[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nigdy nie było wiadomo, co potem z nimi robić.Albo trzymało się je chwilę w rę-kach, albo wkładało do słoiczka i zatykało go papierem.Ale wszyscy zdawali sobie spra-162wę, że jeśli się ich nie wypuści, to następnego ranka będą martwe. Wyjrzałem zaokno. A mimo wszystko i tak chodziliśmy je łapać każdego lata, prawda? Tak samobyło z Veronicą.Na początku świeciła, zupełnie jak świetlik, i naprawdę miałem ochotęją złapać.A kiedy już ją miałem, nie wiedziałem, co właściwie z nią robić.W zasadziechyba nigdy nie wiedziałem, jak postępować z kobietami.Trzy małżeństwa.Jak możnabyć trzykrotnie żonatym i zupełnie nic się nie nauczyć? Daj sobie spokój z tą nostalgią, co? Ta kobieta porwała twoją córkę! Wiem.Ale bez względu na to, co się stało, jest w tym również moja wina.Odpierwszych chwil naszej znajomości wiedziałem, że będą z nią kłopoty.Więc czemu niezostawiłem jej w spokoju? Ilu trzeba nam doświadczeń, zanim nauczymy się trzymaćręce przy sobie i pozwolimy różnym stworzeniom żyć na wolności, czyli tam, gdzie jestich miejsce?Znów zaczął padać śnieg.Przyglądałem mu się przez chwilę. Spieprzyłem wszystko, Frannie.I nie mówię tylko o Veronice.Myślę o Cass i mo-ich trzech żonach.Jak to jest, że nigdy nic z tego nie wyszło? Jak to jest, że każdy całyczas mówi niemal o tym samym? Jak to jest, że każdy, kogo znasz, jest jakby za grubąszybą?Tego samego wieczoru, kiedy zginęła Veronica, Edward Durant zasłabł.Gdy odzy-skał przytomność, ledwie był w stanie wezwać karetkę.W szpitalu okazało się, że jegostan się pogorszył i że stoi przed nim widmo szybkiej śmierci.Zostałem z nim w szpi-talu.Przez długie godziny rozmawialiśmy o Cass i o tym, jak by można nas pogodzić.Zdawałem sobie sprawę, że jego zainteresowanie wynika z własnego niepowodzeniaw stosunkach z synem.Zbierając resztkę sił, jaka jeszcze w nim została, chwycił mnie zarękę i spojrzawszy na mnie rozpalonym wzrokiem, powiedział: Załatw to! Za wszelką cenę! Nic więcej się nie liczy.Zledztwo w sprawie śmierci Veroniki było długie i bezsensowne.Nie udało się zna-lezć niczego oprócz dwóch łusek od nabojów ze strzelby.I koniec.Natomiast mnieprzesłuchiwano tyle razy, że byłem bliski szaleństwa.McCabe, chociaż był dobrym gli-niarzem, wcale nie ułatwiał mi życia.Chciał wiedzieć o wszystkim, co się wydarzyłotamtego popołudnia, ale to, co pamiętałem, nie mogło wiele dać.Bóg mi świadkiem, żepragnąłem pomóc, ale pewne rzeczy utkwiły mi w pamięci, podczas gdy inne umknę-ły.Jak Veronica weszła do tego domu? Nie wiedziałem.Pamiętałem, jak upadała, ale niepamiętałem huku wystrzałów.Ani tego, czy widziałem kogoś w oknie za nią.Nie byłemdobrym świadkiem.Na twarzy mojego przyjaciela wielokrotnie rysowała się drwina,a nawet niesmak.Pojmowałem dlaczego i przez to czułem się jeszcze gorzej.Pewnego wieczoru, już po pogrzebie Veroniki, poszliśmy z Franniem i Magdą nakolację.Było jakoś tak dziwnie i cicho, więc wyszedłem wcześniej, czując się samotniei podle.163Cała historia ma dość ironiczne zakończenie, lecz na największą ironię zakrawa fakt,że ocaliła mnie zrażona do mnie córka.Oczywiście po śmierci Veroniki nawet nie myślałem o książce.Wiedziałem, że ongdzieś tam się czai, ale od tamtego popołudnia nie odezwał się ani razu.I bardzo do-brze, bo mimo tego milczącego ultimatum nie byłem w stanie kontynuować pracy.Leczpewnego dnia, w czasie naszego szczególnie trudnego spotkania, Cass niespodziewa-nie spytała, jak idzie praca nad książką.Byłem zupełnie zaskoczony, ponieważ poru-szyła ten temat po raz pierwszy.Spojrzałem na nią bezmyślnie, jakbym nie całkiem poj-mował, o czym mówi, a potem powiedziałem, że nie zajmowałem się nią od tamtegoczasu. Więc to wszystko było na nic? Veronica zrobiła dla ciebie tak wiele i znalazła tyleinformacji, a ty nie zamierzasz tego kończyć? Musisz.Nie możesz teraz przerwać.Chciałbym powiedzieć, że wróciłem do pracy ze świeżym zapałem.Ale prawda jesttaka, że zrobiłem to tylko dlatego, iż w oczach mojej córki ujrzałem grozbę.Przeczytałem powtórnie rękopis i wszystkie notatki.Przesłuchałem kasety, a potemwyjrzałem za okno, by poobserwować nadchodzącą do Connecticut wiosnę.Wtedywłaśnie profesjonalista wziął we mnie górę i powiedział mi, co mam robić.Zacząłempisać dniem i nocą.Pewnego dżdżystego popołudnia zadzwoniłem do człowieka, który według Veronikibył współwięzniem Duranta w Sing Singu, i umówiłem się z nim na spotkanie.JohnLePoint mieszkał w Maine, w mieście bardzo podobnym do Crane s View.Ponieważ do-jechałem tam za wcześnie, przesiedziałem godzinę w kawiarni, zastanawiając się, jak teżmoże się nazywać tutejsza Pauline Ostrova dzika dziewczyna, na swoje nieszczęściezbyt inteligentna i prawdopodobnie skazana na tragiczne życie.LePoint okazał się wesołym, starszym facetem w butach rozmiaru czternaście, któryopowiadał o swoim przestępczym życiu, jakby to był jeden wielki żart.Zabawiał mniehistoryjkami o włamaniach i napadach, wystawnych posiłkach i kobietach, za które pła-cił kradzionymi pieniędzmi, życiu więziennym i różnych dziwakach, których napotkałpo drodze.Teraz był na emeryturze.Miał ciężarną kotkę i chudego syna, który przysy-łał mu pieniądze.I jeszcze jakiegoś upierdliwego sąsiada, którego najchętniej by ukatru-pił, ale jest już na to za stary.A poza tym w więzieniu nikt nie pozwalał wybierać sobiekanałów w telewizji.Nieustannie pytałem go o Edwarda Duranta, ale machał tylko lekceważąco ręką, jakgdyby temat był całkiem nieistotny.Nie ustępowałem jednak i gdy postawiłem mu szó-ste piwo, opowiedział mi całą historię.Spędzili razem w celi tylko dwa tygodnie.Poprzedni towarzysz Duranta został z nie-wiadomych powodów przeniesiony i LePoint zjawił się akurat na czas, by stać się świad-kiem jego ostatnich chwil [ Pobierz całość w formacie PDF ]