RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego mieszkanie nie wyglądało na mieszkanie człowieka interesu.Babsi i Stella zawsze mówiły, że on robi jakieś interesy.W starej szafie w pokoju wisiały krawaty, wszędzie stały kiczowate duperele z porcelany, jakieś puste butelki po włoskich winach oplatane słomą.Firanki były aż żółte z brudu i zaciągnięte, żeby nikt nie mógł zajrzeć do tego zapuszczonego mieszkania.Pod ścianą stały zsunięte dwie stare kanapy, na których w końcu się rozłożyliśmy.Żadnej pościeli, tylko stary koc w kratę, z frędzlami.Heinz nie był nawet nieprzyjemny, tylko potrafił okropnie marudzić.Normalnie tak długo mi marudził, że w końcu dałam mu się przerżnąć, żeby tylko mieć spokój i pójść już do domu.Do tego jeszcze koniecznie chciał, żebym też coś odczuwała, więc musiałam udawać, no bo w końcu nieźle zapłacił.Po Stelli i Babsi ja zostałam teraz stałą dziewczyną Heinza.Uważałam to przede wszystkim za praktyczne, bo oszczędzał mi mnóstwo czasu.Nie musiałam godzinami przesiadywać u Arabów dla głupiego niucha, nie musiałam już sterczeć na dworcu Zoo i czekać na klientów, nawet nie musiałam jeździć za towarem.Tak, że nawet całkiem nieźle radziłam sobie przez ten czas ze sprzątaniem, gołębiami i całą resztą.Prawie każdego popołudnia jeździłam do Heinza i właściwie nawet już nic przeciwko niemu nie miałam.Na swój sposób mnie chyba kochał.Ciągle mi powtarzał, że mnie kocha, i ja też musiałam mu to mówić.Był niesamowicie zazdrosny.Ciągle się obawiał, że dalej chodzę na dworzec, i jakoś tak był miły.W końcu był to jedyny człowiek, przed którym mogłam się do woli wygadać.Detlef w pudle.Bernd w pudle.Babsi w Narkononie.A Stella w ogóle jakby się zapadła pod ziemię.Mama nie chce mnie znać, myślałam sobie.A ojca musiałam bez przerwy okłamywać.Każde zdanie, jakie do niego mówiłam, to było jakieś kłamstwo.Tylko z Heinzem mogłam prawie o wszystkim pogadać, nie musiałam mieć przed nim tajemnic.Właściwie tak na dobrą sprawę, to jedyną rzeczą, o której nie mogłam z nim szczerze rozmawiać, był mój stosunek do niego.Czasami, kiedy Heinz brał mnie w objęcia, było mi naprawdę dobrze.Miałam uczucie, że się ze mną liczy i, że coś dla niego znaczę.Kto inny się ze mną liczył? Kiedy nie leżeliśmy na tej zdezelowanej kanapie, czułam się raczej jak córka Heinza, a nie jak kochanka.Z tym, że on strasznie umiał marudzić, i z czasem robiło się coraz gorzej.Chciał, żebym bez przerwy z nim była.Musiałam mu pomagać w sklepie i pokazywać się jego tak zwanym przyjaciołom.Bo prawdziwego przyjaciela nie miał.Przez to, że tyle czasu spędzałam z Heinzem, strasznie musiałam się gimnastykować, bo ojciec robił się coraz bardziej podejrzliwy.Bez przerwy węszył w moich szpargałach.Musiałam piekielnie uważać, żeby nie przytargać do domu czegoś podejrzanego.Wszystkie adresy i numery telefonów, związane w jakiś sposób z moją rolą narkomanki i prostytutki, musiałam szyfrować.Przykładowo, Heinz mieszkał przy Leśnej.No to malowałam w notesie parę drzew.Numer domu i telefonu były zaszyfrowane jako zadanie matematyczne.Na przykład numer telefonu 3954773 był zapisany tak: 3,95 marki plus 47 fenigów plus 73 fenigi.Wszystko w dodatku ładnie wyliczone.Czyli przy okazji normalnie odrabiałam rachunki.Któregoś dnia Heinz wyjaśnił tajemnicę zniknięcia Stelli.Siedziała w pudle.Nic o tym nie słyszałam, bo nie miałam już ani czasu, ani powodu, żeby kręcić się między ludźmi, którzy mogli coś o tym wiedzieć.Heinz był dość zaszokowany tą wiadomością.Nie z powodu Stelli.Nagle zaczął się obawiać najścia glin.Bał się, że Stella go przypucuje.Przy okazji dowiedziałam się, że od dosyć dawna toczy się przeciwko niemu śledztwo.Uwodzenie nieletnich i coś jeszcze w tym stylu.Dotychczas miał to głęboko w nosie, chociaż już kiedyś dostał jakiś wyrok.Twierdził, że ma najlepszego adwokata w Berlinie.Ale tym, że Stella mogła powiedzieć, że płacił dziewczynom w herze, trochę się jednak przejął.Ja też byłam zaszokowana Z tym, że i ja nie przejmowałam się za bardzo biedną Stella, tylko chodziło o mnie samą.Skoro zapuszkowali Stellę, która miała czternaście lat, to przy najbliższej okazji przyjdzie kolej na mnie.A siedzenie w pudle wcale mi się nie uśmiechało.Zadzwoniłam do Narkononu, żeby podzielić się nowiną z Babsi.Prawie co dzień rozmawiałam z nią przez telefon.Jak dotąd, leczenie w Narkononie bardzo jej się podobało.Z tym, że też już dwa razy stamtąd pryskała, żeby sobie coś drobnego władować.Kiedy zadzwoniłam teraz do Narkononu, to mi powiedzieli, że Babsi jest w szpitalu w Westend.ŻółtaczkaZ Babsi było tak jakoś podobnie jak ze mną.Ledwie się człowiek zabrał poważnie za odwyk, a tu żółtaczka.Babsi też już iks razy próbowała odwyku.Ostatnim razem pojechała nawet z takim jednym z poradni dla narkomanów aż do Tybingi, żeby tam zacząć leczenie.W ostatniej chwili się spietrała, bo mówili, że tam podobno jest cholernie ostro.Fizycznie Babsi była równie wykończona jak ja.Zawsze bardzo dokładnie obserwowałyśmy się nawzajem.Każda z nas mogła dosyć dokładnie zorientować się na przykładzie drugiej, jak bardzo sama już sparszywiała.Bo z nami zawsze działo się bardzo podobnie.Następnego dnia zaraz przed południem pojechałam odwiedzić Babsi w szpitalu w Westendzie.Razem z Janie podjechałyśmy do Heussplatz, a potem szlyśmy piechotą przez Westend.To zupełnie obłędna okolica.Bombowe wille i od metra drzew.Nigdy bym nie pomyślała, że w Berlinie jest coś takiego.Zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie znam Berlina.Wszystko, co w swoim życiu widziałam, to Gropiusstadt i okolice, niewielkie osiedle w dzielnicy Kreuzberg, gdzie mieszkała mama, no i te cztery miejsca, gdzie kręcą się narkomani Lało jak z cebra.Obie z Janie byłyśmy przemoczone do ostatka.Ale obie byłyśmy szczęśliwe.Cieszyłyśmy się tą wielką ilością drzew, a ja, że zobaczę Babsi.W szpitalu od razu problem, o którym nawet nie pomyślałam.Oczywiście Janie nie może wejść ze mną.Ale jeden z portierów był całkiem okay.Wziął Janie na ten czas do swojej dyżurki.Dopytałam się jakoś, gdzie leżą chorzy, i zaczepiłam pierwszego lepszego lekarza, gdzie znaleźć Babsi.On na to: - Sami bardzo byśmy chcieli wiedzieć.- Powiedział, że Babsi uciekła już wczoraj.Dodał też, że jak znowu zacznie coś kombinować z narkotykami, to może się to źle skończyć, bo żółtaczka jeszcze nie wyleczona i wątroba nie za dobrze funkcjonuje.Poszłam z Janie z powrotem do kolejki podziemnej.Pomyślałam sobie, że Babsi ma wątrobę rozwaloną nie gorzej od mojej, i, że u nas wszystko dzieje się jakby równolegle.Tęskniłam za Babsi.Zapomniałam o wszystkich kłótniach.Wydawało mi się, że obie się teraz potrzebujemy.Pozwoliłabym się jej wygadać.Miałam zamiar namówić ją, żeby wróciła do szpitala.Ale potem znowu zaczęłam patrzeć trzeźwo na sprawy.Wiedziałam, że i tak by się nie zgodziła wrócić, jeśli już znowu dwa dni jest na trasie i ćpa.Przecież znałam siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl