[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vincy został zabity jednymciosem i nie krzyknął.Ale Vincy mógł krzyczeć, Gdyby sztylet nie ugodził pre-cyzyjnie prosto w serce, mógłby nawet zerwać się i krzyczeć z bólu.6) Poza tym dlaczego Vincy leżał, jeszcze zamiast nakładać maskę przed lu-strem? Pan zdążył na scenę w szalonym pośpiechu nie zabijając Vincy ego.Gdybypan musiał go jeszcze zabić, spózniłby się pan na przedstawienie.Ale Vincy niemiał powodu, żeby czekać do ostatniej sekundy i potem biec nakładając maskę nakorytarzu.Musiał ją nałożyć przed lustrem sam i sprawdzić, nie mając w dodatkugarderobianego.A zresztą Vincy leżał jeszcze nie na trzy minuty przed rozpoczę-ciem drugiego aktu, ale na mniej niż trzy.Przecież nie zabił go pan, wszedłszy.Musiał pan najpierw zamknąć za sobą drzwi, podejść do miejsca, gdzie był sztylet,wziąć sztylet, zawrócić do Vincy ego i zabić go.To by trwało przecież.A on le-żał ciągle, grzeczny, oczekujący śmierci! Dlaczego? A więc leżał na dwie minutyprzed rozpoczęciem akcji i nie zwracał na pana najmniejszej uwagi.Nie, to byłonie do pomyślenia.Tego nie umiałem w żaden sposób wyreżyserować.Zbrod-niarz i mordowany nie pasowali wspólnie do okoliczności, w których popełnionozbrodnię.Musiała więc ona zostać popełniona przez kogo innego. Brawo! powiedział Darcy po chwili milczenia. Ale jeżeli ja go niezabiłem, to przecież ktoś to musiał zrobić! Właśnie.Wiemy o tym i musimy teraz stwierdzić kto.A trzeba przy-znać, że zrobił pan wszystko, co leży w mocy jednego człowieka, żeby pomieszaćnam szyki i ściągnąć na siebie podejrzenia.Proszę, niech pan teraz opowie do-kładnie, wszystko od początku, ale nie zmieniając już żadnych faktów ani towa-rzyszących im okoliczności. Oczywiście na pewno nie zrobię tego teraz.Więc po zejściu Ewy ze sce-ny, na początku przerwy, byłem bardzo zdenerwowany.Ewa dostała w garderobieataku płaczu.Wołała na głos, że go nienawidzi, że powinno się zgładzić takiegonikczemnika, że ona mu zapłaci za wszystko.Słowem, była we łzach i rozgo-rączkowana, gdy zapukał jeden z robotników mówiąc, że Sawyer prosi mnie nascenę. Ile czasu był pan u panny Faraday? Pięć albo sześć minut.Trudno mi określić.Poszedłem z robotnikiem na sce-nę i zapytałem Sawyera, co się stało.Okazało się, że zgubił kartkę z naszkicowa-nym przeze mnie położeniem tych wszystkich krzeseł, które ustawia się w czasieprzerwy na scenie.Początkowo próbował ustawić je z pamięci, ale po paru minu-tach on i robotnicy doszli do wniosku, że nie mogą z tego wybrnąć.Pokazałemmu, co gdzie należy przestawić.Widząc, że mnie rozumie, poszedłem w kierunkugarderoby Vincy ego.Nie chciałem Vincy emu zrobić nic złego oczywiście, cho-ciaż dygotałem z wściekłości.Może nawet uderzyłbym go, nie wiem.Zacząłem94naprawdę nienawidzić tego człowieka. Urwał. On był plugawy. po-wiedział szczerze. Był stęchły.Ohydny, mały egoista, bez skrupułów i bez mó-zgu.Nie wiedziałem dobrze, co zrobię, kiedy wejdę.Przedstawienie było dopie-ro w połowie, a ja, jak każdy odpowiedzialny człowiek teatru, odczuwam zawszenadrzędność spektaklu nad wszystkim, co dzieje się poza sceną.Przedstawieniejest pewnego rodzaju świętością i widziałem już aktorki grające komediowe rólki,podczas gdy dzieci ich bredziły w domu w gorączce.Widziałem ludzi, którzy graliw dzień po śmierci ukochanych osób i schodząc ze sceny za każdym razem słania-li się i łkali, żeby przy drugim wejściu ukazać widowni zupełnie opanowaną twarzi bez zająknięcia recytować rolę.Więc mignęła mi nawet myśl, że jeżeli go teraznaprawdę mocno uderzę w złości, to mogę mu uniemożliwić wystąpienie i trzebabędzie zerwać spektakl.To dziwne, że człowiekowi przychodzą takie i myśli dogłowy, kiedy jest tak wściekły, że latają mu czerwone płatki przed oczami.Ale takbyło.W tej chwili spotkał mnie elektryk Caruthers, który rozmawiał z kimś w ku-lisie.Zaczął mówić coś o kablu jednego z reflektorów.Pytał, czy nie da się tegoreflektora zastąpić słabszym, który stał w tej sztuce bezużytecznie.Chociaż bar-dzo zwracam uwagę na działanie świateł, to wszystkie reflektory na kuli ziemskiejz moimi teatralnymi włącznie nic mnie w tej chwili nie obchodziły.Mimo to mu-siałem mu coś odpowiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]