RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nauczyłem się tego w twardej szkole życia.- Na pewno.- Chciałbyś zobaczyć tę szkołę? - spytał Roger.- To.specjalny pokaz.Widzisz, samizarzynamy zwierzęta na mięso, gdyż w ten sposób wszystko jest świeże.Było trochękłopotów z miejscowymi obrońcami praw zwierząt, dopóki nie pokazaliśmy im, o jakiezwierzęta chodzi.- Chyba nie chcesz tego oglądać, Sheila - powiedziała Despreaux.- Jestem dziewczyną ze wsi i nieraz już widywałam ubój zwierząt.- Ale nie taki.Nie mów potem, że cię nie ostrzegałam. - Jeśli chcesz mi zaimponować, Augustuc.- zaczął Catrone.- Po prostu uważam, że powinieneś poznać moją szkołę - przerwał mu Roger.-Zobaczyć część.kadry nauczycielskiej, która tam wykładała.To nie potrwa długo.Jeśli paniCatrone wolałaby zaczekać.- Za nic nie chciałabym tego przegapić - oznajmiła Sheila, wstając.- Idziemy?- Oczywiście.- Roger również wstał i podał jej ramię.Catrone poszedł za nimi, zastanawiając się, dlaczego ten młody dureń uważa, żezaszlachtowanie jakiejś mardukańskiej krowy zrobi na nim wrażenie.Kilku innych gości,którzy usłyszeli o pokazie, również ruszyło za  panem Changiem" na zaplecze restauracji.Stałtam rząd klatek z grubej plastalowej siatki, z których dobiegało chóralne syczenie.Przy jednejz nich, połączonej z okrągłym wybiegiem, widać było trzech Mardukan w ciężkichskórzanych zbrojach i z włóczniami, dwóch z długimi, jeden z krótką.- Na Marduku jest kilka gatunków zwierząt jadalnych  Roger podszedł donajstarszego Mardukanina i wziął od niego długi futerał - ale tutaj podajemy tylko mięsojednego z nich, zwanego atul.Ludzie na Marduku nazywająje chrystebestiami.Książę otworzył futerał i wyjął z niego piękny miecz, przypominający nieco katanę oszerszym ostrzu.- Przepisy zabraniają używania broni palnej - powiedział  więc używamy włóczni, ito dość długich, albo mieczy - dla tych, którzy wolą.mocniejsze wrażenia.Zwierzęta te niebez powodu bowiem nazywa się chrystebestiami.Jeden z Mardukan otworzył bramkę i na wybieg wypadło najbardziej wredne stworzenie,jakie Catrone w życiu widział: trzy metry czamo-zielonych pasów z kłami i pazurami.Stwórbył ogromny, sześcionożny, miał opancerzony łeb i barki.Spojrzał na ludzi stojących podrugiej stronie siatki i Catrone zobaczył w oczach zwierzęcia błysk świadczący o jegointeligencji.Mardukanin wymierzył w niego swoją długą włócznię, ale stwór uchylił się jak kobra inatychmiast rzucił się na drugiego obcego.Jego szczęki zatrzasnęły się z głośnymkłapnięciem na nodze Mardukanina.Potem cisnął trzymetrowego obcego na bok, jakby ważyłnie więcej niż piórko, spojrzał tak samo inteligentnym wzrokiem na dwóch pozostałychwłóczników i jednym skokiem rzucił się na siatkę.Plastal opierała się tylko przez chwilę; potem ponadpółtonowa bestia wspięła się nanadwerężone ogrodzenie dokładnie na wprost grupy gości, jakby teraz oni sami mieli się staćgłównym daniem.- Dobra - powiedział Roger - trzeba będzie zamówić wyższe ogrodzenia.I skoczył naprzód, a Catrone zaczął się zastanawiać, co, do diabła, ten młody dureń chcezrobić.Były marinę był rozdarty między poczuciem obowiązku, które kazało mu ustawić siępomiędzy księciem a zagrażającą mu bestią, a zwykłą logiką, która podpowiadała, że to i taknic by nie dało.Nie wspominając już o tym, że ludzie natychmiast zaczęliby się zastanawiać,czemu naraża swoje życie dla jakiegoś biznesmena.Zamiast tego zasłonił więc własnymciałem Sheilę; kątem oka zauważył, że Despreaux przyjęła pozycję bojową, ale ona równieżnie stanęła w obronie księcia.Bestia wspięła się jeszcze wyżej po zgniecionej siatce i już po chwili była poza wybiegiem.To, co się potem wydarzyło, działo się tak szybko, że nawet wprawne oko Tomcata z trudemmogło wszystko zobaczyć.Książę ciął mieczem szarżującego na ludzi stwora; trafienie wczubek nosa nieznacznie zmieniło kierunek jego ataku, a błysk stali oślepił bestię, ale mimoto dalej biegła.Dopiero ostatnie cięcie, z pełnego zamachu, skierowane na kark, gdzie byłaczęściowo nieosłonięta, rozrąbało jej szyję.Stwór runął na ziemię, tuż obok książęcej nogi.Roger nawet nie ruszył się z miejsca.Jasna cholera. Tłum zaczął uprzejmie bić brawo - prawdopodobnie uważali, że to była część pokazu - aRoger strząsnął krew z miecza.Catrone zauważył, że książę zrobił to zupełnie odruchowo; tobyło dla niego tak naturalne, jak oddychanie.Potem zaczął automatycznie chować miecz dopochwy, ale szybko zreflektował się i podszedł do starego Mardukanina, który podał muszmatkę do oczyszczenia ostrza.Podczas gdy książę wsuwał czyste ostrze do futerału,bezgłowy potwór wciąż tłukł ogonem, wił się i drapał ziemię pazurami.Catrone szczerzewątpił, by Roger nauczył się tej techniki walki na wybiegu dla zwierząt.Jasna cholera.- Czy właśnie to jemy na kolację? - spytał ktoś z publiczności, kiedy dwóch Mardukanodciągnęło stwora na bok.Ranny obcy już wstał i wyrzucał z siebie po mardukańsku stekprzekleństw.- Podajemy nie tylko atul - wyjaśnił Roger - chociaż ich wątroba jest bardzo dobra zfasolą kolo, czymś w rodzaju fasoli fava, i dobrym lekkim chianti.Mamy też rybę coli.Jest tomniejsza odmiana przybrzeżna; na otwartych wodach te ryby osiągają długość pięćdziesięciumetrów.- To olbrzymy - zauważył jakiś mężczyzna.- Tak, raczej tak.Mamy także basiki.Mardukanie nazywają tak również ludzi, bo są tomałe, różowawe dwunożne stworzenia, przypominające trochę ludzi.Można powiedzieć, żeto mardukańskie króliki.Moi Mardukanie nazywają siebie Osobistym Pułkiem Basik, ale totylko taki żart.Mamy jeszcze pieczone młode chrystebestie.Przyznaję, to najdroższa pozycjaw menu, ale za to bardzo dobra.- Dlaczego są takie drogie? - spytała Sheila.- To z powodu sposobu ich pozyskiwania - odparł Roger, uśmiechając się do niejuprzejmie.- Widzisz, chrystebestie - wskazał kciukiem wciąż leżący na ziemi łeb -zamieszkują w skalistych rejonach dżungli.Kopią jamy, do których prowadzą długie tunele,takiej wysokości i szerokości jak one same.Kopią je dlatego, że same są obiektem atakówatul-gracków.- Co to takiego?- Atul-grack wyglądają mniej więcej tak samo jak atul, ale są rozmiarów słonia.- Ojej - szepnęła jakaś kobieta.- Oczywiście atul-grack są także niebezpieczne dla polujących na nich myśliwych.Alewróćmy do cłirystebestii.Jedno z rodziców, zazwyczaj samica, która jest większa, zawszesiedzi w jamie.%7łeby więc dostać się do młodych, ktoś musi do tej jamy wpełznąć.W tunelujest bardzo ciemno, a przed samym leżem zawsze jest zagłębienie, w którym zbiera się woda.Kiedy więc człowiek przeczołga się już przez wodę, wstrzymując oddech, okazuje się, żemamuśka - znów wskazał zagrody-już na niego czeka.Ma wtedy.bo ja wiem, jakieś półsekundy, żeby coś z tym zrobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl