[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grimma w cichości ducha była jednak przekonana, że nigdzie nie będziewystarczająco daleko.Wspięła się na prowizoryczną platformę kierowniczą, czyli na deskę przymocowanądo bocznych ścian kabiny.Obecni spojrzeli na nią wyczekująco.Pocieszające było to,że bez trudu można było stąd widzieć drogę i zespoły na podłodze, a te zespoły z koleibez trudu widziały ją.Eliminowało to całe zamieszanie z sygnalizacją czy sznurkiem,czego musieli używać po opuszczeniu Sklepu. Spróbujcie teraz! dotarł do niej stłumiony głos Dorcasa.Coś szczęknęło.221Potem zawirowało.A potem Jekub ryknął.Dzwięk odbił się od metalowych ścian, wprawiając je w drżenie.Był tak głębokii głośny, że właściwie nie był dzwiękiem, ale zjawiskiem, które najpierw powodowałostwardnienie powietrza, a potem nim waliło.Kto mógł, padał płasko i próbował sięczegoś złapać na dygoczącej podłodze kabiny.Grimma zatkała uszy.Zobaczyła Dorcasa gnającego slalomem między leżącymii dziko machającymi nomami.Zespół przy pedale gazu spojrzał na niego zgodnie ni-czym ucieleśnienie niewinności, ale przestał napierać na deskę.Grzmot zamienił się w głęboki pomruk, który co prawda wciąż przenikał do szpikukości, ale nie próbował ani przewrócić, ani rozsadzić głowy.Dorcas zawrócił i wspiąłsię na platformę, często przy tym przystając dla złapania oddechu.Gdy dotarł na górę,siadł ciężko i otarł czoło. Jestem na to za stary oświadczył. Jak się osiąga pewien wiek, powinnosię przestać kraść wielkie pojazdy, taka jest brutalna prawda.A tak w ogóle to działacałkiem dobrze.Możesz nas stąd zabrać?222 Co? Sama?! zdziwiła się Grimma. A dlaczego nie? No.myślałam, że Sacco albo ktoś będzie tu i. Urwała, zła sama na siebie:odruchowo pozostawiła kierowanie komuś w spodniach tylko dlatego, że je nosił. Mieliby na to wielką ochotę! parsknął Dorcas. Ba, kochaliby to! Wypadli-byśmy stąd jak wariaci i gnali przed siebie, nie wiadomo gdzie.%7ładnych takich! Chcęspokojnie i miło przejechać przez pola.Właściwe określenie to: łagodnie.I nie nerwo-wo. Pochylił się nieco i wrzasnął w dół: Wszyscy gotowi?!Odpowiedział mu nerwowy chórek przytaknięć. Właśnie mi przyszło do głowy, że Sacco jako szef zespołu przy pedale może niebyć najlepszą kandydaturą. mruknął Dorcas i wstał. Dobra.Przypadkiem niejesteś przestraszona? Kto? Ja?! Skądże.To nie jest żaden problem. No, to ruszamy!Zapadła cisza przerwana jedynie pomrukiem silnika.Grimma skupiła się wewnętrznie.223Gdyby Masklin tu był, nadawałby się do kierowania znacznie lepiej niż ona.Al-bo Angalo.Albo choćby Gurder.a tymczasem nikt nawet już o nich nie wspominał.Nomy musiały się tego nauczyć dawno temu, w miejscu pełnym lisów i innych możli-wości niemiłej śmierci: jak ktoś zaginie, to należy przestać o nim myśleć, bo inaczej niemiałoby się czasu na myślenie o czymkolwiek innym.Tyle tylko że ona nie potrafiłaprzestać o nim myśleć.Dorcas objął ją delikatnie, widząc, że drży. Powinniśmy byli wysłać grupę na lotnisko wymamrotała. Okazalibyśmy,że się martwimy i. Nie mieliśmy czasu, a potem nie mieliśmy głowy powiedział łagodnie.Kiedy wrócą, wyjaśnimy im to.Masklin zrozumie. Tak szepnęła. No to teraz Dorcas odsunął się o krok w drogę!Grimma odetchnęła głęboko i zakomenderowała głośno. Pierwszy bieg i powoli naprzód!224Zespoły ożyły, ciągnąc, pchając i przesuwając każdy swoje.Jekubem lekko wstrzą-snęło, silnik zmienił ton i maszyna szarpnęła do przodu.I stanęła.Silnik parsknąłi umilkł.Dorcas uporczywie studiował własne paznokcie, mrucząc: Ręcznyhamulecręcznyhamulecręcznyhamulec.Grimma przyjrzała mu się średnio życzliwie i ryknęła: Spuścić ręczny hamulec! Teraz jeszcze raz pierwszy bieg i powoli naprzód!Coś szczęknęło i.cisza. Odpalsilnikodpalsilnikodpalsilnik wymruczał Dorcas, gapiąc się przed siebie.Tym razem Grimma przyjrzała mu się całkiem nieżyczliwie. Ustawcie wszystko w pozycjach wyjściowych i odpalcie silnik! krzyknęła.Wszystko tak, jak było, zanim zaczęliśmy! Ręczny hamulec zaciągnąć czy zostawić? rozległ się z dołu głos Nooty, do-wodzącej zespołem ręcznego hamulca. Co? Nie powiedziałaś, co zrobić z ręcznym hamulcem wyjaśnił uprzejmie Sacco.225Otaczające go nomy zaczęły uśmiechać się szeroko.Grimma pogroziła mu palcem. Jak będę musiała tam zejść i wytłumaczyć wszystkim razem i każdemu z osobna,co ma zrobić z hamulcem, to gorzko tego pożałujecie! ostrzegła. Teraz przestańciechichotać i robić z siebie idiotów, a wezcie się do roboty! Nie mamy całego dnia, żebystąd wyjechać!Na dole coś kliknęło, Jekub ryknął, tyle że znacznie ciszej niż za pierwszym razem,i powoli ruszył do przodu.Rozległy się wiwaty. No! pochwaliła Grimma. Tak już lepiej! Drzwidrzwidrzwi wymamrotał Dorcas. Nie otworzyliśmy drzwi! Pewnie, że nie otworzyliśmy, bo i po co? zdziwiła się Grimma. Przecież toJekub!Rozdział czternastyV. I powiadam wam, że na naszej drodze nie stanie nic, albowiem jest tu Jekub,który śmieje się z Płotów i Barier wszelakich.Księga nomów, Jekub, w.ITo była bardzo stara szopa.I mocno zniszczona.Kołysała się przy silnym wietrze, a jedyną w miarę nową rzeczą była kłódka nadrzwiach, w które Jekub uderzył z prędkością jakichś sześciu mil na godzinę.Szopa227zadzwięczała jak gong, oderwała się od fundamentów i została dociągnięta prawie dopołowy kamieniołomu, zanim rozpadła się w kłębie rdzy i dymu.Z tego kłębu wynu-rzył się Jekub na podobieństwo ciężko wkurzonego kurczaka wypadającego z bardzostarego, pancernego jajka.I stanął.Grimma pozbierała się i nerwowo otrzepała z rdzy. Stanęliśmy zauważyła po chwili, gdyż w głowie wciąż jej huczało. Dla-czego stanęliśmy, Dorcas?Minęła dłuższa chwila, nim Dorcas odpowiedział, ponieważ łomot, z jakim wydo-stali się na zewnątrz, skutecznie pozbawił go oddechu. Bo nikt nie ustał na nogach, jak sądzę wyjaśnił w końcu. Dlaczego jecha-liśmy tak szybko? Trochę się nie zrozumieliśmy! zawołał z dołu Sacco. Przepraszamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]