[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chyba jesteśmy na siebie skazane - oświadczyła Anneliese.- Pewniebędziesz chciała spać w mojej sypialni?Silkie oparła się o nią wygodniej.- Dobrze.Mam tylko nadzieję, że nie chrapiesz.445ROZDZIAA DWUDZIESTY CZWARTYPół roku pózniejIzzie wyciągnęła nogi i w duchu podziękowała za to, że Silver-Webbtak świetnie sobie radzi, w przeciwnym wypadku nadal liczyłaby każdygrosz i leciała klasą ekonomiczną.Nigdy dotąd nie leciała do Irlandiiklasą biznes i wspaniale było nie gnieść się na środkowym miejscu wrzędzie dla czterech osób.Nie pozwalała sobie myśleć o lotach w towarzystwie Joego.Były oneczęścią szaleńczej serii wydarzeń z zeszłego roku i symbolizowały okresw jej życiu, do którego nie miała ochoty wracać.Siedzenie w samolociena miejscu, za które sama zapłaciła, stanowiło nieodłączny element jejobecnego życia.Luksusowe wycieczki z Joem nie wchodziły już w grę.Joe.Zamknęła oczy i pozwoliła, by przepłynął przez jej myśli.Nieczęsto to ostatnio robiła, ponieważ kiedy już wślizgiwał się do jejmyśli, przejmował nad nimi kontrolę.Izzie pomyślała z żalem, że nawetwyimaginowany Joe ma tyle charyzmy, że przesiania sobą wszystkich iwszystko.Jego prawdziwa wersja dzwoniła pięć razy w ciągu ostatnich sześciumiesięcy, ale jakimś cudem zdołała nie odbierać tych telefonów.Pozwalała, by zostawił wiadomość, a potem ją odsłuchiwała. Chciałem się przywitać i powiedzieć, że myślę o tobie.Tak sięskłada, że dużo o tobie myślę, Izzie.Zadzwoń do mnie".446Wykasowała tę ostatnią wiadomość po odsłuchaniu jej trzy razy, ale itak pamiętała każde słowo. Zadzwoń do mnie".Pragnęła to właśnie zrobić.Po to, by się przekonać, o czym chciał znią porozmawiać, czy nadal jest z żoną, czy dotarło do niego, jak bardzoją zranił i jak wielkim poświęceniem było dla niej odejście od niego.- Ma pani ochotę na szampana lub sok pomarańczowy?- zapytał ją steward, pchając przed sobą niewielki wózek.Izzie uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.Wzięła sokpomarańczowy i kieliszek szampana na pózniej.Joe należał do przeszłości - terazniejszością była ta podróż do Irlandii,by po raz pierwszy zobaczyć Mitzi, córeczkę kuzynki, i babcię.Miała cichą nadzieję, że nie po raz ostatni.Babcia nadal przebywała wśpiączce, żyjąc, ale nie żyjąc w domu opieki.Anneliese ostrzegła Izzie, by przygotowała się na to, iż odwiedziny uniej nie będą łatwe.- Wygląda teraz bardzo słabowicie, skarbie - wyjaśniła jej przeztelefon.- To nadal Lily, ale nie ma jej tutaj, jeśli wiesz, co mam na myśli.Izzie mruknęła coś w odpowiedzi i udawała, że nie płacze.Wyglądałona to, że przez ostatnie miesiące nie robiła nic innego, tylko płakała.Zpowodu Joego i z powodu babci.Dwie wielkie pustki w jej życiu.- Mitzi jest słodkim maleństwem - kontynuowała Anneliese.-Będziesz nią zachwycona, Izzie.Wygląda dokładnie jak Beth, kiedy byław jej wieku, tyle że, co powtarzam Beth, Mitzi sypia.Mitzi miała już prawie pięć miesięcy i z okazji jej chrzcin odbywał sięwielki zjazd rodzinny.Jeśli Izzie miała być szczera, to tak naprawdę niemiała ochoty lecieć do domu na ten chrzest.Narodziny Mitzi były dla niejtrudnym momentem- nie znaczy to, że zazdrościła kuzynce jej małej córeczki, ale takbardzo bolała ją myśl, że nawet Beth udało się dokonać447tego, na czym ona poległa.Nikomu nie powiedziała, co czuje,ponieważ bardzo się tego wstydziła.Przecież tylko ktoś paskudny mógłsobie pozwolić na smutek z powodu braku dziecka, kiedy jego kuzynka jeurodziła, prawda?A potem, sześć tygodni po przyjściu na świat Mitzi, kiedy Izzie wpróbie zagłuszenia wyrzutów sumienia wysłała pocztą śliczną wyprawkęi wielką żyrafę z FAO Schwarz, zadzwoniła do niej Beth.W Nowym Jorku było już pózno i Izzie leżała skulona na sofie wspodniach od dresu i swetrze, i skakała po kanałach w telewizji.- Beth! - rzekła z zaskoczeniem.Od narodzin Mitzi nie rozmawiałyjeszcze ze sobą.- Jak się masz?- Jestem wykończona - westchnęła Beth.- Rytm snu Mitzi jest wtotalnej rozsypce i bez względu na to, jak bardzo się staram zaprowadzićjaką taką rutynę, nie udaje mi się.Marcus jest taki zajęty w pracy iwszystko robię sama, karmienie w nocy, karmienie w dzień, wszystko.Izzie zirytowała się lekko na kuzynkę za to, że nie uświadamia sobie,jaka z niej szczęściara, ale zachowała to dla siebie.W końcu po dość długiej chwili rozmowy o tym, jakiż wspaniały musibyć Nowy Jork w porównaniu z nudnym, starym Dublinem, i tym, żeBeth widziała w gazecie wywiad ze Steffi, najlepszym nabytkiemSilverWebb i jak to musi być cudownie pracować w modelingu, Bethprzeszła do sedna sprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]