[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówię serio.Ja do ciebie nie mówię - Dick*.Masz jakąś gumę, Dick? Więc nie rozumiem, czemu.- Ten mądry facet powiedział mi tak: Niezależnie, jakbyś trząchał i tańczył, dwie ostatnie krople i tak wylądują w twoich spodniach.I dlatego na świecie jest tyle przypadków raka, mój drogi Eddie.- Powodem tylu przypadków raka jest to, że gnojki takie jak ty i Beverly Marsh palą papierosy - rzekł Eddie.- Beverly nie jest gnojkiem - mruknął groźnie Ben.- Uważaj na to, co mówisz, Niewyparzona Gębo.- Bip-bip, chłopaki - wtrącił obojętnie Bill.- A propos Beverly, o-o-ona jest dość s-s-silna.Mogłaby nam p-pomóc przy tych drzwiach.Ben spytał, jakie to drzwi.- Ch-chyba m-m-mahoniowe.- Ktoś wyrzucił mahoniowe drzwi? - zapytał Ben zdziwiony, ale bez odrobiny powątpiewania w głosie.- Ludzie wyrzucają wszystko - stwierdził Mike.- To wysypisko? Schodzenie tam po prostu mnie zabija.Serio.- Tak - przyznał Ben.- Wiele z tych rzeczy można by spokojnie naprawić.A są ludzie w Chinach czy Ameryce Południowej, którzy nie mają niczego.Tak mówi moja matka.- Tu, w Maine, też są ludzie, którzy nic nie mają, tępaki - rzekł ponuro Richie.- Co t-t-to jest? - spytał Bill, zauważając album, który przyniósł Mike.Mike powiedział mu, dodając, że pokaże im zdjęcia klowna, kiedy Stan i Beverly wrócą z zawiasami.Bill i Richie wymienili spojrzenia.- Co się stało? - spytał Mike.- Chodzi o to, co się stało w pokoju twojego brata, Bill?- T-t-tak - rzekł Bill i nie musiał dodawać nic więcej.Pracowali przy dole na zmianę, aż Stan i Beverly wrócili, oboje z wielkimi, brązowymi torbami, w których znajdowały się zawiasy.Podczas gdy Mike mówił, Ben siedział ze skrzyżowanymi nogami - jak krawiec, i z dwóch dłuższych desek zrobił odchylane okna bez szyb, które można było otwierać i zamykać.Być może tylko Bill zauważył, jak szybko i zręcznie poruszały się jego palce - poruszały się zwinnie i ze znawstwem, jak palce chirurga.Bill podziwiał to.- Mój tata powiedział, że niektóre z tych fotografii mają ponad sto lat - poinformował ich Mike, trzymając album na podołku.- Kupuje je od ludzi podczas wyprzedaży i w sklepach ze starociami.Czasami wymienia je ze zbieraczami, a także kupuje od nich.Niektóre są stereoskopowe, na jednej karcie znajdują się dwie fotografie - i jak się na nie spojrzy przez specjalne okulary, wyglądają jak jedna, ale trójwymiarowa.Jak w Domu z wosku albo Potworze z Czarnej Laguny.- Czemu on lubi te rzeczy? - spytała Beverly.Miała na sobie zwyczajne levisy, ale zrobiła coś zabawnego z mankietami, doszywając na ostatnich czterech - pięciu calach długości kawałki jasnego wełnianego materiału i nadając im w ten sposób wygląd fantazyjnych spodni marynarskich.- Tak - rzekł Eddie - na dłuższą metę Derry jest nudne.- Cóż, nie wiem na pewno, ale myślę, że dlatego, iż się tu nie urodził - powiedział nieśmiało Mike.- To tak, jakby to wszystko było dla niego czymś nowym albo jakbyśmy weszli do kina w połowie filmu.- P-p-pewno chciałbyś z-z-zacząć od p-p-początku.- Tak - powiedział Mike.- Derry ma dość bogatą historię.I sporo ma ona wspólnego z Tym - skoro chcecie tak to nazwać.- Spojrzał na Billa, a ten z zamyśleniem pokiwał głową.- Dlatego po Czwartym Lipca przejrzałem ten album, bo wiedziałem, że już wcześniej widziałem tego klowna.Wiedziałem to.I spójrzcie.Otworzył album, zaczął go kartkować, a następnie podał go siedzącemu po jego prawej stronie Benowi.- N-n-nie dotykaj s-s-stron! - rzekł Bill, a w jego głosie brzmiał taki nacisk, że wszyscy aż podskoczyli.Zacisnął w pięść dłoń, którą rozciął sobie podczas oglądania albumu George’a.Richie zauważył to.Dłoń zacisnęła się mocno - bardzo mocno.- Bill ma rację - powiedział Richie i ten głos, zupełnie nie przypominający jego zwykłego głosu, był argumentem, który przekonał wszystkich.- Bądź ostrożny.To tak, jak powiedział Stan.Jeśli my coś zobaczymy, to i wy również.- I poczujemy też - dorzucił posępnie Bill.Album przechodził z rąk do rąk, każde z nich trzymało go delikatnie za brzegi, jakby to były stare laski dynamitu, z którego wycieka nitrogliceryna.Po chwili wrócił do Mike’a.Otworzył go na jednej z pierwszych stron.- Tata mówi, że nie sposób oszacować daty, kiedy zrobiono to zdjęcie, ale prawdopodobnie musi pochodzić z początku lub połowy XVII wieku - rzekł Mike.- Naprawił gościowi piłę taśmową i dostał za to pudło starych książek i zdjęć.To było jedno z nich.Mówi, że może być warte ze czterdzieści dolców, a nawet więcej.Zdjęcie było drzeworytem nieco większym od pocztówki.Kiedy przyszła kolej na Billa, aby na nie spojrzeć, z ulgą stwierdził, że ojciec Mike’a miał album, w którym zdjęcia były wkładane do plastykowych oprawek.Spojrzał na drzeworyt z fascynacją i pomyślał: Tam.Widzę Go - albo raczej To.Naprawdę To widzę.To oblicze wroga [ Pobierz całość w formacie PDF ]