RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obawiam się, że łączna liczba zachowań, behawiorów, które rodzą złe skutki, jest u ludzi większa niż liczba tych, które rodzą skutki dobre.Może dzieje się tak ze względu na większą rozmaitość działań złych.Kiedy ktoś daje jałmużnę — to po prostu daje jałmużnę i koniec, a jak ktoś morduje dzieci albo zabawia się w myśliwego polującego na przedstawicieli własnego gatunku, wtedy otwiera się przed nim koszmarna, wielowymiarowa przestrzeń możliwości.Ludzie zacni często nie chcą o tym wiedzieć.Ale to trochę przypomina zakrywanie na mapie Ameryki, by udawać, że jej nie ma — działanie magiczne, a zarazem nieskuteczne.— Widzę, że nie sposób uwolnić się od tematu sta w świecie.— Rozmawiamy w piątek, wyszedł właśnie kolejny numer Magazynu „Gazety Wyborczej”, a w nim ogromny reportaż o dużej grupie chłopców, kochanych, pielęgnowanych, z rodzin zamożnych, którzy mordują, kłamią, kradną, zabijają dzieci, gwałcą, filmują na wideo te akty gwałtu, by ofiarę zmusić do następnych aktów.Ich zupełna moral insanity woła o pomstę do nieba.Jak już mówiłem, nie zaliczam się do grona przeciwników kary śmierci, podniośle mówiących o godności życia, choć wolałbym oczywiście tych zwyrodniałych gwałcicieli jakoś odosobnić.Jeżeli jednak nie ma skruchy, jeżeli nie ma śladu współczucia, synitonii, to nie może być odpuszczenia.A młodocianych przestępców zamyka się w poprawczaku, z którego uciekają, żeby mordować dalej.Nie ma odpowiedzi na pytanie, dlaczego, nie ma odpowiedź na pytanie, po co.To są często igraszki, kończące się pozbawieniem życia człowieka, ale całkowicie bezinteresowne — poza tym, że dostarczają rozkoszy.Jan Józef Szczepański napisał wstrząsające opowiadanie, które jest fikcyjną, ale opartą na rzeczywistości, pseudoreportażową historią zbiorowego samobójstwa, jakiego (dokonała grupa sekciarzy, chcąc się przenieść z Ziemi do rakiety lecącej za kometą Hale’a–Boppa.Dla mnie to była lektura bardzo ważka.Mówi ;się w takich przypadkach ogólnie: aberracja, a Szczepański pokazuje, że z bliska oglądani, ci łudzicie mogą się okazać dosyć normalni, zwyczajni.A skopcy? Duża pieczęć, mała pieczęć… „Życie to sen wariata śniony nieprzytomnie”.Czasem myślę, że głównym moim błędem, kiedy pisałem Summę technohgiae, nie był brak umiejętności przewidywania pewnych zjawisk albo zła ocena stopnia trudności pewnych rozwiązań, tylko nadmiar ufności pokładanej w racjonalnie myślącej istocie, jaką jest fikcyjny bohater książki.Ludzie, niestety, nie są tacy przyjemni.Ale najłatwiej o mizantropię…— Zaczęliśmy od niebezpieczeństw Internetu, teraz katalog zagrożeń znacznie się rozszerzył — Dotknęliśmy już kwestii biotechnologii…— Największym zagrożeniem w tej dziedzinie wydaje mi się możliwość przekraczania powstałych ewolucyjnie i przez miliony, setki milionów lat utrwalonych granic międzygatunkowych.Jednym słowem — mosty transgeniczne.Brzmi to jak żart: o, facet z sercem świni, chociaż taka operacja na pewno ma dobre strony i poszerza możliwości ratowania życia, poza tym przecież człowiek nie kocha sercem, tylko głową.Ale problem pozostaje i zdolność akceptacji podobnych przemian wydaje się na razie ograniczona.Natomiast technologia wnika pomału w nasze życie.Pewien mój znajomy, jeden z najwybitniejszych współczesnych dramaturgów polskich, zawsze mówił, że chciałby się urodzić w czasach feudalnych, ale oczywiście jako członek klasy panującej: służba zgięta w ukłonach, dworacy, wszyscy na usługi.Teraz ludzie marzą, że służbę zastąpią automaty.Ale ten medal ma dwie strony.— Czy dziś, inaczej niż przed czterdziestu laty, przede wszystkim dostrzega pan zagrożenia?— Pro domo sua — jako niechciany prorok — powiem z satysfakcją, że ludzie podłączeni do rozmaitych sieci otrzymują dziennie od 180 do 200 informacji o charakterze listów i są zmuszeni przeprowadzać surowy ich odsiew, w przeciwnym bowiem razie rychło trafiliby do domu wariatów.I na razie nikt jeszcze nie wymyślił na to lekarstwa, można co najwyżej uciec na bezludną wyspę.Dzieje się dokładnie to, w czym zawsze dostrzegałem niebezpieczeństwo epoki, w której informacja miała nas zaprowadzić do raju.— To prawie jak przekleństwo demona drugiego rodzaju z „Cyberiady”; wszyscy poplątani informacyjną taśmą.— Istotnie.Na szczęście Opatrzność przydała mi sekretarza, który to wszystko porządkuje; za to obsypuję go nieustannie ogromną liczbą zaproszeń na rozmaite imprezy…Wracając zaś do moich proroctw.Leży przede mną artykuł, o którym zuchwale powiem: nigdy bym się nie spodziewał, że tego dożyję.„Taking life by bits”, to znaczy: „rozkładamy życie na kawałeczki”.Otóż istnieje pewien najprostszy żywy twór, nazywa się mycoplasma genitalium.To, że twory owe żyją w genitaliach, nie jest istotne; ważne, że są bardzo malusieńkie.Jest to najmniejsze ze znanych stworzeń, pracuje i żyje dzięki 468 genom.I teraz naukowcy próbują zredukować liczbę tych genów, żeby się przekonać, przy jakiej ich liczbie komórka wciąż jeszcze zdolna jest do odnowy i przemiany materii, dzięki której może istnieć.Pojawiła się też tak zwana wirtualna inżynieria życia.Wszystkie oznaki wskazują na to, że kiedyś dojdzie do powstania technologii życia i będzie to technologia niesłychanie mikroskopijna.Geny to przecież molekuły, którymi operować trudno, zwłaszcza że z reguły pracują w środowisku półpłynnym, w koloidach — więc się projektuje w komputerach tak zwane wirtualne bakterie lub wirtualne komórki.I w ten sposób schodzą się dwa dopływy; z jednej strony wiedza o genach, a z drugiej — aparatura komputerowa umożliwiająca wirtualizację, czyli stworzenie modelu bakterii.Wiele genów nie działa tylko na zasadzie, na jakiej funkcjonuje w murze cegła: są one aktywnymi współsprawcami życia.Nawet w tym nieszczęsnym stworzeniu, mycoplasma, zredukowanym mniej więcej do trzystu kilkudziesięciu genów, całość jest w dalszym ciągu niezwykle skomplikowana, składa się z wielu warstw, z wielu współłączących się, sprzężonych zwrotnie dodatnio i ujemnie procesów.Jest to sprzężenie typu homeostatycznego, są tam rozmaite systemy molekularne, które wpływają na przemianę cukrów, glukozy, które dostarczają energii itd.Badacze nauczyli się już wypstrykiwać geny z tego mycoplasma, ale nie umieją go z nukleotydowych elementów poskładać z powrotem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl