RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cadignan miał chwilę słabości.Nie trwała ona jednak długo.Przypomnienie słów staro-ścińskiego delegata, myśl, że idzie tu o dobro społeczeństwa i religii, najbardziej zaś widoklicznej uzbrojonej eskorty  słabość ową wprędce rozproszyły.121 Rozproszyły nawet tak dalece, że w chwili gdy Sawiniusz, w przekonaniu, iż pozbył sięjuż niedorzecznych prześladowań wójta, wjeżdżał śmiało na placyk pod figurą, znalazł siętwarz w twarz z zaciętym wykonawcą prawa.Koń poety, przestraszony szczękiem broni, wspiął się, a następnie stanął w miejscu jakwryty i Cyrano dostrzegł natychmiast, że podczas gdy około dziesięciu wieśniaków, z wójtempośrodku, stawiło mu czoło, reszta gromady otoczyła kępę drzew, aby zająć mu tyły i odciąćodwrót do Colignac. Hola, mości wójcie, a to co?!  wykrzyknął szlachcic, nie racząc jednak jeszcze dobywaćszpady dla utorowania sobie wolnego przejazdu. W imieniu jego królewskiej mości aresztuję pana  wrzasnął wójt, umyślnie głos podno-sząc dla pokrycia wewnętrznego niepokoju.I zwracając się do wieśniaków, rozkazał: Wiązać tego człowieka!Cyrano zaśmiał się. Radzono ci już, mości wójcie  rzekł, nie tracąc zimnej krwi  żebyś położył się do łóż-ka; pozwól, że ci nastręczę do tego okazję.I przy tych słowach machnął kilkakrotnie biczem, naznaczając dwiema czy trzema pręgamipucołowatą twarz niefortunnego przedstawiciela sprawiedliwości.Zaraz też ścisnął kolanamikonia i czyniąc bez trudności wyłom wśród zagradzającego mu drogę motłochu, pogalopowałw stronę Cussan.Niestety, o jakie dwadzieścia kroków stamtąd biedny rumak zaplątał się w rozciągniętysznur i wraz z jezdzcem przewalił na ziemię.Upadając Cyrano rzucił straszliwe przekleństwo, któremu odpowiedział z gromady dzikiokrzyk triumfu, i w chwilę pózniej szlachcic został otoczony, przemożony samą ilością prze-ciwników, przygnieciony kolanami, rozbrojony i skrępowany.Ponieważ koń przycisnął mu nogę, uniemożliwiając wszelką obronę, był chwilowo całko-wicie bezwładny.Podniesiono go z ziemi, związanego wielokrotnie od stóp do głowy mocnymi sznurami,zaplątanymi na niezliczone węzły, i w tej chwili uczuł, że mu spada na twarz deszcz kroplisty.To występowało do dzieła wszechmożne kropidło zakrystiana. Satanus Diabolas!  wołał sługa kościelny, kalecząc swą łacinę  zaklinam cię w imięBoga żyjącego. Aotry, łajdaki, plugawe robactwo, motłochu nikczemny!  krzyczał Cyrano  zapłaciciedrogo za zniewagę wyrządzoną człowiekowi mego stanu! Ja was wszystkich. Satanus Diabolas!  przerwał mu zachrypły głos oberżysty, ciągnącego dalej egzorcyzmzakrystiana  zaklinam de w imię Boga i świętego Jana, uspokój się i nie przeszkadzaj, bojeśli ręką albo nogą poruszysz, niech mnie diabli porwą, jeśli ci tym nożem nie rozprujęwnętrzności.I potrząsnął groznie swym kuchennym żelazem.Podczas tej rozprawy pisarz wójta przeglądał podróżne manatki poety, zawarte w małym,przytroczonym do siodła tłumoczku.Znalazłszy w tłumoczku tom Kartezjusza, naślinił palec i jął przewracać kartki, a natrafiw-szy na tablicę, gdzie filozof nakreślił koła, ruch planet przedstawiające, wykrzyknął triumfu-jąco: Patrzcie no, panie wójcie, oto figury magiczne, za pomocą których czarownik rzuca naludzi zaklęcia!Gdyby nie pożałowania godny stan, w jakim znajdował się poeta, jakże serdecznie uśmiał-by się z tego.122 Ale sławetny Cadignan, przykładający sobie wodę święconą do pokiereszowanego w takszlachetnej okazji oblicza, wziął książkę z nadzwyczajną powagą, przyjrzał się figurom astro-nomicznym z miną wyrażającą wielką mądrość i znacząco potrząsnął głową. To okoliczność bardzo obciążająca dla oskarżonego!  wyrzekł po namyśle. Muszęzawiadomić o niej szanownego delegata.Teraz, wiara, wziąć więznia na plecy i  marsz doaresztu gminnego.Zwycięski orszak ruszył w pochód.Cyrano nie wydał ani jednej skargi.Wydawał się zrezygnowany.W rzeczywistości jednakrozmyślał tylko o sposobach wybrnięcia z tej głupiej przygody, do czego nie doprowadziłybygo z pewnością żadne układy z prowadzącą go hołotą.Wierzchowiec poety został na gościńcu przez wszystkich opuszczony.Przypomniał sobieo nim dopiero pisarz wójta, człek zamiłowany w porządku, który wziąwszy konia za uzdę,pociągnął go z wolna do osady i zamknął w stajence wójtowskiej w tym samym czasie, gdydrzwi więzienne zatrzasnęły się z łoskotem za poetą.Dozorcą owego niezbyt groznego w rzeczywistości więzienia był szewc nazwiskiem Cabi-rol.Ponieważ nader rzadko zamykano kogoś do strzeżonej przezeń celi, poświęcał on prawiecały wolny czas uprawianiu swego rzemiosła, w którym doszedł też do wyjątkowej doskona-łości.Czeladnik tegoż samego zawodu pełnił przy Cabirolu obowiązki stróża więziennego  wtych rzadkich tylko wypadkach, gdy którego z mieszkańców osady, poróżnionego z prawem,musiano pozbawić osobistej wolności.%7łona Cabirola i jego córka dopełniały czwórki wolnych mieszkańców budynku więzienne-go, który był rodzajem piwnicy, łączącej się z większą izbą, służącą jednocześnie za rozmów-nicę i za warsztat, i posiadającą małe pięterko, na trzy izdebki podzielone.W piwnicy znajdowały się cztery ciasne celki, pozbawione światła i powietrza.Do najcia-śniejszej wtrącono Cyrana. Pietrek!  krzyknął dozorca do swego pomocnika, gdy gromada przyniosła i na zimnejpodłodze rozmównicy złożyła skrępowanego silnie Cyrana  zapal latarnię i poświeć mi!Trzeba tego czartowskiego syna zamknąć do komórki furiatów!Pietrek wypełnił rozkaz i Cabirol, wziąwszy na plecy swego nieruchomego i milczącegowięznia, zaniósł go do ciemnicy.Tam rzucił go bez wielkich zachodów na barłóg, zbutwiały od wilgoci, i wiedząc dobrze,że poeta daremnie próbowałby stąd uciec, wziął się do rozwiązywania krępujących go sznu-rów.Cyrano, odzyskawszy swobodę ruchów, rozejrzał się po swym więzieniu i przy słabymświetle latarni przekonał się, jak ohydną była cela, do której go zamknięto i którą Cabirol na-zwał znacząco: komórką dla furiatów. Przyjacielu  odezwał się wówczas do dozorcy  jeżeli ten futerał kamienny ma służyćmi za ubranie, jest nazbyt obszerny, ale jeśli za grób  to zanadto ciasny. To nic  odburknął mrukliwy dozorca  przyzwyczaisz się jegomość do niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl