[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jako straż szli przy nim czterej nasi oficerowie: Juan Velazquez deLeon, Pedro de Alvarado, Alonso de Avila i Francisco de Lugo, z pięć-dziesięcioma żołnierzami, a także i ojciec Miłosierdzia, aby przeszkodzićofierze, jeżeli byłaby z ludzi.Poszliśmy do świątyni Uichilobosa, a kiedyprzybyliśmy w pobliże przeklętego przybytku, Montezuma kazał, aby gowyjęli z lektyki i wzięli na ramiona siostrzeńcy i inni kacykowie, którzy gonieśli aż do samej świątyni.Na stopniach najwyższego sanktuarium staliliczni kapłani w oczekiwaniu, aby mu pomóc przy wstępowaniu, a już zpoprzedniej nocy leżało zabitych na ofiarę czterech Indian niepozostawało nic innego, jak udać, że tego nie widzimy, bowiem całyMeksyk był we wrzeniu, także inne wielkie miasta, za sprawą siostrzeńcówMontezumy, jak pózniej opowiem.Po złożeniu ofiary, która nie trwaładługo, wróciliśmy z nim do naszej kwatery i był bardzo wesół, a wszystkichżołnierzy, którzy z nim byli, obdarował klejnotami ze złota.*Tymczasem obie brygantyny zostały wykończone i spuszczone na wodę,gotowe były wszystkie olinowania i maszty z banderami królewskimi icesarskimi, gotowi do żeglugi byli także żeglarze brygantyny mogły sięporuszać przy pomocy wioseł i żagli, a majtków mieliśmy doskonałych.Dowiedział się o tym Montezuma i zawiadomił Korteza, że chciałby udaćsię na polowanie przez jezioro ku pewnej skalistej wysepce, na którą niko-mu, nawet najznakomitszym, nie wolno było schodzić pod karą śmierci.Kortez zgodził się, ale przypomniał mu, co dawniej mówił, że za najmniej-szy bunt zapłaci życiem.Zobaczy, że na brygantynie pływa się lepiej niż nałodziach i pirogach, choćby największych Montezuma z radością wsiadł nabrygantynę najbogatszą w żagle i zabrał z sobą licznych panów i dostoj-ników, na drugiej brygantynie płynęło wielu kacyków i syn Montezumy,strzelcy jego umieścili się w łodziach i pirogach Kortez przykazał JuanowiVelazquezowi don Leon i trzem innym siąść wraz z dwustu żołnierzami inajusilniej zlecił im obowiązek pilnowania Montezumy.A że owi ofice-rowie byli rozważni i ostrożni, rozmieścili na statkach wszystkich wymie-nionych żołnierzy i cztery armaty z brązu z całym prochem, jaki posiada-liśmy, oraz z dwoma naszymi artylerzystami, Mesą i Arbengą.Pod namiotpięknie ozdobiony weszli Montezuma i jego dostojnicy.A że wiatr był o tejporze świeży, a marynarze radzi byli zadowolić Montezumę i zrobić muprzyjemność, rozwinęli żagle i manewrowali tak, że mknęliśmy zostawiającdaleko za sobą łodzie, w których płynęli łowcy i możni, choć wioślarzymiały wielu.Radował się Montezuma stwierdzając, że wielkie mistrzostwobyło w tym połączeniu wioseł i żagli.Przybyli do skały, która nie była daleko, i tam zabił, ile chciał, sarnzajęcy, królików, i zadowolony powrócił do miasta.A kiedy zbliżaliśmy siędo Meksyku, rozkazali oficerowie wystrzelić z armat, czym wielceuradował się Montezuma, a kiedy oglądaliśmy go tak szczerym i łaskawym,mieliśmy go w wielkim poszanowaniu, jakie przystoi królom w owychkrajach, on zaś odpłacał nam równą miarą.Pewnego dnia, kiedy było z nim trzech naszych oficerów i kilkużołnierzy, przypadkiem do jednego korytarza wpadł sokół i rzucił się naprzepiórkę, bowiem niedaleko domów i pałaców, w których więziliśmyMontezumę, gniezdziły się oswojone gołębie i przepiórki.Jeden z oficerówzawołał: O, jaki piękny sokół, jaki chwytny, i jak piękny ma lot!"Montezuma zapytał Orteguilla, o czym rozmawialiśmy, ten odpowie-dział, że zdaniem owego oficera ten sokół byłby doskonały do polowania igdybyśmy innego takiego mieli, nauczylibyśmy go siadać na ręce i wy-puszczalibyśmy go w polu na inne ptaki, choćby i większe, i zabijałby je.Montezuma na to: Rozkażę przeto schwytać tego właśnie sokoła, a zo-baczymy, czy potraficie go oswoić i polować z nim".Wszyscy tam obecni odkryliśmy głowy, aby mu podziękować.Zaraz teżkazał przywołać ptaszników i schwytać owego sokoła, tyle trudu sobiezadali, że w godzinę zdrowasiek wrócili z tym samym ptakiem i oddali goFranciskowi de Saucedo, który go pierwszy podziwiał, i ten zaraz założyłmu kaptur.Ale niebawem zdarzyły się rzeczy ważniejsze nizli polowanie.25Jak krewniacy wielkiego Montezumy zwoływali i pozyskiwali innychksiążąt, aby przybyli do Meksyku i uwolnili z więzienia wielkiegoMontezumę, a nas wypędzili z miastaLedwie Cacamatzin, władca miasta Tezcuco, które po Meksyku jestnajwiększym i najważniejszym miastem Nowej Hiszpanii, dowiedział się,że stryj jego, Montezuma, jest od dłuższego czasu uwięziony i że wewszystkich sprawach rządzimy się jak panowie, a nawet zdołał dowiedziećsię, że otworzyliśmy komnatę, w której znajdował się skarb wielki jegodziada Axayaki, choć nie tknęliśmy niczego, postanowił, zanim ten skarbzagarniemy, zwołać wszystkich panów z Tezcuco swoich wasalów, atakże Coyoacana, swego kuzyna i bratanka Montezumy, oraz władcęTacuby, władcę Iztapalapy, a także innego bardzo możnego kacykapanującego na Matlacingo, bliskiego krewniaka Montezumy, o którymmówiono, że jemu nawet z prawa należało się królestwo i panowanie nadMeksykiem, a który pomiędzy Indianami słynął z męstwa.Na naradach znimi i z innymi panami meksykańskimi postanowili, że w oznaczony dzieńzgromadzą wszystkie swe siły i zaatakują nas.Ponoć ów dzielny kacyk,którego imienia nie znam, oświadczył, że jeśli oddadzą mu władzę nadMeksykiem, która mu sięz prawa należy, on z całą swojaczyną z prowincji Matlacingo pierwszyzbrojnie wypędzi nas z Meksyku i żaden z nas nie pozostanie przy życiu.Na to Cacamatzin miał odpowiedzieć, że jemu przypada kacykostwo i onma być królem jako bratanek Montezumy, a jeśliby tamten nie chciał wziąćudziału, bez niego się obejdzie.Cacamatzin podburzył już miasta i władcówwymienionych powyżej, ustalono dzień napaści, a wejście do Meksykumieli ułatwić im wielmoże, którzy w mieście byli jego stronnikami.O tych zmowach dowiedział się dokładnie Montezuma przez swego męż-nego kuzyna, który nie chciał zgodzić się ustąpić Cacamatzinowi.Aby sięupewnić, Montezuma przywołał wszystkich kacyków i dostojników miasta,którzy wyznali, że Cacamatzin namowami i podarunkami usiłował nakłonićich, aby mu pomagali w ataku na nas i uwolnieniu stryja [ Pobierz całość w formacie PDF ]