RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jego oczy nie były oczami dziecka.Wypełniał je smutek i poczucie straty.Nagle Patience przyszło do głowy, że za tą czczą paplaniną może kryć się potrzeba kontaktu.Posiadamy wszystko, co trzeba, ponieważ nic nie potrzebujemy.To oznacza, że nie posiadają nic.Delikatnie zaczęła badać sprawę.- Co jeszcze dobrego zrobił dla was Nieglizdawiec? - zapytała.- Och, zabrał wszystkie nasze zmartwienia.- Teraz nigdy już o nic nie musimy się martwić.- Niedobrze mi się od tego robi - nagle wtrącił się Ruin.Staruszkowie zamilkli.Patience uśmiechnęła się do niego, rzucając mu jednocześnie mordercze spojrzenie.- Może Nieglizdawiec sprawi, że przez kilka minut poczujesz się lepiej i nie będziesz musiał nic mówić.Ruin zrozumiał aluzję i powrócił do ognia.- A co zrobił z waszymi zmartwieniami? - chciała się dowiedzieć Patience.- Zabrał je.- Zdjął je z naszych głów.- Włożył do swojej głowy.- Nie musimy się już więcej martwić o.- zaczął któryś, ale nie dokończył.Spoglądali na siebie bezmyślnie, czekając, żeby ktoś inny się odezwał.- A o co się martwiliście? - zapytała Patience.- Stare sprawy - powiedział jeden.- Ale jestem bardzo śpiący.- Chodźmy spać - zaproponował inny.- Ojej, już ziewam.- Dobranoc.Najmłodszy mężczyzna ziewnął także, ale pochylił się nad Patience, uśmiechnął się i wyszeptał:- Zdolność długich komórek genetycznych do zapisu inteligencji.- Po czym przewrócił się na podłogę.Wszyscy staruszkowie ułożyli się razem i zaczęli, jak na komendę, głośno chrapać.- To są Mądrzy - powiedziała Patience.- Dobry dowcip - roześmiała się Reck.- Ja nie żartuję.To są Mądrzy.Ci wezwani przez Nieglizdawca, którzy zatrzymali się w domu Heffiji i odpowiadali na jej pytania.Nieglizdawiec wyżarł jądro ich umysłów, a puste łupiny odrzucił.Uklękła koło mężczyzny, który podjął wysiłek, by powiedzieć jej, kim jest naprawdę.- Teraz już cię znam - powiedziała łagodnie.- Przyszliśmy tu po to, by zwrócić wam wszystko, co on zabrał.- Dlaczego miałby coś takiego robić? - zapytała Reck.- Zbierał całą wiedzę, jaka była w posiadaniu rasy ludzkiej, by wykorzystać ją dla siebie.- Ruin rozgrzewał dłonie, trzymając je między udami.- Jednego tylko nie rozumiem - dlaczego pozostawił ich przy życiu?- To nie mogą być wszyscy Mądrzy świata - stwierdziła Reck.- Wołanie Nieglizdawca zaczęło się sześćdziesiąt lat temu - tłumaczyła Patience.- To są ci, którzy przybyli tu jeszcze jako młodzi ludzie.A nawet oni umrą wkrótce i gdyby nie dom Heffiji, przepadłaby cała ich wiedza.- Ale istnieje dom Heffiji - powiedziała Reck.- A ty, mimo wszystkich wysiłków Nieglizdawca, przyszłaś do naszej wioski.A gdyRuin i ja byliśmy w niebezpieczeństwie, ci bezrozumni staruszkowie pomogli nam.Dlaczego tak się dzieje?- Fart - odparła Patience.- Szczęśliwy przypadek.Czasem coś musi się nam udać.- Nie może nami rządzić przypadek - protestował Ruin.- Wścieka mnie myśl, że przyszłość moich ludzi i całego świata miałaby zależeć od przypadkowego splotu wydarzeń.- Odejdź od ognia - poradziła Reck.- Przypalisz sobie futro.Odwrócił się, jego zwalista sylwetka odcinała się wyraźnie na tle płomieni.- W przypadkowym zwycięstwie nie ma za grosz wielkości.- Godzę się na przypadkowe szczęście - powiedziała Reck.- Nawet na pomoc bogów.Bylebyśmy tylko wygrali.- Will powiedziałby, że to ręka Boga doprowadziła nas tak daleko - wtrąciła Patience.- Jeśli Bóg bierze udział w tej grze, i to po naszej stronie, dlaczego sam nie rozprawi się z Nieglizdawcem? - zapytała Reck.- Bóg nie ma innej możliwości działania jak tylko przez nas - odpowiedział Ruin.- Może robić tylko to, co my robimy dla niego.Reck roześmiała się w głos.- Co! Czyżbyś był sekretnym Patrzącym, mój geblingu, mój bracie? Czy chodząc po lesie stałeś się religijny?- A cóż ludzie mogą wiedzieć o swoim Bogu? Chcą go, ponieważ marzą, by ktoś rządził Ziemią i Niebem.Ale Bóg ma władzę tylko nad ludzką wolą.Ponieważ on sam jest ludzką wolą - jest słabym Bogiem.Bóg geblingów to co innego.Widzieliśmy go, czyż nie? Wszyscy razem, bowiem geblingi mają wspólną duszę.Zazwyczaj nie zwracamy na to uwagi, ale w razie największej potrzeby działamy wspólnie, nie zawsze świadomie robimy to, co niezbędne dla naszego przetrwania.I taki jest Bóg geblingów - wspólna, niewypowiedziana wola.Drugi umysł.Nawet ludzie mają jego przebłyski, dlatego lady Patience usłyszała odległe echo naszego wołania i dlatego Nieglizdawiec może do nich przemawiać.Razem stworzyli wspólnego Boga, który nimi rządzi.Jest słaby, godny współczucia, myli się - ale rządzi.- Ruin szarpnął włos na policzku.- Rządzi nawet Nieglizdawcem, który jest, tak jak geblingi, na wpół człowiekiem.Ludzki Bóg leży niby korzeń na jego ścieżce - jeśli go nie widzi, może się o niego potknąć.- Nie sądzę, by znalazło się wielu księży, których ucieszyłaby twoja teologia - westchnęła Patience.- Dlatego też nie wystawiam jej na sprzedaż - powiedział Ruin.- Ale to nie szczęśliwy traf doprowadził nas tutaj.Nie jesteśmy samotnymi stworzeniami, które starają się uratować swój lud.Jesteśmy instrumentem naszych współplemieńców, nieświadomie przez nich stworzonym, dzięki któremu mają być ocaleni.Patience powiązała słowa Ruina z tym, co usłyszała zaledwie kilka dni wcześniej na łodzi.- Will mówi, że geblingi.- Nie obchodzi mnie, co on mówi - stwierdził Ruin.- Teraz potrzeba nam jego siły, nie słów.Siły, która pozwoliła mu stawić opór wołaniu Nieglizdawca.- Mówi, że zarówno ludzie, jak i geblingi posiadają duszę, i że pragnie nas uratować ten sam Bóg.- Jeśli tak jest, to zaklinam tego Boga, aby przywiódł do nas Willa, zanim staniemy przed Nieglizdawcem.- Ruin naigrywał się, ale jego słowa nikomu nie wydawały się zabawne.Żart miał ukryć jego rozpaczliwą wiarę.Patience to czuła.Wymyślił dla siebie Boga, w którego mógł wierzyć i teraz modlił się do niego.I został wysłuchany.Poprzez wycie wiatru na dworze usłyszeli wysokie, słodkie głosy Kristiano i Stringsa, śpiewających w harmonijnym duecie.I jeszcze jeden głos, wzywający Patience.- Angel.- Zabił Sken i Willa - powiedziała Reck.- I Nieglizdawiec przywiódł go do nas.Usłyszeli skrzypienie śniegu pod stopami tuż za progiem.- Patience! - zawołał znowu Angel.Zapukał do drzwi.- Odejdź - odkrzyknęła Patience.- Nie chcę cię zabijać.Reck szykowała strzałę, Ruin trzymał w pogotowiu nóż.- Patience, uwolniłem się od niego! - krzyczał Angel.- Wpuść mnie potrafię ci pomóc.- Nie wierz mu - powiedziała Reck.- Odejdź! - zawołała Patience.Trzymała przygotowaną strzałkę.- Zabiję cię!Drzwi otworzyły się nagle z takim impetem, że aż uderzyły w ścianę.W tej samej chwili strzała utkwiła w drewnie, mniej więcej na wysokości brzucha.Reck gotowa była wystrzelić po raz drugi, gdy tylko ktoś się pojawi.Jednakże Patience wiedziała, że Angel nie mógłby otworzyć drzwi z taką siłą.- Willu - powiedziała - ty możesz wejść.W drzwiach ukazał się Will, za nim szedł Angel, starannie powiązany i prowadzony przez Sken.Strings i Kristiano zamykali procesję.Wszyscy byli ciepło okutani.- A więc jesteśmy - w głosie Stringsa brzmiała radość.- Dom Mądrych.A Mądrzy, jak widzicie, posnęli.Tak było rzeczywiście.Nawet krzyki i walenie w drzwi ich nie zbudziły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl