[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jabłka pachniały przejmująco, las za starym murem ogrodu wydawał się wy-znaczać koniec świata, o który warto dbać, a cała wyspa dryfowała po nieskoń-czonej tafli błękitu.Cokolwiek znajdowało się poza jej obrębem, traciło realnośćdo tego stopnia, że Daimon zapytał: Jesteś w stanie wywróżyć nadejście Siewcy?Hija zagryzła wargi. Nie szepnęła. Moja moc tak daleko nie sięga.Ale proszę, nie mówmyo tym.Siewca budzi we mnie przerażenie.Nie przypominaj mi, że być możebędziesz zmuszony stanąć naprzeciw niego.Siewca to nicość.Uśmiechnął się. Nie bój się, maleńka.Tam, gdzie jesteśmy my, nie będzie żadnej nicości.Twarz Hiji pozostała poważna. Nic nie mów poprosiła, kładąc mu palec na ustach. Dobrze przytaknął i wkrótce okazało się, że naprawdę niewiele już trze-ba mówić.Rozdział VIIDrop rozglądała się po skromnej kwaterze Saturnina.Bielone ściany, wąskiełóżko, prosty stolik, dwa krzesła, szafka.Na cały dobytek składały się tuniki nazmianę, bielizna, zapasowa kula ze szkła do śledzenia klienta, jeśli, w wyjątko-wym przypadku, anioł nie może być przy nim osobiście.Zupełnie jak u nas, po-myślała.Czy wszyscy stróże są tacy sami? Ziewnęła.Nie była przyzwyczajona dobezczynności.Nudziła się.Gamerin wyszedł na chwilę, obiecał, że zaraz wróci.Czas dłużył się niemiłosiernie.Wzięła ze stolika kulę, wywołała obraz.Satur-nin i jego klient sterczeli w korku na zatłoczonej ulicy.Odłożyła kulę.Wstała,podwinęła tunikę i zaczęła skakać po pokoju według nieistniejących klas, którewyobraziła sobie na podłodze. Ene due rabe,Zjadł Głębianin żabę.%7łaba w brzuchu skacze,A Głębianin płacze.Przestała, bo bała się, że ktoś zwabiony hałasem przyjdzie zobaczyć, co siędzieje.W Zielonej Wieży panowała głucha cisza.O tej porze wszyscy stróże bylina służbie.Wróciłby Drago, pomyślała tęsknie.Westchnąwszy, opadła na łóżko.Na Jasność, co za nuda.Brakowało jej gwaru dziecinnych głosów, śmiechu, za-bawy i bieganiny.Drop zatęskniła za powrotem do pracy.Zastanowiła się przezmoment, jak wytłumaczy kilkudniową nieobecność matce Sarze, ale szybko od-pędziła tę myśl.Tym martwić się będzie pózniej.Usiadła na łóżku, bo w korytarzu rozległ się odgłos kroków.To pewnie Drago,ucieszyła się.W tej samej chwili ktoś zapukał. Drago? spytała zdziwiona.Komandos obiecał stukać w umówiony spo-sób, a to pukanie było inne.Poza tym Gamerin miał klucz. Otwórz, Drop powiedział głos zza drzwi. Jestem przyjacielem Satur-nina.Akurat, pomyślała anielica.Ze strachu spociły się jej ręce.Podbiegła do okna.Wąskie.Rozpaczliwie wąskie.Właściwie pionowa strzelnica, przez którą z tru-175dem można przecisnąć rękę, ale nic więcej.Nie da rady uciec.Gdzie się schować?W szafie? Pod łóżkiem? W łazience? Drop, Saturnin mnie przysłał.Otwórz!Głos za drzwiami stał się natarczywy. Zaraz, ubieram się odkrzyknęła Drop, przystawiając krzesło do szafy. Diabli z tobą, suko! warknął ktoś na korytarzu. Moc!Na środku pokoju pojawił się niespodziewanie obcy skrzydlaty.W jednej ręceściskał kawałek szmatki, a w drugiej pistolet.Nie zdążyła się zdziwić, skąd sięwziął, bo skoczyła mu z szafy na plecy.Upadli.Skrzydlaty, klnąc, próbował strząsnąć z siebie Drop.Anielica z całejsiły trzasnęła go szklaną kulą.Wrzasnął, wypuścił szmatkę, ale nie pistolet.Ude-rzył ją, lecz go nie puściła, nadal wisząc mu u szyi jak kamień młyński.Szamo-tali się.Drop skutecznie kopała napastnika po goleniach, okładając jak popadnieszklaną kulą.Chciał walnąć ją pistoletem, ale się wywinęła i z całej mocy ugry-zła go w palec.Wrzasnął ponownie, wypuszczając broń.Widocznie jednak wpadłwe wściekłość bo gwizdnął anielicę w głowę tak potężnie, że aż pociemniało jejw oczach.Osłabła, przestała go okładać.Z paskudnym uśmiechem zamierzył siędo kolejnego ciosu, ale niespodziewanie poleciał bezwładnie przez pokój, walącłbem w łóżko.Nie zdążył się otrząsnąć, gdy wpadł na niego Drago.Komandoschwycił go za ramiona, trzasnął bykiem.Skrzydlaty ryknął krótko, porwał się dowalki.Uderzył Gamerina w brodę, ale Drago szarpnął się w porę, więc cios tylkoześliznął się po szczęce.Walczyli wściekle, sapiąc z wysiłku, lecz w milczeniu.Obcy był silny, pięściami posługiwał się sprawnie.Trochę zbyt sprawnie, jak nagust Gamerina.Tarzali się po pokoju, wpadali na meble, okładając się zapamię-tale.Drago miał szczerze dość tej zabawy.Postanowił zmusić przeciwnika, żebysię odsłonił.Zamarkował cios, skrzydlaty spróbował go odbić, a wtedy koman-dos trzasnął go kantem dłoni w bok szyi.Napastnik powinien zwiędnąć w jednejchwili, lecz zacharczał tylko, szarpnąwszy głowę w tył.Musi mieć jakąś osłonęmagiczną, pomyślał Drago.Błyskawicznie grzmotnął skrzydlatego w podbródek,zanim ten zdążył dojść do siebie.Przeciwnik odpowiedział ciosem w skroń, któryomal nie ogłuszył komandosa.Drago poleciał w bok, podparł się ręką.Wyczułpod palcami chłód metalu. Masz! usłyszał syknięcie Drop.Skrzydlaty rzucił się na niego, ale Drago już trzymał w dłoni pistolet.Pode-rwał go, strzelając w sam pysk napastnika.Tamten runął do tyłu przy akompa-niamencie cichego kaszlnięcia.Pistolet był głębiański, ale rewelacyjny tłumik pomysłu Egzaela, jednego z najlepszych konstruktorów sprzętu wojennego i bronipalnej, jakiego wydało Królestwo.W niemal całkowitej ciszy głowa skrzydlategopękła jak bańka.Drop wydała stłumiony jęk.Kapa na łóżku i ściana powesela-ły od czerwonych bryzgów, jakby nagle zakwitły tam maki.Na podłodze wokółtrupa rozlewała się krwawa plama.176Drago przyjrzał się pobojowisku. Rany stęknął zafrasowany.Drop odczołgała się w kąt i zwymiotowała pod szafę.Gamerin przyklęknął przy niej, delikatnie dotknął ramienia. Hej, dziewczynko.Wszystko w porządku?Szybkim ruchem zarzuciła mu ręce na szyję, przytuliła się. Och, Drago.Jak dobrze, że wróciłeś!Objął ją. Już w porządku, malutka.Już dobrze.Drżała. Poradzimy sobie ze wszystkim, nie bój się powiedział uspokajająco.Zaraz sprowadzę przyjaciela, pomoże nam.Przycisnęła się do niego kurczowo. Nie! Nie zostawiaj mnie z tym.trupem wyksztusiła przez łzy.Zaczął ją kołysać. Na sekundę, maleńka.Nie zauważysz nawet.Jak on się tu dostał? Nie wiem.Stukał, a potem znalazł się nagle w pokoju.Skoczyłam na niegoz szafyyy. Rozpłakała się na dobre. Dzielna dziewczynka.Mądra.Miał coś w rękach? Nie pamiętam. Spróbuj [ Pobierz całość w formacie PDF ]