RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zemel bowiem nieraz wpoprzek stanÄ…Å‚ nieomylnoÅ›ci kobiecej.Na przykÅ‚ad, podczas gdy żona utrzymywaÅ‚a, że sta-nowczo kury jajka nieść przestaÅ‚y, Zemel wynajdowaÅ‚ w różnych dziurach podwórza caÅ‚egniazda jaj.Szczególnie dzieci lubiÅ‚y Zemela.OczekiwaÅ‚y one Å›wiÄ™ta, ażeby z nim siÄ™ bawić.ZemelspeÅ‚niaÅ‚ każde ich żądanie; w ogrodzie postawiÅ‚ huÅ›tawkÄ™, dla lalki Maryni wybudowaÅ‚ maÅ‚ełóżeczko, JÄ™drusia godzinami nosiÅ‚  na barana.ByÅ‚a to ulubiona zabawa malca, który letniÄ…porÄ… wybiegaÅ‚ nad wieczorem na spotkanie robotników i wracaÅ‚ do domu na plecach Zemela,trzaskajÄ…c z bacika i wykrzykujÄ…c: Wio! Wio!Pomimo jednak lat caÅ‚ych, w ciÄ…gu których zżywaliÅ›my siÄ™ z Zemelem, zbliżenie to niemogÅ‚o siÄ™ stać zupeÅ‚nym.PomiÄ™dzy nami staÅ‚o coÅ›, co odpychaÅ‚o mnie od niego.WidziaÅ‚emw nim uzurpatora, który dziÄ™ki szczęśliwym okolicznoÅ›ciom zajÄ…Å‚ miejsce na robocie ,i wdomu moim, z którego korzystaÅ‚, dziÄ™ki sprytowi swojemu i mojej sÅ‚aboÅ›ci charakteru.UstÄ™-powaÅ‚em tym narzuconym okolicznoÅ›ciom, w gÅ‚Ä™bi duszy atoli czuÅ‚em ciÄ…gle wyrzuty.Nareszcie udaÅ‚o mi siÄ™ wypeÅ‚nić obowiÄ…zek.Wskutek Å›mierci mojego brata, zostaÅ‚em wÅ‚a-Å›cicielem folwarku.WziÄ…Å‚em wiÄ™c dymisjÄ™ z kolei i przygotowaÅ‚em siÄ™ do przeniesienia nanowe siedlisko.Na moje miejsce wyznaczony zostaÅ‚ dobry mój znajomy, pan Walenty.Skorotylko przybyÅ‚, wprowadziÅ‚em go zaraz na sÅ‚użbÄ™.Wieczorkiem zaÅ› przy herbacie w pogawÄ™d-ce obznajmiÅ‚em go z miejscowymi stosunkami.MiÄ™dzy innymi zarekomendowaÅ‚em mu sta-Å‚ych moich robotników, których pracowitość i uczciwość wypróbowaÅ‚em przez lat kilka. Serdecznie dziÄ™kujÄ™ koledze  zawoÅ‚aÅ‚ ucieszony, wyjmujÄ…c notes. Niechże ich nazwi-ska zapiszÄ™ sobie dla pamiÄ™ci.ZaczÄ…Å‚em dyktować: Mateusz Okrutny.Grzegorz PuchaÅ‚a.Piotr PuchaÅ‚a. Czy to bracia? Krewni zapewne.CaÅ‚a wieÅ› skÅ‚ada siÄ™ z samych Puchałów.Dalej:Maciej PÄ™czek.Marcin DÄ™bowski.JÄ™drzej Zalega.248 Józef Andrzejszyk.WÅ‚adysÅ‚aw PrÄ…dek.Maciej SosiÅ„ski. To już dziewiÄ™ciu, zatem jeszcze jeden. Jan.PiÄ™tala.Pan Walenty zapisaÅ‚, po czym zamknÄ…Å‚ książeczkÄ™ i schowaÅ‚ do kieszeni.Zatem wszystkojuż skoÅ„czone.OdetchnÄ…Å‚em gÅ‚Ä™boko, swobodnie  od lat kilku po raz pierwszy.ZdawaÅ‚o misiÄ™, że spadÅ‚ ciężar, który trzymaÅ‚ pod prasÄ… swobodÄ™ moich myÅ›li.OdjechaÅ‚em wkrótce, jak można byÅ‚o najprÄ™dzej.KosztowaÅ‚o mnie trochÄ™ jeszcze rozsta-nie siÄ™ z Zemelem, ale byÅ‚ to już koniec nareszcie.ZresztÄ… Zemel, pomagajÄ…c przy przenosze-niu rzeczy na furÄ™, okazaÅ‚ siÄ™ zupeÅ‚nym niemrawÄ…, tak niedołężnym, że dziwiÅ‚em siÄ™, jak tensam czÅ‚owiek przed paru laty tak zrÄ™cznym byÅ‚ i zwinnym.Gdy wsiadaliÅ›my na bryczkÄ™, wy-beÅ‚kotaÅ‚ słów niezrozumiaÅ‚ych parÄ™, ukÅ‚oniÅ‚ siÄ™ czapkÄ… do ziemi, i odjechaliÅ›my.Pamięć o Zemelu Ochmanie przez dÅ‚ugi czas przechowaÅ‚a siÄ™ w naszej rodzinie.%7Å‚ona do-syć czÄ™sto wspominaÅ‚a o nim.Czasami napomknÄ…Å‚ JÄ™druÅ› lub Marynia.KiwaÅ‚em w takichrazach potakujÄ…co gÅ‚owÄ… i prawdziwÄ… ulgÄ™ mi sprawiaÅ‚o, gdy rozmowa przeszÅ‚a na innyprzedmiot.Dość prÄ™dko bowiem przekonaÅ‚em siÄ™, niestety, że wspomnienie o Zemelu niejed-nokrotnie zatruwać mi bÄ™dzie chwile życia.MyÅ›laÅ‚em czÄ™sto o jego sukmanie niebieskiej, otym wzroku dziwnym, jakim patrzyÅ‚ na mnie, o dÅ‚ugiej postaci schylonej nad Å‚opatÄ….Co onteraz robi? Czy domek jego wyglÄ…da tak wesoÅ‚o jak dawniej? Czy w oborze stojÄ… jeszczedwie krowy i konik? Nie odpowiadaÅ‚em sobie na te pytania.CzuÅ‚em w gÅ‚Ä™bi żal jakiÅ›, nieza-tarty, nieminiony, i caÅ‚ej siÅ‚y woli używaÅ‚em, ażeby myÅ›leć o czym innym.Szczególnie sta-waÅ‚ mi na myÅ›li, gdym przejeżdżaÅ‚ przez tor kolejowy.Po upÅ‚ywie lat kilku wypadÅ‚o mi przejeżdżać za interesami przez te znajome dobrze miej-sca, gdzie sÅ‚użyÅ‚em jako urzÄ™dnik kolejowy.ZmieniÅ‚o siÄ™ po trosze wszystko.MyÅ›lÄ… wróci-Å‚em do dawnych wspomnieÅ„.Pan Walenty przeniósÅ‚ siÄ™ już gdzie indziej.%7Å‚aÅ‚owaÅ‚em tegoniezmiernie, gdyż utraciÅ‚em sposobność powitania dawnego mojego mieszkanka, w którym,jak mi siÄ™ obecnie zdawaÅ‚o, byÅ‚o mi tak dobrze, jak nigdy w życiu.ZwykÅ‚e zÅ‚udzenie.Prze-jeżdżajÄ…c przez SkórkówkÄ™ poznaÅ‚em chatÄ™ Zemela.Smutno jakoÅ› wyglÄ…daÅ‚a.DostrzegÅ‚emnawet jego samego; rÄ…baÅ‚ drzewo na podwórzu. Jedz prÄ™dzej!  krzyknÄ…Å‚em na woznicÄ™.Furman zaciÄ…Å‚ konie.Ale zaledwie ujechaliÅ›my kilka kroków, zjawiÅ‚ siÄ™ Zemel obokbryczki.PoznaÅ‚ mnie i przybiegÅ‚ powitać.Trzeba byÅ‚o przystanąć. Jakże wam idzie, mój Zemelu?  zapytaÅ‚em.Nie odpowiedziaÅ‚ mi na razie.KiwaÅ‚ na żonÄ™, wyglÄ…dajÄ…cÄ… z sieni, krzyczÄ…c: Nasz pan! Nasz pan!PrzybiegÅ‚a jego żona.Pochwycili obie moje rÄ™ce i caÅ‚owali je silnie, serdecznie.Oczy ichbÅ‚yszczaÅ‚y rozrzewnieniem.Nie mogÅ‚em dopytać siÄ™ o nic.Po chwili kobiecie pierwszej roz-wiÄ…zaÅ‚ siÄ™ jÄ™zyk. Bida u nas, proszÄ™ pana.Ziemia nie wyżywi.Na kolei męża już nie przyjmujÄ….KoniasprzedaliÅ›my.Onegdaj krowÄ™ za podatek nam zabrano.Zemel dÅ‚ugi czas przemówić nie mógÅ‚.OdezwaÅ‚ siÄ™ wreszcie grubym swoim, powolnymgÅ‚osem: Jakże siÄ™ panu szczęści? Dobrze, dziÄ™kujÄ™ wam, Zemelu. A pani? Zdrowa, zdrowa. A pan Jendrusz? Chodzi do szkół, duży już chÅ‚opiec.Kobieta przerwaÅ‚a nam:249  My za paÅ„stwa co dzieÅ„ modlimy siÄ™ przy pacierzu. Tak, tak  rzekÅ‚ Niemiec. Drugiego pana takiego nie znajdzie. DziÄ™kujÄ™ wam  przerwaÅ‚em  dziÄ™kujÄ™, ale Å›pieszy mi siÄ™.Zemel znowu pochwyciÅ‚ mojÄ… rÄ™kÄ™ i przycisnÄ…Å‚ do ust. Niech panu Pan Bóg da wszystko najlepsze.Konie ruszyÅ‚y, bryczka potoczyÅ‚a siÄ™ po drodze.NasunÄ…Å‚em czapkÄ™ na oczy, ażeby zakryćłzy, które czuÅ‚em pod powiekami.Po chwili mgÅ‚Ä… jakÄ…Å› zaszÅ‚y mi oczy.Nie widziaÅ‚em aniwioski, ani nawet furmana, który siedziaÅ‚ tuż przede mnÄ….A wÅ›ród turkotu kół usÅ‚yszaÅ‚emraz jeszcze za sobÄ… gruby, dziwnie jakoÅ› dzwiÄ™czÄ…cy gÅ‚os Zemela: Niech panu Pan Jezus.Ujechawszy dobrÄ… wiorstÄ™ obejrzaÅ‚em siÄ™.Zemel staÅ‚ jeszcze na drodze.250 KONSTANTY M.GÓRSKI1862  1909 NajwiÄ™kszy Górski z caÅ‚ej rodziny Górskich  jak wyraziÅ‚ siÄ™ o nim Henryk Sienkiewicz urodziÅ‚ siÄ™ ów przyszÅ‚y pisarz w Królestwie Polskim, ale prawie caÅ‚e życie spÄ™dziÅ‚ w Kra-kowie albo za granicÄ…, studiowaÅ‚ bowiem w Berlinie, pracowaÅ‚ przez kilka lat w Paryżu, aprócz tego stale odbywaÅ‚ podróże po Europie zachodniej, zwiedzajÄ…c biblioteki i muzea ichÅ‚onÄ…c w siebie uroki dawnej kultury artystycznej.Z wyksztaÅ‚cenia filolog i historyk sztuki, z nastroju melancholik, z usposobienia esteta,najlepiej czuÅ‚ siÄ™ Górski w maÅ‚ym, ale dobranym towarzystwie podobnych sobie ludzi: filozo-fów, pisarzy i artystów, caÅ‚ymi godzinami rozprawiajÄ…c z nimi o rzeczach i sprawach kultury,cedzÄ…c wycyzelowane słówka oraz recytujÄ…c wÅ‚asne i cudze utwory poetyckie, pamięć miaÅ‚bowiem wybornÄ… i potrafiÅ‚ bez zajÄ…knienia przytaczać caÅ‚ymi stronicami Horacego czy Goet-hego, Heinego czy Musseta.ZaprowadziÅ‚o go to usposobienie na salony arystokracji krakowskiej, z którÄ… byÅ‚ zresztÄ…skoligacony przez żonÄ™, z domu ChÅ‚apowskÄ….BrylowaÅ‚ też w owych salonach przez dÅ‚ugielata, rozpraszajÄ…c swój wielki talent na grzecznoÅ›ci towarzyskie i zdobywajÄ…c wÄ…tpliwÄ… sÅ‚awÄ™koteryjnÄ…, chociaż staÅ‚y przed nim otworem wrota do sÅ‚awy prawdziwej; literackiej albo na-ukowej.,,Utalentowany, dowcipny, wyksztaÅ‚cony  wspominaÅ‚ go po latach Boy-%7Å‚eleÅ„ski nie daÅ‚ mimo wszystko swojej peÅ‚nej miary; zaczÄ…Å‚ jako poeta, skoÅ„czyÅ‚ jako historyk sztuki,wart byÅ‚ lepszego losu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl