RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Matt zdawał sobie sprawę, że nie jest pisarzem, choć nie było mu lekko z tąświadomością.Pisanie haseł reklamowych i powieści to nie to samo.To bolało, bardzo bolało.Ale i tak najgorsza była świadomość, że jego ambicja inieuzasadniona wiara we własny talent zmusiły całą rodzinę do przeprowadzki doKerry.Zrezygnował z pracy, odebrał rodzinie dom i po co?- Kawa? - szepnął Ciaran.Matt skinął głową.Niech będzie kawa, byle tylko odejść od komputera.Razem zeszli na dół, minęli dwa atelier - stłumiony śmiech oznaczał, że porannezajęcia mają się ku końcowi.Komitet wynajmował ośrodek na dwu- i trzydniowekursy plastyczne i weekendowe kursy pisania.Dzisiaj malarze zrezygnowali z zajęćw plenerze - Matt widział, jak taszczyli do atelier wielkie gałęzie i kamienie.Dobrze, że nie spotka się z nimi przy kawie.224 Kursanci robili sobie przerwę w tak zwanej bibliotece, w małym pokoiku, wktórym na ścianach wisiały dzieła absolwentów takich kursów, a na półkach stałypowieści napisane tu, w Kerry.Książki Ciarana zajmowały całą półkę.- Jak idzie? - zapytał Ciaran delikatnie.Za żadne skarby świata nie przyznałby,że rozpoznaje wszystkie symptomy załamania.Ciaran widział już tu, w ośrodku,różnych ludzi; niektórzy przyjeżdżali i nagle odkrywali głęboko ukryty talent: ichpalce tańczyły na klawiaturze, oryginalne pomysły zjawiały się nie wiadomo skąd.A inni latami czekali na taką okazję, oszczędzali na kilka dni w słynnym ośrodkupracy twórczej w Redlion i nagle przekonywali się, że to nie takie proste; słowa niespływają, trzeba je mozolnie układać w zdania, nieskładne i toporne.Matt należał niestety do tej drugiej grupy; miał zrozpaczoną minę człowieka,który wie, że popełnił błąd, ale nie wie, jak się do tego przyznać.- Dobrze - zapewnił Matt szybko.- Niezle.Nadal obmyślam plan akcji.- Jasne - przytaknął poważnie Ciaran.Pochylił się nad swoją kawą.Nie zapytał,jak można pracować nad planem, nie pisząc.Biedny Matt.Ciaran mu współczuł,było mu także szkoda jego uroczej, cichej żony.Oby Matt zrozumiał, że pisanie niejest dla niego, zanim zrujnuje życie całej swojej rodziny.Widział, jak Hope wędrujez dziećmi do miasteczka, wydawała się taka przygaszona i smutna.Teraz znalazłasobie pracę na pół etatu, pewnie mają kłopoty finansowe.Matt powinien spojrzećprawdzie w oczy i wrócić do domu.Tak byłoby lepiej i dla niego, i dla Hope.- Finula zaprasza was na przyjęcie w przyszłym tygodniu - rzucił od niechcenia.- Chętnie przyjdziemy - zapewnił Matt.Wszystko, byle przerwać nudę.Możezaleje się w trupa i chociaż na krótko zapomni, jaki z niego nieudacznik.Matt wziął zakręt na szosie z szybkością, zdaniem Hope, samobójczą.Nie było sensu prosić go, żeby zwolnił, pewnie by jeszcze przyspieszył.Niebałaby się tak bardzo, gdyby jechali innym samochodem, ale jej metro nie nadaje sięna wyścigi na wyboistych wiejskich drogach.Zaciskając pięści ze strachu, nerwowo zerkała do tyłu, na dzieci.Toby spał wdziecinnym foteliku, a Millie uśmiechała się od ucha do ucha.225 Podobnie jak ojciec uwielbiała szybkąjazdę i nieraz zdarzało się jej krzyczeć: Szybciej, tatusiu!"Wracali z zakupów w Killarney.Millie bardzo się cieszyła z nowych błękitnychbucików.Hope mniej, bo nie bardzo sobie wyobrażała, jak te buciki będą wyglądaćpo kilku dniach na wsi.Jak się czyści zamsz? Matt był w dość dobrym humorze, bokupił sobie nowy kryminał i kilka miesięczników komputerowych.Tobyzadowolony, bo Toby zawsze był zadowolony.A Hope była zła i rozdrażniona, bonic sobie nie kupiła, jeśli nie liczyć jedzenia i środków czystości.Ale doprawdy,płyn do czyszczenia toalet kupiony na promocji ekscytuje kobietę tylko wniewielkim stopniu.Liczyła, że kupi sobie coś taniego, lecz olśniewającego naprzyjęcie u Finuli tego wieczoru, ale o dziwo, w sklepach jakoś nie było ciuchówtanich i zarazem olśniewających.Starała się nie zwracać uwagi na wyścigowe zapędy Matta i w myślachprzeglądała zawartość swojej szafy.Jest bezpośredni związek między ciuchami a sympatią, zauważyła.Im bardziejkogoś nie lubisz, tym lepiej chcesz wyglądać na spotkaniu.Wynikało z tego, żenajrozsądniejszym rozwiązaniem było złapać za telefon i zadzwonić do DonatelliVersace, żeby szybko przysłała jej sukienkę.Niestety, nie ma wyjścia, musi iść na tocholerne przyjęcie.Nie wykręci się nawet opieką nad dziećmi, Finula jużpowiedziała, że nie ma sprawy, przyjdą z nimi i położąje spać w gościnnym pokoju.- Pewnie się nawet nie obudzą, kiedy przyjdziemy, żeby je zabrać do domu -perorował Matt radośnie, kiedy wtajemniczał Hope w ten plan.A jeśli się obudzą, niech Matt z nimi zostanie, pomyślała sobie Hope.Odmiesiąca był nie do wytrzymania, wiecznie w złym humorze i właściwie tylko onazajmowała się dziećmi.Poza tym to on chciał iść na przyjęcie, nie ona.O ósmej wieczorem wysiedli z samochodu przed domem Headley--Ryanów,elegancko ubrani.Millie i Toby wystąpili w odświętnych piżamach, przy czymMillie miała na nóżkach nowe buciki - nie chciała się z nimi rozstać.Matt włożyłgarnitur pd Paula Smitha, z szarą koszulą rozpiętą pod szyją.Efekt był rewelacyjny,swoboda i klasa zarazem.Hope uznała, że jej nigdy nie uda się połączyć swobody zklasą, więc zdecydowała się na klasę i wbiła się w małą czarną.Sukienka odpoczątku nieco za bardzo przylegała w talii i niestety z wiekiem nie stała sięluzniejsza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl