[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogę pani pokazać.Pokusztykał w głąb pokoju do komody o licznych płaskich szufladach i wyciągnąłdwie duże odbitki.Okrętka zerwała się z fotelika i popędziła za nim.Rozłożył odbitkina komodzie, pokazując jedną palcem. To robiłem z fleszem i nic nie wyszło.A to w warunkach naturalnych, przy świe-tle tej latarni.136Okrętka uczepiła się rękami blatu komody, nie myśląc na razie nic.Po długiej chwi-li przyszło jej do głowy, że w celu zobaczenia czegokolwiek powinna jednak otworzyćoczy.Wymagało to dużego samozaparcia, ale było chyba konieczne.Jedna odbitka bardzo wyraznie prezentowała ceglany, chropowaty mur, kawałek ka-miennych płyt posadzki i wysoki, wąski otwór w murze.Na drugiej było to samo, tyleże znacznie ciemniejsze i mniej wyrazne, na tle muru zaś widniała biała, dość wysoka,trochę rozmazana i nieforemna zjawa. A te dzwięki nagrałem na taśmę powiedział fotograf złym głosem. Chcia-łem, żeby sanitarni posłuchali, bo na początku wysuwali przypuszczenie, że to możez rur.Nic podobnego, wcale do rur nie pasuje, a poza tym, jakie rury? %7ładnych rur tamnie ma i nie może być, instalacja idzie zupełnie inaczej.Bezgranicznie oszołomionej Okrętce zaświtało nagle niejasne przypomnienie cze-goś, co w obliczu opinii fotografa powinno być ważne, ale nie była w stanie zastanowićsię nad tym.Umknęło jej zresztą natychmiast.Umysł jej jednakże w pewnym stopniuocknął się z drętwoty. Czy mógłby mi pan pożyczyć to zdjęcie? spytała pośpiesznie, wciąż jeszcze tro-chę nieswoim głosem. Mogę pani dać, zrobiłem kilka odbitek odparł fotograf i popatrzył na nią z za-interesowaniem. A co? Ciekawi panią ta cała historia? A pana nie?!!!Fotograf westchnął. Mnie ciekawość zaprowadziła nie do piekła wprawdzie, ale do szpitala.Mdła róż-nica.Niemniej przyznaję, że przeprowadziłem coś w rodzaju śledztwa i pozbierałemróżne wiadomości.Głupia sprawa i może trochę ryzykowna, ale jeżeli pani chce posłu-chać, proszę bardzo.Niech się pani jeszcze poczęstuje.*** Czy możesz mi dać kawałek kiszonego ogórka? spytała żałośnie Okrętka, przy-bywszy do Tereski. Albo śledzia, albo chociaż kawałek kiełbasy. Możesz dostać cały obiad odparła zdumiona Tereska. Nawet z deserem, zo-stał kisiel z konfiturami. Nie!!! wrzasnęła Okrętka, cofając się gwałtownie. %7łądnych deserów!!! I żad-nych konfitur!!! I w ogóle żadnych obiadów, przez tydzień nic nie zjem!!! Ogórka albośledzia, na litość boską!!! Działanie zamku na odległość jest może słabsze, ale za to bardziej urozmaicone orzekła Tereska, przyglądając się, jak jej przyjaciółka wpycha do ust wielkie porcje137kiszonej kapusty. Mogę ci jeszcze dać i cebuli, to też, w porównaniu z konfiturami,produkt kontrastowy.Po cóżeś tyle tego zeżarła? Nie wiem wymamrotała Okrętka niewyraznie. Z uprzejmości, i nie wiedzia-łam, co robię.Przyniosłam taśmę, powinna pasować do twojego magnetofonu.Komisyjne obejrzenie podobizny tajemniczej zjawy i wysłuchanie potępieńczychdzwięków wprowadziło dezorientację i zagmatwało sprawę całkowicie.Tereska i Januszek, śmiertelnie zdumieni, zaskoczeni i pełni niedowierzania, zażądali ścisłego spra-wozdania z całej wizyty u fotografa. To jest jedyny człowiek, który w ogóle mówi zauważyła Tereska. Bezcennyświadek, zwłaszcza, że specjalnie zbierał wiadomości! Mów od początku! rozkazał Januszek. Nie wiem, gdzie był początek powiedziała zdenerwowana Okrętka. Nie po-łapałam się w chronologii.W każdym razie kiedyś tam. Czekaj! przerwała Tereska. Czy on wie także o wszystkich innych? No pewnie, przecież ci mówię, że węszył! Bardzo dobrze.Mów! Kolejność obojętna.Okrętka przechyliła krzesło do tyłu i oparła o ścianę. No więc kiedyś tam, jakiś czas temu, ktoś usłyszał potworny krzyk ze środka zam-ku.Taki krew w żyłach mrożący.Przylecieli ludzie i znalezli jedną facetkę z tamtejsze-go biura, całkiem bez zmysłów, w sali balowej na podłodze.To znaczy, w takiej komna-cie bez okien, nie używanej.Facetka w pierwszej chwili mówiła, że widziała ducha, alew drugiej wyparła się i mówiła, że nic nie widziała.To znaczy, ściśle biorąc, nic nie mó-wiła.W ogóle była normalna, oprzytomniała, poszła do domu i od razu wylała sobiewrzątek na nogi. Specjalnie? zainteresował się Januszek. Nie, przypadkowo.Poparzyła się. A co robiła w tej nie używanej komnacie? Podobno przechodziła.Ciemno było, bo to w zimie, i właśnie wcale nie o półno-cy, tylko wieczorem czy może nawet po południu.Potem za jakiś czas znów rozległ sięokropny krzyk, znów nadlecieli ludzie, ale nie znalezli nikogo i do dziś nie wiadomo,kto krzyczał. A kto słyszał? Ten cięć od kotłowni i jeszcze chyba ze dwie osoby.Potem był tam jakiś urzędnik,przedstawiciel któregoś inwestora, oglądał zamek i zanocował.Co mu się stało w nocy,nikt nie wie, ale rano był już spakowany i miał guza na głowie.Powiedział, że mu się tenzamek nie podoba i czym prędzej wyjechał. Pierwszy, co nabrał wody w gębę zaopiniował Januszek.138 To pewnie ten, który potem wystawił negatywną opinię mruknęła Tereska. Nie wiem, może ten [ Pobierz całość w formacie PDF ]