[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do nieznajomej najwyrazniej to nie dotarło, bo nie ruszyła się ani na krok.409 Zaczekajcie tam poleciłam, pokazując na drzewa rosnące najbliżej szosy. Nara-dzimy się i powiemy wam, co postanowiliśmy.Ledwo mnie posłuchała.Z wielkimi oporami wstała z ziemi, podniosła jeszcze bardziejoporną córeczkę, wreszcie obie powlokły się do kępy, którą wskazałam. O rany mruknęła Zahra. Zabierzemy je, co? Właśnie o tym musimy zdecydować powiedziałam. Jak to? Najpierw je karmimy, a teraz powiemy, żeby szły sobie precz i znowu przymie-rały głodem? zapytała pełnym oburzenia tonem. Jeżeli nie jest złodziejką zabrał głos Bankole i pod warunkiem, że nie ma jeszczeinnych niebezpiecznych nawyków, chyba moglibyśmy je przygarnąć.Ten dzieciak. Tak przytaknęłam. Czy u ciebie znajdzie się dość miejsca i dla nich? U niego? spytały unisono trzy głosy.Nie miałam jeszcze okazji im o niczym powiedzieć.Ani śmiałości. Bankole ma spory kawałek gruntu niedaleko wybrzeża, jeszcze dalej na północ wy-jaśniłam. I dom.Nie możemy w nim zamieszkać, bo zajmuje go jego siostra z rodziną.Ale jest ziemia, z wodą i lasem.Powiedział, że. urwałam, przełykając ślinę i zerkając naBankole a, który słuchał, lekko uśmiechnięty .że możemy założyć tam wspólnotę NasionZiemi i pobudować się własnym sumptem. Dają tam pracę? zwrócił się do niego Harry. Mój szwagier wynajmuje się przy rodzących przez cały rok ogrodach i do różnych in-nych dorywczych robót.W ten sposób utrzymuje troje dzieci.410 Ale czy można zarobić pieniądze? Owszem.Niedużo, ale można.Lepiej odłóżmy tę sprawę na kiedy indziej.Zamęczymykobiecinę, trzymając ją tak długo w niepewności. Będzie kraść stwierdziła Natividad. Zarzeka się, że nie, ale kłamie.Wystarczy nanią spojrzeć. Ktoś ją bił zauważyła Jill. Pamiętacie, jak zwinęły się w kłębek, kiedy je nakryły-śmy? Widać, że przywykły do ciosów, do kopania i poniewierania. Taak potaknęła Allie z jakąś udręką w głosie. Przede wszystkim osłaniać głowę,oczy.cały przód.Spodziewała się, że będziemy ją bili.Obie tak myślały.Wyglądało na to, że obie z Jill dobrze je rozumiały.Jakim potworem musiał być ich ojciec.Ciekawe, jaki los spotkał ich matkę? Ani razu o niej nie wspomniały.Niewiarygodne, że zdołałyujść z życiem, zdrowe na ciele i umyśle. Mamy pozwolić im zostać? przeszłam do rzeczy.Obie siostry przytaknęły. Chociaż według mnie przynajmniej z początku należy spodziewać się kłopotów stwierdziła Allie. Zgadzam się z Natividad, że będzie kradła.Nie powstrzyma się.Będzie-my musieli dobrze jej pilnować.Tak samo jej dzieciaka.Na pewno wie już, jak skubać ludzii dawać nogę.Zahra wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.411 Zupełnie jak ja w jej wieku.Obie sprawią nam wiele kłopotu.Ale jestem za tym, żebydać im szansę.Jeżeli potrafią się zachować i szybko się dostosują, pozwolimy im zostać nastałe.A jeśli okażą się za głupie, by się zmienić, wyrzucimy je na zbity pysk.Przeniosłam wzrok na Travisa i Harry ego, stojących razem. Co wy na to? spytałam. Zaczynasz mieć za dobre serce odparł Harry. Jeszcze parę tygodni temu, gdybyśmychcieli przygarnąć żebraczkę z dzieckiem, sama urządziłabyś piekło.Kiwnęłam głową. Masz rację.Tak by było.I może dalej powinniśmy się tego trzymać.Ale wydaje misię.mam przeczucie, że te dwie nie są jeszcze całkiem stracone.No i nie sądzę, aby mogłynam na serio zagrozić.Jeśli się mylę, w każdej chwili możemy je wyrzucić. Potem wcale może nie być tak łatwo wtrącił się Travis. Nie wyobrażam sobie, jakktóregoś dnia mówimy temu dziecku, żeby wracało na szosę pędzić życie żebraczki, złodziejkii dziwki.Pomyśl, Lauren, jeśli pozwolimy im zostać, a pózniej coś nie wypali, może być cho-lernie ciężko ich się pozbyć.Poza tym a nuż mają w okolicy jakichś kolesiów takich, dlaktórych szpiegują wtedy może nawet trzeba będzie je zabić.W tym momencie Natividad i Harry jednocześnie zaprotestowali.Zabić kobietę i dziecko?Nie! Wykluczone! Nigdy w życiu!Wszyscy czekaliśmy, aż ochłoną ze wzburzenia. Mogłoby dojść i do tego, ale nie wierzę, że będzie aż tak zle.Ta kobieta walczy o prze-życie.I tego samego chce dla dziecka.Przypuszczam, że jest w stanie dużo znieść dla jego412dobra i nie sądzę, żeby wystawiała je na niebezpieczeństwo, zabierając na przeszpiegi dla ja-kiejś hałastry.Poza tym tutaj bandy biorą się do rzeczy od razu.Nie zawracają sobie głowywysyłaniem zwiadowców.Wszyscy milczeli. Więc jak? postawiłam zasadnicze pytanie. Dajemy im szansę czy każemy wracać,skąd przyszły? Nic do nich nie mam odezwał się Travis. Jeśli o mnie chodzi, niech zostaną dladobra małej.Proponuję tylko, żebyśmy w nocy znów pilnowali dwójkami.Nie daje mi spokoju,jak, u diabła, one w ogóle wlazły nam do obozu?Jill wzdrygnęła się lekko. Mogły się zakraść o każdej porze próbowała tłumaczyć. Przez całą noc. Od tego, jak strzeżemy naszego obozu, zależy nasze życie powiedziałam. Niezauważyłaś ich, Jill? Mogły się wślizgnąć, zanim objęłam wartę! Nawet jeśli masz rację, i tak ich nie zauważyłaś, gdy przyszła kolej na ciebie.Mogłypoderżnąć ci gardło tobie, twojej siostrze. Ale nie poderżnęły. One nie.Następni intruzi mogą.Nachyliłam się w jej stronę. Po świecie chodzi pełno szurniętych i niebezpiecznych ludzi.Nie ma dnia, byśmy niezbierali na to dowodów.Jeżeli nie będziemy się wzajemnie pilnować, w końcu nas okradną,413zabiją, może nawet potem zjedzą.Nastało piekło na ziemi, Jill i mamy tylko siebie, jeślichcemy, żeby nas nie pochłonęło.Milczała ponuro.Wzięłam ją za rękę. Jill. To nie była moja wina! wybuchła. Nie macie dowodów, że to przeze mnie. Jill!Zamknęła się i wgapiła we mnie. Posłuchaj, na miłość boską, nikt cię za to nie zbije, ale musisz zdać sobie sprawę, żezrobiłaś coś złego, coś bardzo niebezpiecznego.Wiesz, że mam rację. No to czego jeszcze od niej chcesz? wtrąciła się Allie. Ma paść na kolana i błagaćo przebaczenie? Chcę, żeby zaczęła cenić i swoje, i twoje życie na tyle, aby skończyć z taką lekkomyśl-nością.Tego chcę.Powinnaś chyba chcieć tego samego, teraz bardziej niż kiedykolwiek.Jill?Zamknęła oczy. Niech to szlag! wyrzuciła w końcu. Tak, przyznaję się! Nie widziałam ich.Na-prawdę.Następnym razem będę bardziej uważać.Mysz się przy mnie nie prześlizgnie.Zcisnęłam lekko jej dłoń i przytrzymałam, a potem puściłam. W porządku.Ruszajmy.Bierzmy te zastrachane biedaczki i w drogę.414* * *Zastrachane biedaczki okazały się największą mieszanką ras, z jaką się w życiu spotka-łam.Oto ich historia, poskładana ze strzępków, które rzucały w rozmowach z nami przez całydzisiejszy dzień i wieczór.Ojciec kobiety był Japończykiem, matka Murzynką, a mąż Meksy-kaninem.Cała trójka już nie żyje.Z całej rodziny ostała się tylko ona i jej córeczka.Nazywasię Emery Tanaka Solis [ Pobierz całość w formacie PDF ]