RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dość, że mnie związano, to jeszcze użyto do tego celu drutu w plastykowej izolacji.Bez wątpienia zrobił to zawodowiec.Takiego drutu nie ,przegryzie nawet goryl ,a węzły można rozwiązać tylko potężnymi, kombinerkami - palce są w tym wypadku do niczego.Uważając, by nie wykonać gwałtowniejszego ruchu - miałem bowiem wrażenie, że zaraz odpadnie mi głowa – z wolna i ostrożnie rozejrzałem się po piwnicy.Wyglądała przeciętnie i niczym nie różniła się od innych okno, zamknięte drzwi, regał i ja.Mogło być gorzej.A tu nikt nie napełniał jej wodą, żeby mnie utopić, i nie wpuszczał śmiercionośnego gazu, żadnych jadowitych węży ani czarnych wdów.Tylko piwnica i ja.Sytuacja jednak wyglądała nie najlepiej.Podciągnąłem się do regału i gwałtownymi szarpnięciami nóg próbowałem zerwać drut, którym byłem doń przywiązany, co jedynie zwiększyło ból.Potem starałem się uwolnić ręce ,lecz mając świadomość że to tylko strata czasu, zrezygnowałem już po pierwszej próbie.Zacząłem się zastanawiać; kiedy przyjdzie mi umrzeć z głodu lub z pragnienia."Tylko spokojnie" rzekłem do siebie w duchu."Pomyśl; jak się uwolnić, Cavell".Gdyby ból nie rozsadzał mi czaszki z pewnością znalazłbym jakieś rozwiązanie, ale teraz mogłem jedynie myśleć o tym, jak bardzo jest mi źle i niewygodnie.Właśnie wtedy dostrzegłem hanyatti.Niedowierzająco zamrugałem oczami, pokręciłem głową i spojrzałem jeszcze raz.Nie było wątpliwości; to na pewno hanyatti – ledwo widoczny kawałek kolby wystawał na parę centymetrów spod lewej klapy marynarki.Patrzyłem, a on nie znikał.Mętnie zastanawiałem się, dlaczego ten człowiek.oczywiście ci ludzie, co mnie tu zaciągnęli, nie zauważyli pistoletu; ale z wolna do mnie dotarło; że oni go w ogóle nie szukali.Angielscy policjanci nie noszą broni.Dla nich w pewnym sensie byłem policjantem, więc nie powinienem mieć pistoletu.Uniosłem lewe ramię i starałem się jak najniżej opuścić głowę, odchylając policzkiem klapę marynarki.Przy trzeciej próbie chwyciłem kolbę zębami, ale mi się wyślizgnęła, gdy chciałem wyciągnąć pistolet z kabury.Czterokrotnie powtórzyłem ten manewr i zrezygnowałem.Wykręcanie szyi w tak nienaturalny sposób jest zawsze męczące, a teraz dochodziły jeszcze skutki uderzenia łomem i w rezultacie piwnica zawirowała wokół mnie w oszałamiającym tempie.Równocześnie poczułem ostry, kłujący ból z prawej strony klatki piersiowej i z przerażeniem zacząłem się zastanawiać, czy nie mam złamanego żebra, które mogło przebić mi płuco.W takim stanie wszystkiego się mogłem spodziewać.Po krótkim odpoczynku z trudem ukląkłem, mocno zgiąłem się w pasie i pochyliłem głowę niemal do podłogisądząc, że pistolet sam wysunie się z kabury pod własnym ciężarem.Nic z tego.Spróbowałem jeszcze raz, lecz zbytgwałtownie szarpnąłem się do przodu i jak długi upadłem na twarz.Kiedy w końcu przestało mi szumieć w głowie, powtórzyłem operację - tym razem pistolet, ostatecznie wysunął się z kabury i grzmotnął o podłogę.Klęcząc spoglądałem nań tęsknie w słabym świetle wypełniającym piwnicę.Człowiek o sadystycznych skłonnościachuznałby to za świetny kawał, gdyby teraz mógł opróżnić pistolet z nabojów i z powrotem włożyć go do kabury.Lecznikt taki szczęśliwie się nié zjawił.Na liczniku była dziewiątka - pełny magazynek.Odwróciłem się klęcząc, związanymi dłońmi podniosłem hanyatti, zwolniłem bezpiecznik i zacząłem przesuwać pistolet za plecami do prawego boku, na ile pozwalało mi nienaturalnie wykręcone lewe ramię.Muszka zahaczała o marynarkę, ale ciągnąłem i szarpałem tak długo, póki nie zobaczyłem, że wystaje na parę centymetrów zza mojego biodra.Skręciłem kolana i pochyliłem się do przodu, aż moje stopy znalazły się jakieś czterdzieści centymetrów przed wylotem lufy.W pierwszej chwili chciałem przestrzelić węzeł krępujący mi kostki, ale tylko w pierwszej chwili.Czegoś takiego mógłby dokonać wyłącznie Buffalo Bill, lecz on widział dobrze na oba oczy i raczej nie urządzał pokazów w półmroku, ze zdrętwiałymi rękami, które miał związane z tyłu Więcej niż pewne, że w ogólnym rozrachunku, moja próba mogłaby ucieszyć jedynie tamtych dwóch londyńskich chirurgów, którzy chcieli amputować mi lewą stopę.Postanowiłem wybrać za cel półmetrowy odcinek czterech skręconych - ze sobą kabli, którymi przywiązano mi nogi do regału.Przymierzyłem się, jak tylko mogłem najlepiej, i pociągnąłem za spust.Wszystko stało się nagle i równocześnie.Ta nienaturalna pozycja, w jakiej trzymałem pistolet, sprawiła, że miałem wrażenie; jakby odrzut złamał mi prawą rękę.Huk wystrzału w zamkniętym pomieszczeniu zdawał się rozrywać bębenki, zagłuszając świst rykoszetu, który zwichrzył mi włosy, kiedy przelatywał tak blisko, dosłownie o centymetr od głowy, że moje kłopoty omal nie skończyły się na zawsze.Poza tym zdarzyło się jeszcze coś - spudłowałem.Po dwóch sekundach znów strzeliłem.Bez chwili wahania.Jeśli bowiem na górze ktoś został na straży i cieszy się bezczynnością, to zaraz tu zejdzie; żeby sprawdzić, kto zakłóca mu spokój w domu.Alé nie tylko tym się kierowałem - gdybym zwlekał zastanawiając się, czy następny rykoszet nie poleci a ten centymetr bliżej, to prawdopodobnie nigdy bym się nie zdecydował pociągnąć za spust.Znowu huk bliskiego wystrzału i tym razem byłem pewien, że mam wybity prawy kciuk, lecz nie bardzo się tym przejąłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl