RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ile klonów tego modelustworzono? Ale lepiej unikać myślenia o Gregorym, bo jest onzwiastunem kolosalnych problemów.Mathilde zamyka się na chwilę z bankowcem i zaraz wraca.Niesamowite, że to takie proste.Córka wręcza mi grubąkopertę.Odruchowo podsuwa mi policzek do pocałunku; żałuje swojejoschłości, ale już za pózno.Myśli, że jestem wściekły;chciałbym coś powiedzieć, lecz nie bardzo wiem co.Zciskamnie za ramię.Teraz, kiedy oddała mi już połowę swojego majątku, zdaje się odczuwać ulgę.Mówi tylko:- Obiecałeś, pamiętaj.A potem się uśmiecha, jakby jej było wstyd, że się powtarza,że okazuje mi nie dość zaufania.Jakby się wstydziła, że się boi.Przy metrze rozstajemy się.- Trochę się przespaceruję.W rzeczywistości czekam, aż odjedzie, po czym z kolei jaschodzę.Nie miałem odwagi przedłużać tego spotkania.Nastawiam komórkę na tryb wibrujący i wsuwam do kieszenispodni.Według moich obliczeń powinna dotrzeć do domu zajakieś pół godziny.Mijam kolejne stacje, zmieniam linię,wędruję korytarzami, telefon obija mi się o udo.Na stacjiprzesiadkowej, zamiast wskoczyć do pociągu, siadam najednym z foteli, z którego podnoszę niezle już wymięty  LeMonde.Czytam: Pracownicy stanowią w chwili obecnej największe zagrożenie dla finansowego bezpieczeństwaprzedsiębiorstw.Zerkam na zegarek, nerwowo przerzucając gazetę.Stronaósma: Rekordowy wynik na licytacji jachtu Shahida Al-Abbasiego: sto siedemdziesiąt cztery miliony dolarów.Siedzę jak na rozżarzonych węglach i trudno jest mi się skon-centrować.Nie musiałem długo czekać.Pospiesznie wyjmuję komórkę ispoglądam na ekran.Mathilde.Przełykam ślinę, czekając, ażdzwonek umilknie; Mathilde nie zostawia wiadomości.Próbuję skupić myśli na czym innym.Strona piętnasta: Poczteromiesięcznej okupacji fabryki pracownicy Desforges aprzystają na podwyżkę w wysokości trzysta euro iprzerywają blokadę.Ale dwie minuty pózniej Mathilde znowu dzwoni.Rzut okana zegarek, szybko obliczam.Nicole jeszcze nie wróciła, ale itak będzie w domu przede mną, a nie chcę, żeby Mathildezostawiła wiadomość na naszej sekretarce.Po trzecim dzwonkuodbieram.- Tato!Brak jej słów.Mnie też.- Jak mogłeś.- zaczyna. Ale tylko na tyle potrafi się zdobyć.Jest w domu.Przedchwilą zobaczyła męża z przefasonowaną twarzą i dowiedziałasię, że poszedłem do niej, bo z nim mi się nie udało.Musiała też przyznać się mężowi, że oddała swojemu ojcu ichwspólne pieniądze.Są wściekli; rozumiem ich.- Posłuchaj, dziecinko, zaraz ci wyjaśnię.- PRZESTAC!Ryknęła.Na cały głos.- Oddaj mi te pieniądze, tato! NATYCHMIAST mi je oddaj!W obawie, że zaraz zabraknie mi odwagi, mówię:- Już ich nie mam, dziecinko, przed chwilą zapłaciłem nimiza posadę.Cisza.Nie wiem, czy mi wierzy, bo wszystko, czym byłem dotąd wjej oczach, rozpłynęło się w nowym obrazie mojej osoby,niewyobrażalnym i strasznym.I nie tylko musi zrewidować całą dotychczasową wiedzę oswoim ojcu, ale gorzej: będzie musiała z tym żyć.Więc trzeba jej dodać otuchy.Powiedzieć, że nie powinna siębać.- Pamiętaj, dziecinko, masz moje słowo!Tym razem nie musi szukać słów.Jej głos jest poważny i spo-kojny.W kilku sylabach zamyka sedno swojej myśli.- Jesteś łajdakiem.To nie opinia, lecz stwierdzenie faktu.Wychodząc ze stacji,przyciskam do piersi kopertę: moją przepustkę do panteonuojców rodziny i dzieci łajdaka.16Mathilde nie zadzwoniła.Była tak wściekła, że sama przyszła.Z taką siłą i furią nacisnęła klawisz domofonu, że miałemwrażenie, iż nie odrywała od niego palca przez cały ten czas,kiedy wchodziła na górę, a potem zasypała mnie wyzwiskami wobecności swojej matki.%7łądała, żebym natychmiast oddał pieniądze, które mi pożyczyła, wrzeszczała, że jestem oszustem.Wolałem nie myśleć, że koperta z pieniędzmi nadal leży wszufladzie mojego biurka i że wystarczyłoby zrobić kilkakroków, żeby ją uspokoić, żeby wszystko wróciło do normy.Skoncentrowałem się, sięgnąłem do swoich ostatnich rezerwjak u dentysty, który zabiera się do bolącego zęba.Wszystko poszło zle.Co było rzecz jasna do przewidzenia,niemniej sprawiło mi ogromną przykrość.Dlaczego w żaden sposób nie mogą mnie zrozumieć? To dlamnie zagadka.Choć w istocie niezupełnie.Początkowo dla Ma-thilde i Nicole bezrobocie było pewnym pojęciem, pewnymkonceptem: czymś, o czym piszą w gazetach, o czym się mówiw telewizji.Ale wkrótce rzeczywistość im uświadomiła, jakbardzo powszechne stało się bezrobocie.Bardzo szybko okazałosię, że trudno nie zetknąć się z osobą bezpośrednio nimdotkniętą, nie spotkać kogoś mającego bezrobotnego wśródnajbliższych.Jednak dla Mathilde i Nicole rzeczywistość tanadal pozostawała mglista, bezrobocie bezsprzeczniewystępuje, lecz można z nim żyć; wiadomo, że istnieje, aledotyczy tylko innych.Tak jak głód na świecie, jak bezdomni,jak AIDS.Jak hemoroidy.Dla tych, których bezpośrednio niedotknęło, pozostaje abstrakcyjnym tłem.I nagle, kiedy nikt siętego nie spodziewał, bezrobocie zadzwoniło do naszych drzwi.Zachowało się jak Mathilde; położyło gruby paluch naprzycisku domofonu, tyle że nie wszyscy słyszeli jego dzwonekrównie długo.Na przykład ci, którzy rano idą do pracy, przezcały dzień pozostają poza jego zasięgiem, słyszą go dopierowieczorem po powrocie do domu.I to tylko ci, którzy mieszkająz bezrobotnym, albo kiedy ten temat pojawi się w wieczornymdzienniku.Mathilde ów dzwonek słyszała rzadko, tylko wniektóre wieczory lub weekendy, kiedy nas odwiedzała.I tu jestwłaśnie ta zasadnicza różnica: mnie bezrobocie już dawnozaczęło rozrywać bębenki w uszach.I jak im to wytłumaczyć!?Gdyby Mathilde dopuściła mnie do głosu, spróbowałbym jejwytłumaczyć, jak niebywałe dopisało mi szczęście (praca, naktórą miałem bardzo realne widoki) ale ona, ledwie sięodezwałem, znów zaczęła wrzeszczeć.Krzyczała i waliła pięścią w stół.Nawet się już zastanawiałem, czy aby nie potłuczedopiero co kupionych naczyń.Nicole nie odzywała się.Siedziała skulona w kącie pokoju i wpatrywała się we mnie,cicho płacząc, jakbym odstawiał najbardziej żałosny spektakl,jaki w życiu widziała.W końcu zrezygnowałem z prób wytłumaczenia się.Poszedłem do swojego gabinetu, lecz to nie wystarczyło.Mathilde z rozmachem otworzyła drzwi i znów zaczęła miwymyślać.Nie mogła się w żaden sposób uspokoić.Teraznawet Nicole próbowała przemówić jej do rozsądku,przekonywała, że krzyki i wrzaski niczego nie zmienią, żetrzeba podejść do sprawy bardziej konstruktywnie, zastanowićsię, co konkretnie można zrobić.Gniew Mathilde zwrócił sięprzeciwko matce.- A co można zrobić? Zwrócisz to, co mi zabrał?A potem znowu do mnie:- W twoim interesie NAPRAWD leży oddać mi tepieniądze, tato! W twoim interesie NAPRAWD leży zwrócićmi je przed terminem kupna mieszkania, bo jak.I tu nagle urwała.Zaślepiona furią, dopiero teraz to zrozumiała: nie będziemogła nic zrobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl