RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odetchnął głęboko parę razy i potarł szyję.- Dobra, panie medyk.Macie go, to trzymajcie.Ale, do diabła, jeżeli wzrośnie mu temperatura, albo pojawią się jakiekolwiek oznaki zakażenia, przywieźcie go do mnie natychmiast.I sprawdzajcie co jakiś czas palce chorej nogi.Jeśli będą zimne, to znaczy, że puchnie pod opatrunkiem, odcinając dopływ krwi.- Wiemy - odparł sanitariusz.Odwrócił się i odszedł.Springer patrzył na niego bezradnie, aż ten zniknął we wnętrzu budynku.Alan czuł się zmieszany, pokonany i wściekły.Wrócił do karetki, skrzyżował ręce i gapił się przed siebie na mijany krajobraz.Zanim dojechali do szpitala, wybuchnął gorzkim śmiechem.Musiał przyznać, że było coś absurdalnego w tym, że lekarz ścigał pacjenta, który uciekł ze złamaną nogą.Angela czekała w izbie przyjęć.- Co się stało?Springer opadł na krzesło i położył nogi na biurku.- Uciekł.Pielęgniarka podała mu papierowy kubek z burbonem i zapaliła papierosa.- W tym wszystkim jest coś dziwnego.- Dziwnego? Jest coś niezwykłego w operowaniu bez znie-czulenia i porywaniu pacjentów z łóżek?- Ja mówię poważnie - pokazała wizytówkę, leżącą na biurku.- Spójrz na to.Springer podniósł karteczkę.- "Joseph Malley, ulica Spotting Mountain, Hudson City, stan Nowy Jork.Grupa Błękitny Krzyż - Błękitna Tarcza, firma Revelations Inc.".To już coś; może nam zapłacą.- Widzisz imię? - powiedziała Angela.- Joseph.Pamiętasz, kiedy się modlili, mówili coś o Michale.- Cudownie.Jeśli posłużyli się fałszywym imieniem, nie możemy obciążyć rachunkiem Błękitnego Krzyża.- Na kartce jest napisane Joseph.- Więc kto to jest Michał?- Dobre pytanie - odparła pielęgniarka obciągając spódnicę.- Mały problem, jak na taki szalony dzień.- Mamy jeszcze czas dla pani Cook? - spytała Angela.- Mamy mnóstwo czasu - wyszeptał, popychając ją w kierunku kanapy.Doktor obudził się i pomacał ręką po podłodze w poszukiwaniu zegarka.Siódma trzydzieści.Jeszcze dużo czasu.Angela leżała obok, opierając głowę na jego ramieniu.Patrzył na jej pełne, białe biodra: teraz wydawały się jeszcze szersze, gdyż zgięła nogę w kolanie.Gorąca łza kapnęła na pierś.Uniósł się na łokciu.- Płaczesz?- Nie.Następne łzy potoczyły się po jej policzku, spadając ciepłym deszczem na skórę Alana.- Co ci się stało?Odwróciła twarz.Springer usiadł i przytulił ją do siebie.- Co się stało? Angela otarła dłonią oczy.- Odchodzę, Alanie.Poczuł bolesny skurcz w żołądku.- O czym ty mówisz? Dlaczego?- Ty się tylko mną bawisz.- Nie bawię się.- To mi przestało odpowiadać.Proszę cię, przestań.Wyszarpnęła się z jego uścisku; jej duże piersi podskoczyły.- Zakochałam się w tobie.Chcę, abyśmy mieli wspólne życie.Jeśli nie chcesz ze mną żyć, to znaczy, że się tylko mną bawisz.- Ja.- nie wiedział, co powiedzieć.Od dwóch lat, odkąd Angela pracowała w szpitalu, łączyła ich szczera, serdeczna przyjaźń, a ich romans wybuchł dopiero niedawno.Dostarczał mu wiele radości, a zarazem gnębiło go poczucie winy.- Nie mam ci tego za złe - mówiła Angela.- Ponieważ nie chcesz opuścić Margaret, ja muszę wyjechać.- Ale przecież jesteśmy przyjaciółmi.Dzięki tobie praca tutaj jest wspaniała.Rozmawiamy.Potrafię ci wszystko o sobie opowiedzieć.Łączy nas nie tylko łóżko.- Łóżko? - powtórzyła Angela gorzko.Kopnęła splątane ubrania, walające się po podłodze.- To nie jest łóżko.Wiesz, czego bym chciała?- Czego?- Chciałabym, żebyśmy spędzili chociaż jedną całą noc i obudzili się rano razem.- Nie mogę tego zrobić.- Oczywiście, że nie możesz.Dlatego właśnie odchodzę.Popatrzyli na siebie, była to ostatnia chwila oczekiwania na decyzję, której Springer nie podjął.Angela odwróciła się, znowu zaczęła płakać.- Mówisz całkiem serio? - zapytał.- Tak.- Możesz nadal tu pracować.Potrząsnęła głową, a jej czarne włosy zafalowały.- Nie.W okolicy nie ma żadnego zajęcia dla niezamężnej kobiety - Uśmiechnęła się.- Prócz ciebie.Złapał Angelę za rękę i chciał ją przyciągnąć ku sobie, ale mu nie pozwoliła.- Nie.- Będzie mi ciebie strasznie brakować.Przycisnęła jego dłoń do swojej piersi, a potem się cofnęła.- Jeżeli nie znajdę zamiast pana jakiegoś zamiennika, doktorze, wrócę, żeby zarzucić sieć.6- Dick Lewis mówi, że mają w piwnicy tajny pokój, w którym chodzą sobie bez ubrań.- Samantho - ucięła Margaret.- Jedz śniadanie.Springer zaśmiał się.- Dick tam był?- On chyba zmyśla - odparła Samantha.- Mówi, że to taka komuna, trochę jak hippisowska, ale nie wierzę, żeby komunę było stać na kupienie takiego miejsca, prawda?- No pewnie.Był ciepły poranek.Przez otwarte drzwi dolatywała z ogrodu silna woń kwiatów i świeżo skoszonej trawy.Doktor objął córkę ramieniem.- Zaprzyjaźniacie się z Dickiem? Samantha wpatrywała się w swoją owsiankę.- Słyszałam, jak opowiadał dziewczynom i chłopakom w stołówce - wymamrotała.Springer potrafił sobie wyobrazić, jak to było: grupa dzieciaków jadła i śmiała się przy jednym stole, a Samantha siedziała sama przy drugim.Pocałował jej włosy.- Hej, powiedziałem Danny'emu Moserowi, że nauczę go strzelać z łuku u wujka Boba.Może zapytać Dicka i innych, czy też by nie przyszli? Chcesz się nauczyć strzelać?- To może być trochę niebezpieczne - wtrąciła Margaret.- Naprawdę nie - odparł Alan.- I nie podoba mi się pomysł, żeby Samantha widywała się z tym chłopakiem.- Dam sobie radę z Dannym.Co na to powiesz, kochanie?- Wiem - wymamrotała Samantha.Myślisz, że te "o labogi" umieją strzelać? O laboga" było u nich takim słówkiem do zabawy, ale tym razem nie podziałało.- Wszyscy będziecie początkujący - ciągnął nie zrażając się doktor.- Ale dostaniecie najlepszego nauczyciela na świecie.- Wujka Boba? - Mnie, głupolu.Tym razem zachichotała.- Chcesz?- Mhm.- Zapytam ojca Dicka, czy się zgadza.Kto jeszcze?- Nie wiem.- Pomyśl o jakiejś dziewczynie - powiedział, mając nadzieję, że nie dał jej zbyt trudnego zadania.- Porozmawiamy o tym wieczorem.Poranek spędził na wstępnych rozmowach przez telefon z kandydatkami do objęcia posady siostry przełożonej.Polecała je ta sama agencja z Albany, z której przysłali Angelę.Ich młode, pełne ciekawości głosy przypominały mu jej pierwszy telefon.Szpital wydawał się cichy i pusty.Angela wprawdzie zaofiarowała się, że zostanie do czasu przyjazdu nowej pracownicy, aby wprowadzić ją we wszystko, ale ponieważ Alan widział, jak bardzo chciała wyjechać, podziękował jej.Już teraz żałował tych paru dni bez niej.W czasie przerwy na lunch wyszedł na spacer i odebrał swoją pocztę - rachunki i magazyn "Time" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl