[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozdział szósty.oraz brud z kolanKiwnąłem głową na powitanie Melestavowi, wszedłem do swego pokojui opadłem z ulgą na fotel.Takie opadanie, kiedy ma się przy boku rapier, niejest łatwe, ale jak się dużo ćwiczy.Podsumowując, spędziłem strasznie pracowity dzionek.Częściowo zupełniegłupio, w efekcie czego miałem na karku Hertha, którego tak łatwo się nie pozbę-dę.Cóż, tego, co się stało, nie byłem w stanie zmienić, ale mogłem i powinienemdopilnować, by problem nie stał się poważniejszy.Ta sprawa nie była w sumiejakaś inna należało tylko podejść do niej bez niepotrzebnych nerwów i rozwią-zywać systematycznie tak jak każdą dotąd.Zamknąłem oczy, wziąłem serię głębokich oddechów i. Szefie, pańska żona przyszła usłyszałem głos Melestava.Otworzyłem oczy. No to ją wpuść! zawołałem.Cawti wkroczyła niczym wściekły dzur, przyglądając mi się tak, jakbym toja był powodem jej stanu emocjonalnego.Zatrzasnęła za sobą drzwi i usiadła.Przyglądaliśmy się sobie dobrą chwilę w milczeniu.Na jej ramieniu nieruchomoniczym posąg siedziała Rocza.W końcu Cawti odezwała się: Rozmawiałam z Sheryl. Mhm. No? Też miło mi cię widzieć.Jak ci upłynął dzień? Przestań, Vlad.Loiosh poruszył się niespokojnie.Doszedłem do wniosku, że nie musi być świadkiem tego, co tu się za chwilęrozegra, wstałem, podszedłem do okna i otworzyłem je. Wróć, jak się skończy.Będziesz wiedział kiedy. Jasne, szefie.65Wylecieli oboje z Roczą.Zostawiłem otwarte okno i wróciłem na fotel. No? powtórzyła Cawti. Jesteś rozdrażniona. Aleś ty spostrzegawczy! Nie baw się w dogryzanie, nie jestem w nastroju! Guzik mnie obchodzi twój nastrój.Chcę wiedzieć, dlaczego uznałeś zastosowne przesłuchać Sheryl. Nadal próbuję się dowiedzieć, dlaczego Franz skończył tak, jak skończył.Rozmowa z Sheryl sporo mi wyjaśniła. Dlaczego? Dlaczego co? Dlaczego chcę wyjaśnić powody śmierci Franza? Aha.Przeszło mi przez myśl, by jej powiedzieć prawdę, ale po pierwsze już tomówiłem, po drugie wątpiłem, by tym razem okazało się to skuteczne i zamknęłotemat. Po części dlatego, że obiecałem, że to zrobię to też była prawda, tyle żeniecała. Według niej cały czas wyśmiewałeś się z tego, w co wierzymy. Według niej mogłem to robić. Dlaczego uznałeś to za konieczne?Potrząsnąłem przecząco głową. A ten gest to niby co ma znaczyć? To uniwersalnie przyjęty znak negacji. Chcę wiedzieć, co ty wyprawiasz!Poderwało mnie z fotela, ale zapanowałem nad sobą resztką sił. Nie powiem ci, co wyprawiam. Nie?! Zgadza się.I nie wyprawiam, tylko robię, tak na marginesie.Nie uznałaś zastosowne poinformować mnie o niczym, gdy związałaś się z nimi.Nie uważałaśza potrzebne powiedzieć mi choćby wczoraj, czym się zajmujesz.W związku tymnie widzę potrzeby zdawania ci relacji ze swoich poczynań. Robisz wszystko, co tylko możesz, żeby zaszkodzić naszemu ruchowi! Je-żeli nie, to powinieneś. Gdybym chciał zrobić wszystko, by zaszkodzić waszemu ruchowi, zrobił-bym coś znacznie prostszego, i to już parę dni temu.Zabiłbym Kelly ego tak, bynie dało się go wskrzesić.Robię coś zupełnie innego, nie współdziałasz ze mną,bo nie chcesz, co sama powiedziałaś.Więc sam prowadzę śledztwo w sprawieśmierci Franza.A ty z kolei robisz wszystko, by mi to utrudnić, poza fizycznymunieruchomieniem mnie.Kto wie, może to będzie twoje następne posunięcie.Nie66masz prawa tego robić i nie masz prawa mnie przesłuchiwać niczym jakiś po-czątkujący imperialny prokurator.To wszystko, nie będę więcej odpowiadał nazadawane w ten sposób pytania.Spojrzała na mnie wściekle. Niezłe przemówienie warknęła. Kupa kłamstw i bzdur. Cawti, powiedziałem ci prawdę.Zrobiłem to głośno, wyraznie i ostatecz-nie.Nie będę wysłuchiwał ani twoich bezpodstawnych zarzutów, ani obelg.Mamdość. Jeśli zamierzasz wtykać nos w. Wyjdz z mojego biura.Zatkało ją.Najpierw wytrzeszczyła oczy.Potem je zmrużyła.I rozdęła nozdrza.A potem wstała, odwróciła się i wyszła.Tym razem nie trzasnęła drzwiami.A ja siedziałem i czekałem, aż mnie cholera przestanie trząść.Wrócił Loiosh.Sam.Czyli Rocza była z Cawti i dobrze, Cawti na pewnopotrzebowała towarzystwa.Zamknąłem okno i wyszedłem.Pozwoliłem nogom nieść mnie, gdzie chciały,jak długo nie była to droga do Wschodniej Dzielnicy.Czułem przedziwną potrze-bę odszukania wieszcza, u którego byłem parę tygodni temu, i zabicia go.Pojęcianie mam, dlaczego chciałem to zrobić, ale musiałem dobrze się pilnować, by niezrealizować swego zamysłu.Nie zwracałem uwagi na to, gdzie jestem, na to, kto jest obok, ani praktyczniena nic.Para silnorękich w barwach Domu Jherega w pewnym momencie ruszyław moją stronę.Po paru krokach rozmyśliła się i zniknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]