[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle błyskawicznie się schylił, i położył ją na mokrej drodze pod uniesioną podeszwą swojego lewego buta wspartego jedynie na obcasie.Przez chwilę zastanawiałem się, czy kilka ciężkich pocisków z hanyatti nie przewróci go do tyłu, uwalniając fiolkę, lecz natychmiast zrezygnowałem z tego pomysłu.szaleniec może lekkomyślnie igrać z życiem swoich bliźnich, ale nie ja, wszak byłem przy zdrowych zmysłach.Gdyby nawet istniała tylko jedna możliwość na milion, że zamiast wybawcą zostanę katem, nigdy bym nie podjął takiego ryzyka.- Laboratorium przeprowadziłem próby z tymi fiolkami.chyba nie muszę dodawać, że pustymi - mówił dalej Gregori swobodnym tonem.Ustaliłem że wystarczy nacisk trzech i pół kilograma, by je strzaskać.Przy okazji na wszelki wypadek przygotowałem tabletki z cyjankiem dla siebie i Henriquesa, bo szatański wirus, jak zaobserwowaliśmy w czasie eksperymentów na zwierzętach, zabija trochę później niż botulina i wywołuje większe cierpienia.A teraz będziecie kolejno do mnie podchodzili i oddawali pistolety, trzymając je za lufy.Musicie uważać, żebym nie stracił równowagi i nie rozdeptał fiolki.Ty pierwszy, Cavell.Odwróciłem pistolet i powolnym ruchem wyprostowanej ręki podałem go Gregoriemu z największą ostrożnością, by nie zakłócić mu równowagi.Nasza całkowita porażka i fakt że ten szaleniec i morderca zaraz ucieknie i prawie na pewno zrealizuje swoje niegodziwe plany, teraz po prostu się nie liczyły.Chodziło jedynie o to, żeby Gregori nie stracił równowagi.Wszyscy po kolei oddaliśmy mu pistolety.Potem kazał nam ustawić się w szeregu i ten głuchoniemy Henriques szybko i sprawnie nas zrewidował, szukając ukrytej broni Niczego nie znalazł.Dopiero wtedy Gregori ostrożnie zdjął but z fiolki, schylił się, podniósł ją i wsunął z powrotem do stalowego pojemnika.- Teraz chyba wystarczy nam broń konwencjonalna- odezwał się drwiąco.- Używając jej człowiek nie jest tak bardzo narażony na popełnianie błędów o.trwałych skutkach.Wziął dwa pistolety spośród tych, które Henriques ułożył w stos na masce humbera, i sprawdził, czy są odbezpieczone.Skinął na Henriquesa i zaczął coś szybko do niego mówić.sprawiało to niesamowite wrażenie - wszystko odbywało sięw absolutnej ciszy - Gregori poruszał wargami z przesadną artykulacją, nie wydając żadnego dźwięku.Trochę czytam z ust, ale niczego nie mogłem zrozumieć – prawdopodobnie rozmawiali w jakimś obcym języku, lecz nie po francusku ani po włosku.Kiedy Gregori skończył, Henriques ze zrozumieniem pokiwał głową, patrząc na nas dziwnym wzrokiem.To spojrzenie bardzo mi się nie podobało – Henriques wyglądał na człowieka wyjątkowo złośliwego.Lufą pistoletu Gregori wskazał na policjantów, którzy jechali za nim samochodem.- Ściągać mundury - rozkazał krótko.No, jazda!Policjanci popatrzyli na siebie i jeden z nich burknął przez zaciśnięte zęby - Ani mi się śni! - Zginiesz, idioto, jeśli tego nie zrobisz - powiedziałem - Nie wiesz z kim masz do czynienia? Rozbieraj się.- Za żadne skarby - zaklinał się policjant.-To rozkaz! - wściekle warknął Hardanger ponaglającym tonem.- Myślisz, że sprawisz mu więcej kłopotu, jeżeli zdejmie twój mundur z trupa? Rozbierajcie się - zakończył z naciskiem, powoli cedząc słowa.Z pewnym ociąganiem obaj potulnie zdjęli mundury i stali drżąc z zimna w ulewnym deszczu.Henriques pozbierał je i wrzucił do jaguara.- Kto w jaguarze obsługuje krótkofalówkę? - spytał Gregori.chociaż się tego spodziewałem, poczułem jednak jakby przebił mnie szpadą i zaczął nią wiercić.- Ja - odparł sierżant-- Świetnie - rzekł Gregori.- Połącz się z komendą główną powiedz im, że nas złapaliście i udajecie się do Londynu.Dodaj żeby odwołali wszystkie radiowozy z tego rejonu.oczywiście z wyjątkiem tych, które normalnie pełnią tu służbę patrolową.- Róbcie, co wam każe - odezwał się Hardanger zmęczonym głosem.- Myślę, sierżancie, że jesteście zbyt inteligentni, aby coś kombinować.Zrobicie dokładnie to, co on powiedział.,Sierżant skrupulatnie wykonał rozkaz.Nie miał wyboru czując lufę pistoletu, którą Gregori wciskał mu w ucho.Gdy policjant skończył, Gregori z zadowoleniem pokiwał głową.- To powinno wystarczyć - stwierdził spoglądając na Henriquesa, który wsiadał do humbera.- Nasz samochód i którym przyjechali ci dwaj, co tak się trzęsą, ukryjemy w lesie i na wszelki wypadek uszkodzimy w nich rozdzielacze.Do świtu nikt ich nie znajdzie.Po odwołaniu obławy, mając policyjnego jaguara i te dwa, mundury, oddalimy się stąd chyba bez najmniejszych trudności.Potem zmienimy samochód - Z żalem spojrzał na jaguara.- Kiedy w komendzie głównej zorientują się że zagineliście, ten wóz będzie już dobrze znany.Pozostał tylko jeden problem co zrobić z wami? Rzucając obojętne spojrzenia spod ociekającego wodą kapelusza zaczekał, aż Henriques ukryje oba samochody a potem spytał - Czy w jaguarze jest latarka? Chyba to przepisowe wyposażenie, sierżancie?- Jest w bagażniku - flegmatycznie odparł sierżant.- Wyjmij ją – rozkazał Gregori, uśmiechając się z miną tygrysa schwytanego w pułapkę i patrzącego na człowieka, który ją wykopał i sam też w nią wpadł.– Nie mogę was zastrzelić, choć zrobiłbym to bez wahania, gdyby ten dom stał trochę dalej.Nie będę próbował was ogłuszyć, bo wątpię żebyście nie stawiali oporu.Nie mogę was związać , ponieważ nie mam w zwyczaju nosić przy sobie tylu lin i knebli, żeby unieruchomić i uciszyć ośmiu ludzi.Ale wydaje mi się, że szopa czy stodoła powinna zapewnić mi to, czego wymagam od prowizorycznego więzienia.Sierżancie, zgaś reflektory w samochodzie, włącz latarkę i ruszaj tam.Reszta dwójkami za nim.Pani Cavell pójdzie ze mną na końcu.Będzie miała lufę mojego pistoletu między łopatkami, a jeśli któryś z was zechce uciekać albo w inny sposób sprawi mi kłopot, to po prostu nacisnę spust.Nie miałem wątpliwości, że to zrobi.Żaden z nas nie miał.Budynki gospodarcze okazały się puste, to znaczy nie było w nich ludzi.Z obory dochodziły odgłosy poruszających się iprzeżuwających krów-skończyła się już pora wieczornego dojenia.Gregori nie zatrzymał się przy oborze.Minął mleczarnię, stajnię zamienioną na garaż dla traktorów, dużą wybetonowaną chlewnię i paszarnię.Zawahał się przechodząc koło stodoły, a potem znalazł dokładnie to, czego szukał.Muszę przyznać, że dokonał właściwego wyboru.Długi, wąski budynek z kamienia miał okna, które tak bardzo przypominały strzelnice, że człowiek instynktownie podnosił wzrok w poszukiwaniu murów obronnych zwieńczonych blankami [ Pobierz całość w formacie PDF ]