RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet granitowo twarda czaszka Hymira nie wytrzymała takiego uderzenia.Pękła, niczym skorupka jajka.Thor się rozejrzał.Tylko on i Tyr stali żywi na pobojowisku.Bóg gromu powoli podszedł do otoczonego wianuszkiem pokrwawionych ciał Tyra.— Wybacz, przyjacielu — rzekł na wpół przepraszająco.— Musiałem zabić twego ojca.Jeśli pragniesz pomsty.— Nie — Tyr uśmiechnął się smutno.— Hymir przestał być moim ojcem, gdy złamał dane nam słowo.Nie mówiąc nic więcej, zawrócili ku chacie Egila, gdzie czekali na nich Thjalfi, Roskwa i koźli zaprzęg.O TYM, JAK THOR SAMOTRZEĆ WYPRAWIŁ SIĘ DO UTGARDU(wg: Harbard.26; Lokas.60;62; Gylfag.)Wstawał szary poranek, gdy do bramy pałacu Bilskirnir zaczął się dobijać na wpół pijany Loki.W końcu służący otworzył mu odrzwia i zaprowadził przed oblicze rozgniewanego Thora.— Loki, łamago, jak śmiesz mnie budzić o tej porze!? — ryknął bóg gromu.— Wybacz, bracie — odparł Loki, ledwo się trzymając na nogach — ale właśnie wracam z Walhalli, gdzie biesiadowałem z Odynem.Otóż dzisiejszej nocy pewien skald z Midgardu umilał nam śpiewem długie nocne czuwanie.I tenże poeta twierdził, że widział wzniesioną niedawno twierdzę króla olbrzymów Jótunnów, Skrymira (Bezmiernego).Zamek ten zwie się Utgard, tak samo jak cała kraina Thursów, a mieszkają w nim najsilniejsi z olbrzymów.— Utgard, powiadasz — zamyślił się Thor.— Ale co to mnie może obchodzić?— Ależ musi cię obchodzić — z głupim uśmiechem odpowiedział bóg ognia.— Skald twierdził, że tamtejsze Thursy są silniejsze od ciebie.Że nawet stare olbrzymki z Utgardu dadzą sobie z tobą radę— Co!? — Thor zerwał się z łoża i sięgnął po Mjóllnira.— Gdzie jest Utgard? Natychmiast tam idę!— Uspokój się, bracie — powstrzymał go Loki.— Chciałbym się wyspać, a potem ruszyć razem z tobą, żeby zobaczyć twe zwycięstwo — i dodał półgębkiem, by Thor nie usłyszał — lub porażkę.— Dobrze, Loki, jutro ruszamy.Solidnie się przygotuj do wyprawy.Tym razem wyruszyli na piechotę — noga jednego z kozłów Thora jeszcze nie wydobrzała, więc zaprzęg stał bezużytecznie na podwórcu Bilskirniru.Oprócz Lokiego, Thorowi towarzyszył giermek, Thjalfi.Niósł wielką sakwę zjedzeniem.Niedługo przekroczyli granicę Jótunnheimu i znaleźli się na terenach olbrzymów Jótunnów.Zaraz też dostrzegli ogromną sylwetkę samotnego Thursa z workiem przewieszonym przez ramię.Raźnie podążał tą samą drogą, co i oni.Wszyscy trzej stanęli w niemym zdumieniu — jeszcze nigdy nie widzieli tak wysokiego i potężnego olbrzyma.Co najmniej dziesięć razy przewyższał ich wzrostem!Wędrowiec spojrzał na bogów i przywitał ich gestem ręki.Odpowiedzieli na to pokojowe pozdrowienie, zbliżył się więc i zapytał o cel podróży.— Idziemy do Utgardu króla Skrymira — odparł Loki.— Czy wiesz, jak tam dotrzeć?— Wiem — odparł olbrzym.— Częściowo będzie mi po drodze, więc, jeśli nie macie nic przeciwko, powędrujemy razem.Bogowie nie wyrazili sprzeciwu, więc Thurs, zapewne chcąc okazać się pomocnym, odebrał od Thjalfiego sakwę z żywnością i schował ją do własnego worka.Dzięki temu giermek mógł nadążyć za mknącym gigantem.Zapadał wieczór, gdy olbrzym stwierdził, że pora na spoczynek.Ułożył się na ziemi i momentalnie zasnął.— Uff— westchnął Loki.— Myślałem, że będzie tak gnał całą wieczność.— Pora coś przekąsić — stwierdził Thor, podchodząc do worka Thursa.Pakunek był większy od samego boga, toteż Thorowi nie udało się go unieść.Szarpnął więc za rzemienie pętające wylot sakwy, ale nie miał dość sił na ich rozplatanie.Zostały tak mocno zawiązane, że Thor musiał dać za wygraną.Nie pozostało im nic innego, jak położyć się spać na głodniaka.W środku nocy Thora obudził jakiś łoskot.Poderwał się na nogi, ale nie dostrzegł niebezpieczeństwa.Okazało się, że to jego własny żołądek burczy z głodu.— Nie — postanowił Thor.— Nikt mnie nie będzie pozbawiał posiłku.Znów ruszył ku olbrzymowi i jego sakwie.Jakże jednak się zdziwił, gdy nagle znalazł się w dziwnej jaskini, ciemnej i cuchnącej.Rozchodziła się na kilka korytarzy, tak ciasnych, że musiał nimi pełznąć.Każdy kończył się ślepą ścianą.Bóg gromu przestraszył się nie na żarty.W końcu owładnęła nim taka panika, że począł wzywać pomocy.Nikt jednak go nie usłyszał, postanowił więc odszukać drogę, jaką tu przyszedł.Po długim czasie dostrzegł przed sobą mdłe światło gwiazd.Niemal płacząc ze szczęścia, wydostał się z jaskini i obejrzał ją teraz w blasku księżyca.Zaklął.Nie zgubił się w jaskini, ale w rzuconej byle gdzie rękawicy olbrzyma.Thor rozejrzał się wokół — na szczęście nikt nie dostrzegł jego pohańbienia ani nie usłyszał błagań o pomoc [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl