[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy jesteś zadowolony?- Zadowolony? Ja jestem szczęśliwy, uczona głowo z Bagdadu - zapiał zachwycony sędzia.- I z pozyskania złotych dinarów, i z udzielenia lekcji tamtemu zadufkowi.Bagdadczyku, proś mnie teraz, o co zechcesz.Zasłużyłeś na nagrodę.Ledwie główny sędzia Pendżykentu zamilkł, zza Nasreddinowych pleców wychylił się garncarz Arsłan Sadułła i szepnął błagalnie:- Mnie wysłuchaj, panie sprawiedliwy.Mam prośbę.Bardzo pilną.Sędzia machnął niecierpliwie ręką.- Cicho siedź, marny robaku - burknął.- Nie tobie winienem wdzięczność, lecz uczonemu gościowi z dalekiego Bagdadu.Osądzanie trudnych spraw to wcale nie to samo, co lepienie z gliny garnków albo dzbanków.Tu zręczne palce nie wystarczą.Tutaj trzeba wielkiej głowy na karku i szlachetnego oleju w tej głowie.- Mądrość szeroką rzeką płynie z twoich ust, panie sprawiedliwy - przytaknął gorliwie garncarz i ciągnął nie zrażony: - Właśnie dlatego przybyliśmy do ciebie.Zacny ten bagdadczyk przyjechał, aby ci się tylko pokłonić.Ciężka sprawa nie jemu, ale mnie ramiona przygniata do ziemi, wieczorem zaś oczu zmrużyć nie pozwala.- Zgadza się - Hodża Nasreddin nie zwlekając poparł garncarza.- Do Pendżykentu przywiodła mnie jedynie sława twej mądrości roznoszona przez karawany kupieckie po całym Wschodzie.Sprawę nie cierpiącą zwłoki ma natomiast garncarz Sadułła.Wspominałem o niej przed chwilą.Pamiętasz chyba? Jeśli pragniesz wynagrodzić mnie za pomoc w rozwiązaniu zagadki beka Pendżykentu, proszę, dopomóż teraz Arsłanowi.Sędzia nie protestował.- Niechaj będzie, jak mówisz, uczona głowo z Bagdadu - rzekł.- Powiadaj zatem ty, lepiglino, co dręczy cię i spać nocami nic daje.Garncarz w kilku zdaniach opowiedział historię złotych monet znalezionych w starym dzbanie, a następnie skradzionych przez podstępnego bogacza.Kadi wysłuchał uważnie opowieści kulawego Arsłana, po czym kwadrans drapał się za uchem w wielkiej zadumie.Wreszcie otworzył usta:- Obiecałem, więc słowa dotrzymam.Bogacza z twojej wioski, lepiglino, wezwę tu i rzecz całą osądzę jak należy.Jutro z samego rana wyślę zbrojnych ludzi, aby przywiedli go do Pendżykentu.Za siedem dni staw się w moim domu wraz ze świadkami.Zobaczymy wtenczas, kto z was dwóch prawdę powiada, a kto łże.Kłamstwo na podobieństwo szydła w worku długo zataić się nie da.- Za tydzień? Za siedem dni? Ojej - jęknął garncarz.- Panie sprawiedliwy, dlaczego nie jutro, nie pojutrze, a dopiero za tydzień?- No właśnie.Nie dałoby się odrobinę wcześniej? - wtrącił się mędrzec bucharski.- Chciałbym pozostać w Pendżykencie aż do końca sprawy, a czasu nie mam zbyt wiele.Długa droga przede mną.- Mowy nie ma o pośpiechu - główny sędzia Pendżykentu energicznie zaprzeczył.- Czyżbyś zapomniał, uczony mężu z Bagdadu, że przysłowie prawdę gada? Na przysłowiu nikt się nie zawiódł.Ani wczoraj, ani przed stu laty.- Przysłów znam wiele.Rozmaitych - wyznał Hodża Nasreddin i zapytał: - O którym myślisz, ostojo sprawiedliwości?- “Gdy się głupek śpieszy, to się szatan cieszy" - wysylabizował kadi i zatarł ręce z uciechą.- Albo takie: “Z wielkiego pośpiechu bywa kupa śmiechu".Sam więc widzisz, uczona głowo z Bagdadu, że pośpiech ludziom przezornym pożytku nie przynosi.O głupcach zaś wolę nie wspominać.Zresztą innego wyjścia nie mamy.Jutro bowiem wyjeżdżam w pilnej sprawie w góry.Wracam za kilka dni.Za pięć, a może za sześć.- Gdybyś wyznał od razu, że zamierzasz opuścić Pendżykent, nie musiałbyś szperać pod turbanem w poszukiwaniu przysłów.Stare przysłowia nie są wszakże laską, by podpierać się nimi co kroku - odpowiedział Hodża Nasreddin i skłonił głowę w geście pożegnania.- Idziemy.Powrócimy w te progi za tydzień.Niechaj Allach w tym czasie darzy cię, ostojo sprawiedliwości, krzepkim zdrowiem i spokojem.Przy furcie Mohammad Mag zatrzymał Hodżę za połę chałata i rzekł półgłosem:- Zaczekaj chwilkę w cieniu, bagdadczyku- bucharczyku [ Pobierz całość w formacie PDF ]