[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był zakamuflowanym symbolem krzyża, który w pierwszych latachchrześcijaństwa mógł nowym wyznawcom nieznanej dotąd wiary zle się kojarzyć.Trójząb byłwłócznią rybaków, a przecież zgodnie z ewangelią Chrystus był rybakiem ludzi.W historiiUkrainy Tryzub pojawił się w chwili chrztu Rusi w X wieku.Prawdopodobnie był on oznaką chrześcijańskiego władcy.Jeśli przyjrzycie sięTryzubowi, to przypomina on swym kształtem koronę, a więc kolejny atrybut władzy.Myślęjednak, że Tryzub na mapie ma jakiś związek z UPA, która używała Tryzuba jako swojegogodła.O wiele ciekawsze jest to, gdzie go umieszczono.Patrzcie, znajduje się on w środkupomiędzy czterema wsiami.Przez środek znaku przepływa jakaś rzeczka.Zewnętrzneramiona zlewają się w jedno ze zboczami dwóch gór.Jak sądzę, Tryzubem oznaczono jakąśprzełęcz, przez którą przepływa rzeczka.Prawdopodobnie tam coś ukryto, skoro u podstawyznaku SS-man postawił czerwony krzyżyk.- Po co zrobił mapę, skoro nie można z niej odczytać, o jaki region Europy chodzi, niema tu żadnych nazw? - dziwił się Gustlik.- Niemiec myślał, że niewiele osób wie, z czym należy kojarzyć ten znak -powiedziałem.- Mapę mógł wykonać też ktoś inny i SS-man dostał ją w prezencie lub, cobardziej prawdopodobne, zdobył ją.- Porównajmy mapy - Maciek sięgnął po mapę Bieszczad.- Poczekaj - uniosłem dłoń.- Takich miejsc, które pasowałyby do mapy Niemca, samznam kilka.Pamiętaj jednak, że w Bieszczadach od zakończenia wojny wiele się zmieniło.Części wsi już nie ma.To wystarczy, żebyśmy szukali igły w stogu siana.- Więc jak znalezć to miejsce? - pytał Gustlik.- Musimy dowiedzieć się, czego szukamy.Inną skrytkę szykuje się ukrywając skarb, ainną - broń.Kolejny etap to poznać tereny, gdzie UPA była szczególnie aktywna, bo tampewnie jest interesujące nas miejsce.W tej chwili w obozie harcerzy podniósł się straszny rwetes.Słyszeliśmy krzyki,widzieliśmy błyski latarek.Wybiegliśmy na dwór.Deszcz już tylko lekko siąpił.- To wasi ludzie! - krzyknął Piotr wpadając pomiędzy nasze namioty.- Ktoś ukradłnaszą flagę.Wartownicy zagapili się, ale widzieli, że uciekł w góry.- Zaraz sprawdzimy - spokojnie powiedział Maciek.Zajrzał do wszystkich namiotów.- Brakuje Banderasa - oznajmił.- No właśnie - Piotr chwycił się pod boki.- Idzie - pokazałem postać wspinającą się po skarpie do obozu.- To ty - Piotr chwycił go za kołnierz tuż pod brodą.- Ja - spokojnie odpowiedział Banderas.- Ma pan coś do mnie?- Nie bądz bezczelny! - nie wytrzymał Piotr.- O co chodzi? - zapytał Banderas.- Flaga - Piotr wyciągnął rękę po flagę.- Masz ją pod pachą, nie udawaj - palcemwskazał zgrubienie pod kurtką Banderasa.Banderas zimno patrzył w oczy harcerza i ani drgnął.- Jeśli ktoś wam ukradł flagę, to - jak pamiętam z lektur szkolnych - powinniście terazbiadolić i czekać na list z żądaniami od tego spryciarza - powiedział po chwili.- Sztuka polega nie tylko na tym, żeby wykraść flagę, ale i nie dać się złapać -zauważył Maciek.- Skoro wam tak bardzo zależy, ale się zmoczy na deszczu.- Banderas wyjął zzapazuchy swój ręcznik, owo intrygujące Piotra zgrubienie.- Już się wykąpać w spokoju niemożna.Piotr odwrócił się na pięcie i wrócił do swojego obozu.- Dobranoc! - powiedziałem i zniknąłem w swoim namiocie.Maciek też poszedł spać, a Gustlik pokazał Banderasowi uniesiony w górę kciuk.Banderas tylko wzruszył ramionami.Rano obudził mnie gwizdek.Natychmiast otworzyłem oczy.Spojrzałem na zegarek,była szósta.Gwizdał Maciek.Wsadzał głowę do każdego namiotu i tak nas budził.Obaj zGustlikiem byli ubrani w dresy.- Rozgrzewka! - krzyczał Maciek.Po pięciu minutach staliśmy na dworze przecierając zaspane oczy.Przy wierzchołkachgór unosiły się kłębki waty.W bazie wszyscy spali, w kuchni dopiero rozpalano ogień wpiecach.- O rany! - jęczała Czarna.- To przecież kolonia karna, a nie obóz w górach.Skądmamy brać siły na to wszystko?- Mamy zakwasy - dodał Misiek.- Zakwasy mięśni trzeba rozruszać - stwierdził Gustlik.- Biegniemy - oznajmił Maciek.Ruszył przodem na leśną drogę prowadzącą przez dolinę Bereznicy.Biegliśmy za nimlekko powłócząc zesztywniałymi nogami.Lodowate, poranne powietrze wdzierało się wpłuca.Rosa moczyła nam nogawki [ Pobierz całość w formacie PDF ]