[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co będzie, jeśli jest już za pózno?- To nie ma sensu! - powiedział dziadek po kolejnych pięciu minutach.- Nie rezygnuj! - zawołała Amy.- Chyba już nic nie mogę zrobid - powiedział załamany.W następnej chwili do boksu weszła Lou.- Możesz, dziadku! - powiedziała, klękając obok niego.- Wiem, że możesz.Wziął głęboki oddech i znowu spróbował.Wykrzywił twarz, starając się zlokalizowad pysk zrebaka.- Dalej.- szepnęła Lou.Amy zauważyła, jak dziadek napiął wszystkie mięśnie i podjął jeszcze jedną desperacką próbę.- Mam! - krzyknął nagle.- Mam jego pysk.Amy wstrzymała oddech, czując nagły przypływnadziei, kiedy dziadek powoli, centymetr po centymetrze, obracał z trudem łeb zrebaka.158Dziewczyna nachyliła się nad Melodią. Błagam, błagam, niech wszystko będzie dobrze!" - modliła siężarliwie.- Udało się! - zawołał nagle dziadek, opadając na słomę.- Widzę jego nos! - krzyknęła Lou.Boki klaczy zafalowały- A teraz cały łeb!- Melodia traci siły, trzeba jej pomóc - powiedział dziadek, podnosząc się na nogi.- Lou, musimy chwycidzrebaka za przednie nogi tuż nad stawem pęcino-wym i pociągnąd, kiedy będzie parła.Lou zrobiła to, o co prosił dziadek.- Teraz ciągnij! - krzyknął, kiedy ciałem Melodii wstrząsnął kolejny skurcz.Amy widziała, jak wykrzywiają się z wysiłku, ciągnąc zrebaka.Ona sama już tak długo wstrzymywałaoddech, że czuła, jakby miała zaraz zemdled.Melodia jęknęła.- Idzie! - zawołał dziadek.- Ciągnij, Lou!I nagle mokre ciało zrebaka wyślizgnęło się na słomę.Serce Amy zamarło.- Nie żyje? - szepnęła.Nie wiedziała, czy powinna się cieszyd, że udało się wyciągnąd zrebaka, czymartwid się tym, że się nie rusza.Uważając, żeby nie przerwad pępowiny łączącej go z matką, dziadek nachylił się nad zrebakiem.A kiedyto zrobił, malec postawił uszy i poruszył łbem.159- %7łyje! - krzyknęła Amy.Ogromna ulga spłynęła na nią wielką falą.- Och, dziadku! - zawołała Lou, rzucając mu się na szyję.Uśmiechnął się, szczęśliwy.- Jest wyczerpany, ale żyje - powiedział.Całe napięcie, które do tej pory panowało w boksie, rozpłynęło się.Dziadek obejmował Lou, a Amygłaskała Melodię po pysku.Przyglądali się wszyscy, jak zrebak zaczyna ruszad się w słomie.Był idealny wkażdym calu.Miniaturowa, kasztanowa kopia Melodii z białą gwiazdką na czole.Najpierw zamrugałoczami i otworzył je, potem próbował przetoczyd się na brzuch, przebijając kopytami błonę, która nadalotaczała jego ciało.Podczas szamotaniny przerwała się pępowina i zrebak po raz pierwszy mógł wciągnąddo płuc powietrze.Dziadek przyniósł uszykowane wcześniej jodynę, watę i puder i póki zrebak nadal leżał, szybko opatrzyłkikut pępowiny.- To dziewczynka - powiedział z uśmiechem.-Mała klacz.Wtem Amy poczuła, jak rusza się, oparty dotąd ojej kolana, pysk Melodii.Wyczerpana klacz podniosłałeb i rozejrzała się dookoła.Na widok zrebaka postawiła uszy.Amy zawahała się przez moment, alewycofała się i stanęła przy wejściu, obok dziadka i Lou.Dziadek objął ją ramieniem i stali tak razem, obserwując pierwsze spotkanie zrebaka i jego mamy.160Melodia podniosła się z trudem.Wypuściła powietrze nosem i zaczęła obwąchiwad zrebię, prychającprzy tym głośno.Malec odpowiedział podobnym prychaniem, otworzył przy tym szeroko nozdrza ipostawił mokre uszy.Melodia trąciła pyskiem wilgotny pysk zrebięcia i zaczęła lizad jego sierśd.- Właśnie w ten sposób tworzy się między nimi więz - powiedział cicho dziadek.Do oczu Amy napłynęły łzy szczęścia.- Nie mogę uwierzyd, że obie przeżyły - powiedziała i odwróciła się do dziadka.- To wszystko dzięki tobie.- Dzięki nam wszystkim - rzekł, spoglądając na nią i na Lou.- To ty odwróciłeś zrebaka, dziadku - powiedziała Lou.- To ty nie dałeś za wygraną.Amy dojrzała coś jakby cieo żalu w spojrzeniu dziadka, gdy kiwał potakująco głową.- Zawsze byłem uparty - powiedział.Przez chwilę panowało milczenie.- No, to jest nas dwoje - powiedziała w koocu Lou i chwyciła go za rękę.- Przepraszam, dziadku, za to, jaksię zachowywałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]