[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W Å›rodku wÄ…skiego pokoju z mikroskopijnym okienkiem siedziaÅ‚ na łóżku starszymężczyzna.MiaÅ‚ okoÅ‚o siedemdziesiÄ™ciu piÄ™ciu lat, lekkÄ… szczecinÄ™ siwego, nieogolonegozarostu i rzadkie wÅ‚osy.Spod brwi, z gÅ‚Ä™boko osadzonych oczodołów spoglÄ…daÅ‚y na mniegrozne, granatowe oczy.ZapadÅ‚e policzki i chuda szyja dopeÅ‚niaÅ‚y obrazu ascety.ByÅ‚szczupÅ‚y i wysoki, ubrany w czarne spodnie wpuszczone w wysokie brÄ…zowe buty ze skóry ibiaÅ‚Ä… luznÄ… koszulÄ™ z płótna przewiÄ…zanÄ… w pasie grubym sznurem.Przed nim na stole leżaÅ‚aotwarta stara ksiÄ™ga.Nad łóżkiem w prostej ramce wisiaÅ‚o zdjÄ™cie jakiejÅ› uÅ›miechniÄ™tejkobiety trzymajÄ…cej na rÄ™ce dziewczynkÄ™ z ogromnÄ… kokardÄ… we wÅ‚osach.Rysy twarzydziewczynki byÅ‚y nieco podobne do ascety.Na półce zauważyÅ‚em książkÄ™ teologicznÄ… wjÄ™zyku angielskim ze specyficznÄ… zakÅ‚adkÄ….- Pan walczyÅ‚ na Krecie? - zapytaÅ‚em mnicha po niemiecku.Jego oczy przypominaÅ‚y teraz gÅ‚Ä™binÄ™ lodowatego oceanu.Wciąż jednak milczaÅ‚.- BiaÅ‚a tkanina szerokoÅ›ci trzydziestu trzech milimetrów z wyhaftowanym zÅ‚otożółtÄ…niciÄ… napisem Kreta , obramowanym stylizowanymi liśćmi akantu - z pamiÄ™ciprzywoÅ‚ywaÅ‚em opis pamiÄ…tkowej odznaki przyznawanej niemieckim spadochroniarzom zaudziaÅ‚ w walkach na Krecie w maju 1941 roku.- WzdÅ‚uż krawÄ™dzi opaski bordiura w kolorzejak napis.- I co z tego? - sÅ‚owa mnicha przypominaÅ‚y skrzypienie.Chyba bardzo dawno niemówiÅ‚ po niemiecku.- Nic - wzruszyÅ‚em ramionami.- Ciekawe, skÄ…d pan to ma?- ZnalazÅ‚em.- MyÅ›lÄ™, że niemiecki spadochroniarz nie zgubiÅ‚by takiej pamiÄ…tki.- Pan zdaje siÄ™ zabÅ‚Ä…dziÅ‚.- asceta wstaÅ‚ i zrobiÅ‚ ruch, jakby chciaÅ‚ zamknąć drzwiprzed mym nosem.- W Bodrum sÅ‚yszaÅ‚em ciekawÄ… legendÄ™ o rybaku-mnichu - szybko powiedziaÅ‚em.Za plecami usÅ‚yszaÅ‚em czyjeÅ› ciche kroki.To szedÅ‚ przeÅ‚ożony klasztoru.Ascetycznymnich szybko coÅ› powiedziaÅ‚ do niego i tamten zszedÅ‚ na dół.- Teraz jest pan moim goÅ›ciem, ale i wiÄ™zniem - na twarzy ascety pojawiÅ‚ siÄ™ cieÅ„uÅ›miechu.- Wycieczka odjechaÅ‚a i nie ma pan jak wrócić do hotelu.ProszÄ™ - gestem zaprosiÅ‚mnie do celi.UsiadÅ‚em na brzeżku twardego łóżka.- Pan jest SÅ‚owianinem - stwierdziÅ‚ mnich.- A pan niemieckim spadochroniarzem - odparÅ‚em.- Czyżby w czasie wojny pilniestudiowaÅ‚ pan prace o wyższoÅ›ci ras i rozpoznaje pan SÅ‚owian.- W dzieciÅ„stwie mieszkaÅ‚em w GdaÅ„sku.Na podwórku miaÅ‚em kolegÄ™ Polaka.Copana tak zainteresowaÅ‚o w Bodrum?- Pewne malowidÅ‚o.- Kto pana tutaj przysÅ‚aÅ‚?- Nie uwierzy pan w mojÄ… historiÄ™ - zaczÄ…Å‚em opowieść.Wpierw przedstawiÅ‚em siÄ™ i streÅ›ciÅ‚em moje dotychczasowe przygody na tropieCassidy ego.- Jest pan policjantem? - wypytywaÅ‚ mnich.- Nie, ale pracujÄ™ dla tych lepszych przeciw zÅ‚ym.- Czemu mam panu wierzyć?Nie wiedziaÅ‚em, co odpowiedzieć.Mnich gestem zaprosiÅ‚ mnie na zewnÄ…trz.Naurwisku wiatr wiaÅ‚ chÅ‚odzÄ…c twarz mimo Å›wiecÄ…cego sÅ‚oÅ„ca na bezchmurnym niebie.ZrobiÅ‚omi siÄ™ zimno, wiÄ™c wyjÄ…Å‚em z plecaka bluzÄ™.Mojemu towarzyszowi najwyrazniej chłód niedoskwieraÅ‚.ProwadziÅ‚ mnie drogÄ… z klasztoru w dół.W pewnym momencie skrÄ™ciÅ‚ w gajoliwny, w lewo.SzliÅ›my teraz trawersujÄ…c zbocze wzgórza klasztornego.DoszliÅ›my do koÅ„caniewidocznej w trawie Å›cieżki na nawis skalny.Pode mnÄ… o skaÅ‚y z hukiem rozbijaÅ‚y siÄ™ciemnogranatowe fale i krążyÅ‚y mewy w poszukiwaniu żeru.Niemiec usiadÅ‚ na brzegu,opierajÄ…c rÄ™ce na kolanach podkulonych pod brodÄ™.PrzypominaÅ‚ w tej chwili romantycznegobohatera, który wybraÅ‚ samotniÄ™ klasztoru zamiast życia bez ukochanej kobiety.UsiadÅ‚emobok niego trzymajÄ…c siÄ™ przezornie z dala od krawÄ™dzi skaÅ‚y.ROZDZIAA PITYPOZCIG ZA PIRATEM DROGOWYM " WYPADEK NA MOZCIE" KRYSEK RATUJE DZIEWCZYNK " WIDOK NA POCIGZE ZAOMEM " ODPRAWA PRZED RAJDEM AYNY " KIEDYWRÓC DYREKTORKI LICEUM?W oddali wÅ›ród mgieÅ‚ byÅ‚o sÅ‚ychać klengor żurawi, a ptaki witaÅ‚y nowy dzieÅ„szalonym Å›wiergotem.W tej symfonii nie przeszkadzaÅ‚ im nawet warkot naszychsamochodów.Pan Jerzy przecieraÅ‚ zmÄ™czone oczy.Krysek uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ do swoich myÅ›li, alena jego nieoogolonej twarzy także byÅ‚o widać, że nie czuje siÄ™ zbyt pewnie i ma wielkÄ… ochotÄ™na kawÄ™.- No, nie! - zaprotestowaÅ‚ pan Jerzy na widok wysiadajÄ…cego z dodge a Olbrzyma zwiatrówkÄ… w dÅ‚oni.- ObÄ™dziemy siÄ™ bez takich urzÄ…dzeÅ„.Bardzo proszÄ™, redaktorze, nich panto schowa.- Tamten bÄ™dzie siÄ™ tÅ‚umaczyÅ‚, że widziaÅ‚ uzbrojonego czÅ‚owieka i dlatego niezatrzymaÅ‚ siÄ™, ze strachu - Krysek spokojnie poÅ‚ożyÅ‚ dÅ‚oÅ„ na ramieniu Olbrzyma.Dziennikarz zrezygnowany wrzuciÅ‚ broÅ„ do szoferki i podparÅ‚ siÄ™ w pasie rÄ™komaoczekujÄ…c, co wymyÅ›limy.Ryk motoru narastaÅ‚ z każdÄ… chwilÄ….Pan Jerzy przytknÄ…Å‚ do okaokular kamery mieszczÄ…ej siÄ™ w jego dÅ‚oni.StaÅ‚ na Å›rodku drogi.Krysek staÅ‚ oparty o maskÄ™swojego audi, a Olbrzym stanÄ…Å‚ jednÄ… nogÄ… na progu szoferki swojej machiny.Nisko zawieszony czerwony potwór z wÅ‚Ä…czonymi Å›wiatÅ‚ami halogenowymi mknÄ…Å‚wprost na nas [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]