[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Przepraszam pana, prosił pan by go powiadomić, jeśli ktoś będzie węszył koło wagonu, kiedy pan będzie w kawiarni — powiedział konduktor z podnieceniem po włosku.— Tak? — zabrzmiało to niedbale.— Był ktoś, jakiś Amerykanin.— Pięknie.Co on robił?Konduktor zdjął swą czapkę z daszkiem i podrapał się w zamyśleniu w sztywne włosy.— Miał coś ukrytego w torbie.Nie mogłem zobaczyć co to było, ale wydawało śmieszne, trzeszczące dźwięki.— A gdzie on jest teraz?— W pociągu, proszę pana.Czy chce pan, bym go obserwował?— Jeśli będę chciał, to powiem.— Tak jest, proszę pana — odpowiedział konduktor uniżenie.— Niech pan wskaże tego Amerykanina mojemu przyjacielowi w pociągu.Niech pan mu powie, że opowiedział mi pan już wszystko.— Tak jest, proszę pana.Mężczyzna wyjął dwa banknoty i wetknął je w kieszeń bluzy konduktora.— Dziękuję panu — odrzekł konduktor i odszedł pośpiesznie.Przynęta w postaci niezamkniętego wagonu towarowego, została połknięta.Plany musiały ulec odpowiedniej zmianie i oznaczało to przede wszystkim zajęcie się pewną niezakończoną sprawą na dworcu w Lozannie.* * *Perspektywa kolacji przy świecach z angielską pielęgniarką, która przybyła jako turystka, spowodowała, że Dieter Teufel przez cały dzień co chwila spoglądał na zegarek.Gdy pozostawało mniej niż dwadzieścia minut do końca pracy, zdecydował wreszcie, jak się ubierze na tę niecodzienną okazję.Niebieski lniany garnitur od Rosera Marca i kremowa koszula Christiana Diora.Nie mógłby nigdy pozwolić sobie na kupno tego typu modelowych ubiorów ze swej skromnej płacy.Mając jednak pieniądze, które otrzymał za wprowadzenie w błąd tego Amerykanina i jego pięknej asystentki czy raczej partnerki, przynajmniej raz w życiu mógł być rozrzutny.Musiał tylko ściśle wypełnić instrukcje.Nie miał pojęcia, o co w tej sprawie chodziło, nie mógł jednak skarżyć się, dostał dobrą zapłatę.A według czarnowłosego mężczyzny, otrzyma jeszcze więcej.Obserwował zbliżający się pociąg pasażerski z Interlaken.Był on pełen najmniej lubianego przezeń typu pasażerów: YUPPIES* (*Pokolenie dawnych hippisów, dobrze urządzone materialnie i dostosowane do sposobu życia amerykańskiej klasy średniej.–przyp.), wyposażeni w drogi sprzęt narciarski, opowiadający kłamliwe historyjki o swojej brawurze, a właściwie wykrzykujący je do krewnych na peronie.Przeszedł obok grupy oczekujących krewnych (zawsze stanowiło dla niego tajemnicę, dlaczego ludzie uparcie machali na powitanie już wtedy, gdy pociągu jeszcze nie było widać) i spojrzał ostro na kilkunastoletnią dziewczynę, która uderzyła goniechcący, lecz boleśnie łokciem w bok.Lokomotywa była już tylko o pięć jardów, gdy poczuł mocne pchnięcie czyjąś ręką w krzyż, zachwiał się i upadł na tory, a jego krzyk nagle zamilkł, gdy znikł pod hamującymi z piskiem kołami.* * *Karen Schelden weszła do hallu hotelu Hiltona punktualnie o ósmej wieczór.Whitlock, który przez ostatnie dziesięć minut obserwował wyjście siedząc wygodnie w fotelu, wstał i potrząsnął jej wyciągniętą ręką.— Dziękuję, że pan przyszedł — powiedziała z uśmiechem.— Obawiałam się, że po moim występie dziś rano może pan potraktować mnie jak osobę niespełna rozumu.— Ależ nie, chociaż przyznaję, że byłem zbity z tropu i zaciekawiony.Muszę powiedzieć, że wygląda pani uroczo dziś wieczór.Miała na sobie turkusową, jedwabną suknię, a świeżo umyte, czarne włosy spływały na jej wąskie ramiona.— Dziękuję — powiedziała miękko, bawiąc się nerwowo perłami.— Cóż, czy najpierw dobrniemy do końca z naszymi sprawami, czy może woli pan już teraz napić się czegoś?— Przejdźmy do restauracji, tam będziemy mogli swobodniej rozmawiać.Maitre d'hotel rozpromienił się widząc ją: — Ah guten Abend, Fraulein Schendel.— Guten Abend, Franz.Mam nadzieję, że pan Whitlock zamówił dla nas stolik — powiedziała, taktownie przechodząc na angielski.— Proszę, niech pani nie zmusza się do angielskiego tylko z mojego powodu.Mówię po niemiecku, tyle tylko, że mojemu niemieckiemu wiele jeszcze brakuje, by był poprawny.— Mówił pan znakomicie po niemiecku, panie Whitlock, gdy rozmawialiśmy poprzednio — powiedział Franz.— Chciałbym w to wierzyć.Ćwiczyłem wiele razy jadąc tu samochodem — odpowiedział Whitlock z uśmiechem.Karen zachichotała.— Ukryte talenty.— Pewne talenty udoskonalają się w ten sposób — odpowiedział Whitlock, gdy szli za Franzem w kierunku dwuosobowego stolika w rogu restauracji.— Czy często pani tu przychodzi? — zapytał Whitlock, gdy przyjęto ich zamówienie.— Służbowo, gdy firma płaci.W zasadzie nie lubię jeść kolacji poza domem.Może panu trudno w to uwierzyć, ale najbardziej lubię włóczyć się po domu w dżinsach i swetrze i jeść bolońskie spaghetti.Sądzę, że tak naprawdę to jeszcze nie dorosłam.— Gdzie nauczyła się pani angielskiego?— W Wielkiej Brytanii.Po ukończeniu uniwersytetuw Monachium pojechałam tam na trzy lata, jako asystentka w laboratorium, najpierw w Dounreay, potem w Calder Hall.Sprawami kontaktów z prasą zainteresowałam się dopiero po powrocie do Niemiec.— Jak długo pracuje pani w biurze prasowym?— Już pięć lat, przez ostatnie dwa lata jako kierownik biura prasowego tu, w Monachium.Także moim zadaniem jest zatrudnianie pracowników — jednak poza personelem technicznym.Strażnicy, sprzątaczki, kierowcy i tym podobni.Kelner pokazał butelkę wina [ Pobierz całość w formacie PDF ]