RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Westchnął i wydało mi się, że pomyślał o swojej zmarłej żonie.Potem spytał:- Chciałby pan przespacerować się ze mną do Knatton i obejrzeć je sobie?- Ależ tak.Bardzo chętnie.Zobaczę tylko wpierw, czy Poirot mnie nie potrzebuje.Poirot siedział na werandzie opatulony po uszy.Zachęcił mnie do przechadzki.- Idź koniecznie, Hastings.To podobno wspaniała po­siadłość.Stanowczo powinieneś ją zobaczyć.- Mam wielką ochotę, ale nie chciałem zostawiać cię sa­mego.- Wierny z ciebie przyjaciel.Nie, mój drogi, idź z sir Williamem.Uroczy człowiek, prawda?- Pierwszorzędny - odrzekłem z zapałem.Poirot uśmiechnął się.- No tak, wiedziałem, że ci się spodoba.Przechadzka sprawiła mi ogromną przyjemność.Nie tylko pogoda była piękna - prawdziwie rozkoszny let­ni dzień - ale cieszyło mnie towarzystwo tego człowieka.Boyd Carrington ma rozległą wiedzę o życiu, mnóstwo doświadczeń z podróży i ów osobisty magnetyzm, który czy­ni z niego niezrównanego rozmówcę.Kiedy opowiadał mi anegdoty z okresu swego pobytu w Indiach czy pasjonujące szczegóły o tajemnej wiedzy plemion wschodnioafrykańskich, był tak interesujący, że słuchając z przejęciem, zapomniałem o zmartwieniach z Judith i o głębokiej rozterce, w jaką wprawiły mnie rewelacje Poirota.Podobał mi się także sposób, w jaki Boyd Carrington mówił o moim przyjacielu.Miał dla niego ogromny respekt - zarówno dla jego osiągnięć, jak charakteru.Choć obecny stan zdrowia Poirota był żałosny, sir William zaoszczędził mi wyrazów łatwe­go współczucia.Zdawał się uważać, że tak spędzone życie jest samo w sobie najlepszą nagrodą i że wspominając je, mój przy­jaciel znajduje dość powodów do dumy i zadowolenia.- Co więcej - dodał - założyłbym się, że jego umysł jest równie bystry jak dawniej.- Zupełnie tak samo - potwierdziłem skwapliwie.- Myli się ten, kto sądzi, że kiedy człowiek ma unierucho­mione nogi, jego głowa gorzej pracuje.Podeszły wiek ma o wiele mniejszy wpływ na sprawność umysłu niż się na ogół uważa.Słowo daję, wolałbym nie popełniać morderstwa pod nosem Herkulesa Poirot, nawet obecnie.- Od razu by pana zdemaskował - uśmiechnąłem się.- Sam to wiem.Co prawda - dorzucił z komicznym żalem - chyba w ogóle nie bardzo nadaję się do tego.Nie umiem planować z góry.Nazbyt jestem niecierpliwy.Zamordować kogoś mógłbym tylko bez namysłu, pod wpływem chwilowe­go impulsu.- Mogłaby to być zbrodnia najtrudniejsza do wykrycia.- Bardzo wątpię.Najpewniej zostawiłbym wszędzie ślady wiodące wprost do mnie.No cóż, na szczęście nie mam zbrod­niczych skłonności.Z własnego popędu zabiłbym chyba tylko szantażystę.To jest największa podłość.Zawsze uważałem, że każdego szantażystę należałoby zastrzelić.A pan co na to?Przyznałem, że podzielam w pewnej mierze jego punkt widzenia.Potem, w towarzystwie młodego architekta, który wy­szedł nam na spotkanie, obejrzeliśmy, jak postępują prace przy remoncie.Dwór w Knatton pochodzi prawie w całości z epoki Tudorów, z jednym skrzydłem dobudowanym później.Nic w nim nie przerabiano ani nie unowocześniano od zainstalowania dwóch prymitywnych łazienek w 1840 lub coś koło tego.Boyd Carrington wyjaśnił mi, że jego wuj był niemal pu­stelnikiem, mizantropem, który zaszył się w kącie rozległe­go domostwa.Tolerował obecność Boyda Carringtona i jego brata, i obaj spędzali tu wakacje jako młodzi chłopcy, zanim jeszcze sir Everald całkiem zdziwaczał.Stary odludek nie był nigdy żonaty i wydawał zaledwie jedną dziesiątą swoich dochodów, tak że nawet po zapłace­niu podatku spadkowego obecny baronet poczuł się bogatym człowiekiem.- Ale bardzo samotnym - dodał z westchnieniem.Milczałem.Zbyt dojmująco podzielałem jego żal, żeby ująć to w słowa.Ja również byłem bardzo samotnym czło­wiekiem.Odkąd Cinderella umarła, żyłem jakby połową swej istoty.Z pewnym wahaniem spróbowałem wyrazić trochę z te­go, co czułem.- Tak, Hastings, ale pan zdążył zaznać szczęścia, a ja.Chwilkę odczekał, a potem urwanymi zdaniami opowie­dział mi o swojej tragedii.O pięknej, młodziutkiej żonie, uroczej kobiecie, utalento­wanej i pełnej wdzięku, ale z dziedziczną skazą.W jej rodzi­nie wszyscy prawie byli alkoholikami i ona też padła ofiarą nałogu.W niespełna rok po ślubie przestała walczyć i po krót­kim czasie umarła z przepicia.Nie winił jej.Zdawał sobie sprawę, że okazała się bezsilna wobec wrodzonej skłonności.Po jej śmierci zdecydował się na życie samotne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl