RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ha.!!!  ryknął nagle Pawełek odkrywczym tonem. Cicho bądz!  syknęła gniewnie Janeczka. Babciu, i co? I dlatego takpilnowała, żeby nikt nie zobaczył jej paczek? Jej raczej chodziło o to, żeby nikt ich nie brał do ręki  wyjaśnił a babciaz mściwą satysfakcją. Były okropnie ciężkie.Małe, a ciężkie.Każdego by tomogło zdziwić, mają tam jedną, spróbowałam i od razu mi ręka opadła.To złototakie ciężkie.Tak się pilnowała i tak była ostrożna, że przez dwadzieścia pięć latnikt jej o nic nie podejrzewał!153 Dziadek nagle wstał z krzesła, wyjął z kredensu szklankę i napił się trochęwody. No wiecie.Muszę z tego ochłonąć!  rzekł niepewnie. A tak się zde-nerwowałem, że oczerniłem niewinną osobę! Okropnie mi było nieprzyjemnie! Nie chciała się wyprowadzić za nic na świecie, bo nigdzie by jej nie byłotak wygodnie jak tu  ciągnęła babcia, bez opamiętania smarując kanapki musz-tardą. Okno miała akurat na ulicę.Nikt nie zwracał uwagi, że ciągle spotykatego listonosza! No, teraz się jej wreszcie pozbędziemy! Babciu, a komórkowiec?  przerwała z zaciekawieniem Janeczka. Tenjej syn? Jego też aresztowali?Babcia pokręciła głową. Nie, on z tym nie miał nic wspólnego i w ogóle o niczym nie wiedział.Sprawdzili to bardzo dokładnie. Rany, to on nam jeszcze zostanie na karku!  zaniepokoił się Pawełek.Razem z tą swoją żoną! Nie mogli też coś z nim zrobić? Nie potrzeba, on się bardzo chętnie wyprowadzi.No, ależ się wasz ojciecucieszy! Boże, cóż to za cudowny pies ten Chaber! Chodzże, piesku, niech cięucałuję!W porywie uczuć do psa babcia porzuciła kanapki i chwyciła Chabra w ob-jęcia.Pies witał te czułości z wyraznym rozradowaniem.Janeczka roztkliwiła sięnad nim również. Chaber, mój pieseczek kochany. Dajcie mu lepiej kawałek ciasta  poradził Pawełek trzezwo. Keks upiekę!  zawołała babcia. Dwa keksy! On lubi.Dziadek patrzył na rozszalałe wybuchy uczuć do psa ze zdumieniem i lekkimprzestrachem. Obłęd  zawyrokował pod nosem. Już raz słyszałem, że pies opowie-dział o fałszywym listonoszu.To nie jest gniazdo przestępców, to jest dom wa-riatów.Babcia uspokoiła się wreszcie trochę, zostawiła psa, umyła ręce i wróciła doroboty. Przyszli, zabrali ją, okropnie się awanturowała  opowiadała dalej z prze-jęciem. Poprosili mnie, żebym od razu złożyła zeznania i powiedziała wszyst-ko, co wiem.Więc poszłam i złożyłam, trochę to długo trwało.Zmartwili siębardzo, że nic tam u niej nie znalezli.Mówią, że potrzebne im są jeszcze jakieśtam dowody, no i chcą odzyskać te kradzione rzeczy, więc zrobią rewizję, żeby jeznalezć.Ale i tak wiedzą dość, bo ten listonosz akurat miał jedną paczkę przy so-bie, tak że złapali go właściwie na gorącym uczynku, a oprócz tego złapali jeszczejakieś tam inne podejrzane osoby.Pawełek nie wytrzymał cierpliwego słuchania.154  No i proszę, jak się przydało to twoje latanie do furtki!  wykrzyknąłz triumfem. A przydało się, przydało  poświadczyła babcia. Coś nadzwyczajnego!A ta twoja znaczkowa afera też się przydała  dodała, odwracając się do dziadka. Bo gdyby nie to, to kto wie, czyby się nią tak porządnie zainteresowali.A tak,proszę! Dzieci, zjedzcie na razie to, bo obiad będzie spózniony.Dzieci bez słowa i w dość dużym pośpiechu przystąpiły do spożywania ka-napek, na których było znacznie więcej musztardy, pieprzu, majonezu i korniszo-nów, niż mogłyby się spodziewać w najśmielszych marzeniach.Babcia, ograni-czając im zazwyczaj ich ulubione produkty, tym razem w roztargnieniu wydzieliłapotrójną ilość.Należało to wykorzystać, zanim ktokolwiek się zorientuje w po-myłce.Dziadek również dostał kanapki, przysunął krzesło do stołu i towarzyszyłim w posiłku. Dziadku, a skąd wiedziałeś, że ona nie fałszowała?  spytała Janeczka,pożywiwszy się już nieco. O twoich znaczkach już wszystko wiadomo? Wyobrazcie sobie, że wszystko  odparł dziadek z zadowoleniem.Babcia czym prędzej porzuciła włoszczyznę i odwróciła się do stołu. Co takiego?!  zawołała z oburzeniem. No i czegóż nic nie mówisz?Ja tu czekam jak na rozżarzonych węglach, a ty nic! Mówże, co się wykryło? Cóżoni tam znalezli na naszym strychu?Dziadek przerwał na chwilę posiłek. Na naszym strychu niewiele, zaledwie ślady  odparł. Ale okazuje się,że istotnie tu znajdowała się drukarnia i tu fałszowali te nadruki.Wszystko zabralistąd bardzo niedawno.Zladów nie umieli zatrzeć, pozostawili mnóstwo odciskówpalców, więc udział podejrzanych osób udowodniono niezbicie.Pawełek, który słuchał w bezruchu, na nowo zaczął pracować szczękami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl