, kobiety.L’onee przysiadła na skraju pryczy Ptaha i czekała.Ineznia nie zwlekałaby, nie teraz - myślała rozpaczliwie.Zabiłaby Ptaha, gdy tylko stałoby się to możliwe, czy był świadomy, czy nie.Przede wszystkim zabrałaby prawdziwe ciało Inezni z powrotem do mia­sta Ptah - nie ryzykowałaby tak w mieście, gdzie metal był po­wszechnie używany.Po czym wysłałaby swoją esencję na powrót do pałacu w Gadirze, weszła w ciało Zardy z Akkadistranu i wy­dała stosowne rozkazy.Z szybkością lotu skrierów- albo biegu grimbów - żołnierze pospieszyliby je wypełnić.W nagłym przypływie paniki potrząsnęła gwałtownie nieru­chomym ciałem.- Obudź się, Ptahu! - zawołała ściszonym głosem.- Obudź się!Ciało nie drgnęło.Leżało w śmiertelnym bezruchu pod jej nie­spokojnymi dłońmi.Jeśli naprawdę nic nie mogło mu pomóc, to powinna go zostawić, a także opuścić ciało Niyi i powrócić do Nushirvanu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl