RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozostało tylko mieć nadzieję, że pisze staranniej, niż wygląda.Rzeczywiście - wrócił po chwili z pulpitem, kałamarzem, suszką, pękiem piór ipergaminem.Po czym wziął się do pracy.A ja spytałem:- Mogę podejść bliżej do Waszej Wysokości?Obaj wartownicy sprężyli się, choć nie mogłem wyobrazić sobie do czego.Natomiast zapytany odparł spokojnie:- Proszę.- Vlad, co ty wyprawiasz? - spytał Morrolan.- Zabijam czas.Podszedłem i chwilę mówiłem cicho do Króla.Nie na tyle cicho jednak, by niesłyszeli tego stojący przy tronie doradca i ambasadorka.No i oczywiście Loiosh.Szefie, to.Zamknij się!Ale.Zamknij się, wiem, co robię.Gdy skończyłem, Król przyjrzał mi się dziwnie, po czym spojrzał na doradcę.Ten skinął głową, ambasador zaś powiedziała:- To już nie jest problem Waszej Wysokości.- Dobrze - zdecydował Wasza Wysokość.- Niech tak będzie.Przez cały ten czas skryba pilnie pisał.Poleciłem Loioshowi, by oboje z Roczą zostawili strażników i przenieśli się namoje ramiona.A ja wróciłem do swoich towarzyszy.Aliera przyjrzała mi się podejrzliwie i spytała:- Vlad, o czym rozmawialiście?- O kompromisie.Wyjaśnię, gdy wrócimy.Skryba nadal się mozolił, a ja ponownie usłyszałem głos Daymara:Vlad?Za pięć minut.Prawie skończyliśmy.Powiem Sethrze.153 Skryba wreszcie skończył i podał pergamin władcy.Ten przeczytał, podpisał i podał go doradcy.Doradca podszedł i wręczył go mnie.Przeczytałem, kiwnąłem głową i zwinąłem kartkę w rulon, po czym wręczyłemMorrolanowi.Ten oczywiście zaraz zaczął ją rozwijać.- Nie - sprzeciwiłem się.- Przeczytasz w domu.- Dlaczego?- Bo już nas tu nie ma.I jakby na zawołanie usłyszałem głos Daymara:Vlad?W porządku.Zabierz nas do domu.Tym razem proces trwał tak wolno, że zacząłem się bać, iż magia nie zadziała.W końcu jednak otoczyła nas różowa poświata i poczułem początki dezorientacji.Na tym etapie jeszcze mogłem się ruszyć, toteż zrobiłem krok w lewo iznalazłem się poza strefą oddziaływania magii.Ani Morrolan, ani Aliera tego niezauważyli i zniknęli.Wszyscy obecni gapili się na pusty kawałek pomieszczenia, najwyrazniejzszokowani tym, że tu i teraz byli świadkami działania magii.Dałem im parę sekund na podziwianie, po czym zapytałem:- Tak z czystej ciekawości, to jakie tu macie zwyczajowe metody egzekucjikrólobójców, Wasza Wysokość?Dzięki temu ponownie stałem się ośrodkiem powszechnego zainteresowania.154 Rozdział 16LEKCJA SZESNASTA - POSTPOWANIE ZKIEROWNICTWEM IPoszło im sprawnie, gdyż nie stawiałem oporu.Dwóch złapało mnie za ręce,inni odpięli mi pelerynę, zdjęli rapier i zabrali sztylet.A potem mnie puścili, ciągdalszy rewizji zostawiając na pózniej.Czyli pozbawili mnie nieco więcej niżpołowy broni.Gdy odstąpili, Król powiedział:- Zwyczaju żadnego nie mamy, bo dotąd nie zdarzyło się królobójstwo.Ale niebędziemy okrutni.- Dzięki.Doceniam to.- Dotrzymam umowy, ale najpierw chcę wiedzieć.To prawda, że Aibynn zLowporch nie był twoim wspólnikiem?- Prawda.A do momentu, do którego nie zaczęliście się domagać jego wydania,podejrzewałem, że jest waszym szpiegiem.Natomiast pomógł mi, gdy byłemranny, dlatego poczuwam się do pewnej lojalności wobec niego.- Jeszcze jedno mnie ciekawi: dlaczego ukryłeś treść naszych uzgodnień przedprzyjaciółmi?- Bo nie zgodziliby się na to.- W takim razie mogą próbować cię uratować.- Wysoce prawdopodobne, więc jeśli chcecie mnie zabić, lepiej się pospieszcie.Poszeptał o czymś z doradcą, po czym gdy ten się oddalił, uśmiechnął siępobłażliwie.- Wkrótce będzie tu dość wojsk, żeby.- Doszło do imponującej masakry - przerwałem mu.- Widzieliście, a niedotarło do was, z czym macie do czynienia.Słyszał tu może ktoś o broni, którąSerioli nazywają: Magiczna-Klinga-Do-Zadawania-Zmierci-W-Formie-Czarnej-Broni? My nazywamy go Blackwander, a używa go obecny tu do niedawna mójprzyjaciel Morrolan.Widzę, że słyszeliście.No to ciąg dalszy.A o Długim-Sztyletokształtnym-Ogniu-Który-Pali-Jak-Lód? To Iceflame, własność SethryLavode z Góry Dzur.Też mojej przyjaciółki, która również może się tu zjawić.O,widzę, że zabrzmiało znajomo, czyli Sethrę też znacie.Jaki ten świat mały.Tożeby był komplet, jest jeszcze Artefakt-W-Kształcie-Klingi-Który-Szuka-Prawdziwej-Drogi, czyli Pathfinder, a ma go Aliera e'Kieron, to ta niewysokaniewiasta, która tu była.Mówiąc krótko: na tej wyspie nie ma nie tylko dośćwojska, ale nie ma dość mieszkańców, żeby uniemożliwić im uratowanie mnie,gdy się tu zjawią i zastaną mnie jeszcze żywego.Widać było, że nimi wstrząsnęło.Przedłużającą się ciszę przerwał w końcu monarcha:- Jesteś tak lojalny, żeś gotów poświęcić życie, wobec kogo: Cesarzowej czywobec Imperium?- Ani jedno, ani drugie.Mają jako zakładniczkę moją żonę.Jest skazana naśmierć i tylko w ten sposób mogę ją uwolnić.155 - Skazana na.za co?- Za przewodzenie rebelii.Wytrzeszczył oczy, zachichotał i roześmiał się w głos.- Więc poświęcisz życie w interesie Imperium, które próbowała zniszczyć twojażona, aby ona została uwolniona i spróbowała raz jeszcze? - spytał, gdy sięuspokoił.- Coś w tym stylu - burknąłem, nie bardzo wiedząc, co go tak rozbawiło.- Dlatego zamordowałeś mojego ojca?- Nie.- To dlaczego?- Zaczyna mnie to nudzić.Jeżeli chcecie dać się zabić, gdy zjawią się tu moiprzyjaciele, powiedzcie od razu.Jeżeli chcecie mnie zabić, to zróbcie to wreszcie.Po co tracić czas na to całe gadanie?- Bo jestem ciekaw.Poza tym mamy zamiar stracić cię publicznie, a nie zarżnąćod ręki tu i teraz.- To jesteście durnie.- Naprawdę sądzisz, że przybędą tak szybko?- Naprawdę to pojęcia nie mam.Po prawdzie podejrzewałem, że właśnie skończyli się kłócić i zabrali doprzypominania sobie szczegółów sali tronowej.Na pewno nie czekali z założonymirękami.I na to właśnie liczyłem.Król pokiwał głową i spytał:- A co z twoimi.zwierzętami?- Nic wam nie zrobią.Tak?! - zirytował się Loiosh.To ty mnie jeszcze nie znasz! Zabiję każdego, ktoci spróbuje zrobić krzywdę, a Rocza mi pomoże.Nie zrobisz tego.A jak mnie powstrzymasz?Loiosh, to dla Cawti.Tak? A co mnie obchodzi ta idiotka, która ci życie zrujnowała?Odchrząknąłem.- Przepraszam, Wasza Wysokość, ale wyniknął pewien problem.- Z tymi zwierzętami?- To nie są zwierzęta.to przyjaciele.I nie chcą pozwolić, by ktoś mnieskrzywdził.Muszę z nimi porozmawiać.Młodzian potrząsnął głową z niedowierzaniem i spytał:- Jak ktoś taki może mieć tak lojalnych przyjaciół?- Cholera wie - przyznałem.- Może to dlatego, że jestem uczciwy.Przekrzywił głowę i przyjrzał mi się z namysłem.- Wbrew żartobliwemu tonowi to może być i prawda.Jesteś zawodowymzabójcą, czyli zabijasz dla pieniędzy, tak?Wzruszyłem ramionami - stare przyzwyczajenia niełatwo umierają.Król zaś dodał:- Jeżeli zapłacę ci wystarczająco dużo, czy zabijesz tego, kto wynajął cię, byśzabił mego ojca?Pomysłowy był, musiałem mu to przyznać.A propozycja nęcąca, tylko niestety156 niewykonalna.- Przykro mi, ale tym razem tego się nie da zrobić, obawiam się - powiedziałemszczerze.- Szkoda.Jesteś użytecznym narzędziem i wolałbym być w stanie cię używać,niż zniszczyć.Tak, zabiję cię i twoich latających przyjaciół także, jeśli się wtrącą,i dotrzymam umowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl