[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kasztelan Miedziany, który opiekował siętwierdzą górującą nad miasteczkiem Mrocznym, był człekiem posuniętym w la-tach, a mimo to poprowadził swoich ludzi do obrony zamku.Niestety, wysokiepodatki pobierane na obronę całego wybrzeża pustoszyły zamkowy skarbiec oddłuższego już czasu, toteż stan twierdzy pozostawiał wiek do życzenia.KasztelanMiedziany padł w walce jako jeden z pierwszych.Szkarłatne okręty zajęty Mrocz-ną Twierdzę nieomal bez wysiłku i przemieniły w stertę gruzu, którą jest do dzisiaj.* * *W odróżnieniu od drogi Mocy szlak, którym ruszyliśmy następnego dnia, no-sił wyrazne ślady przemijania czasu.Bez wątpienia ongiś był traktem bardzo sze-rokim, ale odkąd wdarły się nań drzewa, pozostał nie szerszy niż leśna dróżka.Moi towarzysze narzekali na wyboje, wystające korzenie, zagradzające drogę ga-łęzie i inne przeszkody, które pokonywaliśmy przez cały dzień, a dla mnie istnąprzyjemnością było wędrowanie po drodze, która nie groziła mi w każdej chwiliodebraniem zmysłów.Cieszyłem się grubym mchem porastającym dawny bruk,cienistym wzorem rzucanym na ziemię przez pączkujące gałęzie drzew, tropamizwierzyny widocznymi na poszyciu.Zlepun, jak zwykle, wyprzedzał nas znacznie, po czym galopem wracał, byjakiś czas truchtać obok królowej Ketriken.Następnie wypuszczał się znowu.Zaktórymś razem wrócił do błazna i do mnie z wywieszonym ozorem, obwieszcza-520jąc, że tego wieczoru będziemy szukać dzików, gdyż ich śladów było wokół bezliku. Nie zgubiłem żadnego dzika, toteż nie będę żadnego szukał odparł tref-niś wyniośle.Podzielałem jego uczucia.Wspominając chorą nogę Brusa, pamiętałem, bysię trzymać z dala od dzików z ostrymi szablami. Lepiej zające przesłałem Zlepunowi. Poszukajmy zajęcy. Zające dla ludzi o zajęczych sercach prychnął pogardliwie i zniknąłw gąszczu.Dzień był na tyle chłodny, że maszerowało się przyjemnie, a zielony las pach-niał jak lasy w Księstwie Kozim.Królowa Ketriken prowadziła nas, pogrążonaw zamyśleniu, a Pustka i Wilga szły na końcu, zatopione w rozmowie.Pustkaciągle zostawała z tyłu, choć i tak przybyło jej sił i wigoru w porównaniu z po-czątkiem podróży.Tak czy inaczej, obie kobiety szły spory kawałek za nami. Dlaczego pozwalasz Wildze wierzyć, że jesteś kobietą? zapytałem tref-nisia cicho.Odwrócił się do mnie, zatrzepotał rzęsami i przesłał mi całusa. A nie jestem nią, książątko ty moje? Pytam poważnie obruszyłem się. Pieśniarka cię ma za kobietę, a nadodatek uważa, że jesteś we mnie zakochany.Jej zdaniem wczoraj wieczoremmieliśmy schadzkę. A nie mieliśmy? obrzucił mnie zalotnym spojrzeniem. Błaznie.! Ach! westchnął z głębi serca. Może prawda jest taka, że obawiamsię jej pokazać dowód mej męskości, gdyż wszyscy inni mężczyzni pózniej by jąrozczarowali.Patrzyłem na niego bez słowa tak długo, aż spoważniał. Pozwól Wildze mieć własne zdanie.Niech wierzy w to, w co jej łatwiejuwierzyć. Nie rozumiem. Pragnęła się komuś zwierzyć i, zrządzeniem losu, wybrała mnie.Może ła-twiej jej było zdobyć się na szczerość, gdy uznała, że także jestem kobietą westchnął znowu. Oto jest kwestia, do której przez wszystkie lata życia po-między twoją rasą nigdy nie przywykłem.Przywiązujecie ogromne znaczenie dopłci. Trudno jej odmówić ważności. Bzdura! przerwał mi. Wszystko się sprowadza do sposobu sikania!Dlaczego to takie ważne!?Zbaraniałem. Nie możesz jej zwyczajnie powiedzieć odezwałem się po dłuższym mil-czeniu że jesteś mężczyzną i w ten sposób zakończyć sprawę?521 To nie zakończy sprawy, Bastardzie odparł stanowczo.Wdrapał się napień zwalonego drzewa, zaczekał, aż podejdę. Gdyż wtedy będzie chciała siędowiedzieć, dlaczego jej nie pożądam.Będzie musiała znalezć jakąś skazę wemnie lub postrzeże to jako swoją winę.Nie.Nie widzę potrzeby poruszania tegotematu.Zresztą Wilga ma pewne wady, charakterystyczne dla minstreli.Wyobra-ża sobie, że wszystko na tym świecie, obojętne jak intymne, może być tematemdyskusji.Albo jeszcze lepiej, pieśni.O tak!Na środku leśnego traktu przybrał wyszukaną pozę śpiewaka.Udatnie naśla-dował Wilgę przygotowującą się do śpiewania.Zaśpiewał pełnym głosem:A kiedy nasz trefniś siusiać sobie będzieTo jak? Na stojąco, czy może przysiadzie?Zciągnijmy mu spodnie! Popatrzmy, jak ciurka!Okaże się, czy jest tam ptaszek, czy też dziurka.Skłonił się, ukłonem artystycznym, jakim pieśniarka często kończyła swe wy-stępy.Chciało mi się śmiać, a jednocześnie miałem ochotę zapaść się pod ziemię.Wilga poczerwieniała, ruszyła żwawiej, ale Pustka chwyciła ją za rękaw i rzekłacoś surowo.Potem obie spojrzały na mnie.Nie był to pierwszy raz, kiedy szy-derstwa trefnisia wprawiały mnie w zakłopotanie, ale teraz czułem się wyjątkowopodle.Błazen brykał, wywijał kozły na ścieżce.Pośpieszyłem za nim. Czy ty naprawdę musisz ranić uczucia innych? spytałem go gniewnie. Nie zastanawiałem się nad tym, tak samo jak ona się nie zastanowiła, żepowątpiewanie w moją męskość może mnie zaboleć. Pogroził mi długim pal-cem. Przyznaj się.Zadałeś mi pytanie, nie myśląc, czy nie zrani ono mojejpróżności.Jak byś się czuł, gdybym zażądał dowodu, że jesteś mężczyzną? Ach! przygarbił się nagle, jakby uszła zeń cała energia. Szkoda słów na podobnedrobiazgi, jeśli wziąć pod uwagę, co nas czeka.Daj temu spokój, Bastardzie, i jauczynię tak samo.Pozwól, niech Wilga mówi o mnie ona , jeśli tak jej wygod-niej.Ja ze wszech sił postaram się to ignorować.Powinienem był na tym zakończyć dyskusję.Niestety zrobiłem inaczej. Problem pozostaje nie rozwiązany, bo Wilga jest przekonana, że ty mniekochasz próbowałem wyjaśniać.Obdarzył mnie dziwnym spojrzeniem. Kocham. Miałem na myśli uczucie, jakie istnieje pomiędzy kobietą a mężczyzną.Wziął głęboki oddech. To znaczy? No. Był taki denerwujący.Czemu udawał, że nie rozumie? Piesz-czoty.522 To dlatego mężczyzna kocha kobietę? przerwał mi nagle. Dla piesz-czot? Są wyrazem miłości! Czułem, że muszę się bronić, choć nie potrafiłbymstwierdzić dlaczego.Podniósł jedną brew. Znowu mylisz kochanie z sikaniem rzekł spokojnie. To coś więcej niż sikanie!Jakiś ptak z krzykiem poderwał się do lotu [ Pobierz całość w formacie PDF ]