RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie jestem pewien, czy rozumiem, senatorze.Śmierć wiele z nich zabrała.- Nie.Twórcy Thistledown - oni przeżyli śmierć, wyrośli ponad nią, rozwinęli nową cywilizację.Wymyślili własne cuda, zdobyli przewagę, wy słali w kosmos kolejne stacje.My tego nie umieliśmy zrobić.Potem przyszli do nas z tymi cudami jak rodzice z prezentami, obdarowali nas, a z czasem zmusili do przyjęcia cudownych darów.Odebrali nam prawo do własnych błędów.- Dzięki Bogu - wtrącił Lanier.- Popełniliśmy ich dosyć w przeszłości.- To niestety prawda, ale czy rozumiesz, o co mi chodzi - zapytał Kanazawa niemal płaczliwie.- Moi wyborcy czują się zagubieni, kiedy spotykają wybawicieli.Uważają ich za aniołów.Goście z ciał orbitalnych i asteroidu pojawiają się rzadko.Ludzie szanują i zarazem boją się ich.Żyjemy na Ziemi jak prostacy z dalekiej prowincji.- Jeśli tylko buty nie uwierają.- powiedział Lanier.- Stałeś się cyniczny, Garry.- Nie bez powodu, senatorze.- Lanier uśmiechnął się cierpko.- Ale rozumiem, o co ci chodzi.Mimo to musimy zdobyć się na wysiłek.Ziemia nie może pogrążyć się w żalu, urazie czy zazdrości, jak pokonane Południe po wojnie secesyjnej.Może jakaś większa sprawa, taka, jak nasza właśnie, pomoże obudzić entuzjazm.- Oni tego nie zrozumieją, Garry - powiedział Kanazawa.- Nie mają pojęcia, co to wszystko znaczy.Nie mieli kontaktu z kosmosem.Dla nich to są bajki.To się nadaje na mit, a mity nie są ważne w polityce.Trzeba je przebrać, aby wyglądały po ziemsku.Ram Kikura i Karen wróciły z cmentarza.Były bardzo poważne, a nawet ponure.- Śmiertelność nie jest jedyną cechą, która nas dzieli - powiedział Kanazawa z aluzją w glosie.Roboty podały obiad.Czworo znajomych siedziało przy stole i wszystkim, z wyjątkiem Ram Kikury, kręciło się trochę w głowach.Mieli za sobą męczący dzień, a w czasie obiadu wypili sporo rumu.Lanier od dawna nie nadużywał alkoholu i uczucie lekkiego zamroczenia powitał z radością.Wszystko wydawało się nieco prostsze.Patrzył na Karen życzliwie i nawet nie czuł się przy niej taki stary.Była naprawdę śliczną kobietą.Mimo młodego wyglądu, była bardzo rozsądna, a to tylko dodawało jej urody.Lanier nie potępiał młodości, po prostu nie chciał, by zdominowała jego system wartości.Może pracując razem, zbliżą się do siebie, myślał.Wciąż myślał o niej ze znacznie większym ciepłem, niż ona o nim.Tutaj zachowywali się jak stare małżeństwo, które rozmawia z innymi, ale nie ze sobą.Ram Kikura nie chciała skosztować rumu.- Słyszałam o alkoholu - powiedziała głosem pełnym rozwagi.- Narkotyczna trucizna.- Czy na Thistledown panowała abstynencja podczas waszej podróży? - zapytał Kanazawa z niedowierzaniem.- Nie, w każdym razie nie na początku - odpowiedziała.- Alkohol grał drugie skrzypce, jeśli takie wyrażenie jeszcze istnieje.Albo trzecie lub czwarte.Pierwsi podróżnicy byli bardziej zainteresowani bezpośrednią stymulacją umysłu.Przywieźliśmy ten problem z Ziemi.Stymulacje stały się z czasem coraz bardziej skomplikowane, a przy tym bezpieczniejsze.Leczyliśmy w ten sposób osobowości uszkodzone chemicznie i neurologicznie.Alkohol nigdy nie stał się głównym zmartwieniem, ani głównym sposobem na wypoczynek.Pito dużo wina, pamiętam.Wspominanie sprawiało jej przyjemność, tym bardziej, że odwlekało decyzję, czy napić się rumu.- Ale kiedy powstała Droga i pozbyliśmy się jartów - odepchnęliśmy ich ładny kawałek - rozpoczął się handel z innymi cywilizacjami.Otrzymywaliśmy talsit i inne substancje.Powstały nowe możliwości - wzmagania, całkowita toksykacja, wzbogacenia, zmagazynowanie w pamięci.Alkohol i inne używki były jak organki w porównaniu z orkiestrą symfoniczną.- Pierwotne sposoby wciąż mają swój urok - przerwał jej Kanazawa.- Nie chcę zrobić z siebie idiotki - łagodnie zaprotestowała Ram Kikura.Umoczyła palec w kieliszku i zaczęła go wąchać.- Estry i ketony.Bardzo silne.- Niszczą mózg - ostrzegła Karen.Była już prawie pijana.- Potem trzeba pożyczać inny.- Alkohol - zaczęła Ram Kikura i zdała sobie sprawę, że zaczyna moralizować - wciąż jest poważnym problemem na Ziemi, prawda?- To prawda - potwierdził Kanazawa.- Jest przyczyna wielu naszych nieszczęść.- Nie znoszę tracić kontroli nad sobą.- Karen pochyliła się do przodu.- Napij się.Naprawdę smakuje dobrze.Nie musisz wypić wszystkiego.- Biochrony? - zapytał Kanazawa.- Nie są już tak popularne, jak kiedyś - odpowiedział Lanier.- Symulowały pełne doświadczenie życiowe.Niektóre usuwały świadomość, że to fikcja.Można było prowadzić podwójne życie.- O Boże - jęknął Kanazawa.Jego twarz wyrażała zdziwienie pomieszane z dezaprobatą.- To tak jak.Już wiem.Zdradzić samego siebie.Zaczęto dyskutować, czy zdrada małżeńska w biochronie była równoważna złamaniu przysięgi małżeńskiej według dawnych norm ziemskich.Tymczasem Ram Kikura nie przestawała obracać kieliszka w palcach.Lanier widział, jak walczyła ze sobą.Zawsze czuła tęsknotę do przeszłości.Gdy spotkali się po raz pierwszy, wyświetliła piktorem amerykańską flagę nad ramieniem, aby pochwalić się dawnymi przodkami.Tutaj też było trochę wspomnień, które niejasno pamiętała.Przeżycia biochronowe nie były tak wyraziste jak realne doznania.Bez wyjątkowo dużych implantów, których nikt na ogół nie posiadał, nie mogły się z nimi równać.- Dobrze - powiedziała prostując się i podnosząc kieliszek.- Za ludzi! - Wypiła więcej niż Lanier uważał za bezpieczne.Natychmiast zakrztusiła się, a oczy wyszły jej z orbit.Karen bez powodzenia waliła ją w plecy.- Ah, Pneuma - stęknęła Ram Kikura, gdy już mogła coś powiedzieć.- Moje ciało tego nie chce.- Trzeba zaczynać spokojniej - doradzał Kanazawa.- Jeśli to za mocne, mogę przynieść wino.Ram Kikura machnęła ręką, zawstydzona niepowodzeniem.Otarła łzy i ponownie uniosła kieliszek.- Jakie były toasty? - zapytała nieco ochrypłym głosem.- Na drugą nogę - podsunął Lanier.Tym razem Ram Kikura piła ostrożniej.- Gardło mi się zaciska.- Nie rozumiem - dziwił się Kanazawa.- To bardzo dobry rum.Najlepszy w Oahu.- Ma co najmniej trzy godziny - zażartował Lanier, a Kanazawa posłał mu ciężkie spojrzenie, pełne senatorskiej dezaprobaty.- Z mojego okręgu.- Pół świata jest twoim okręgiem.Nie pijesz przecież wszystkiego, co twoi wyborcy naleją do butelek - protestowała Karen.Ram Kikura siedziała przez chwilę spokojnie, badając skutki spożycia rumu.- Jeszcze się chyba nie upiłam.Mój implant rozkłada alkohol na cukier zanim zacznie działać.- Jaka szkoda - powiedział Kanazawa.- Mogę go inaczej nastroić.jeśli mam być mniej trzeźwa.Kanazawa spojrzał wymownie na Laniera.Karen westchnęła.- Nie jesteś doświadczonym bywalcem przyjęć, moja droga.Nocne niebo nad Hawajami przypomniało Lanierowi obraz Van Gogha “Gwiaździsta noc”.Kanazawa wyniósł czerwony laser małej mocy do ogródka za domem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl