RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doktor Leidner wypił trochę kawy i siedział sztywno, obracając w palcach kawałek chleba.Twarz miał zszarzałą, ściągniętą i pełną bólu, a także jakby czymś zdumioną.Po śniadaniu kapitan Maitland zaczął o wszystko nas wypytywać.Powiedziałam mu, jak mnie coś obudziło, jak usłyszałam dziwne charczenie i poszłam do pokoju panny Johnson.— Powiedziała siostra, że szklanka była na podłodze?— Tak, widocznie musiała ją upuścić po wypiciu.— Potłuczona?— Szklanka? Nie, była cała.Upadła na kozią skórę.— Dodałam, że kwas wypalił futro.— Podniosłam szklankę i postawiłam na stole.— Bardzo dobrze, że nam to siostra mówi.Na szklance są odciski palców dwóch osób.Jedną z nich z pewnością była panna Johnson.Drugą siostra.Przez chwilę się zastanawiał, a potem poprosił, abym mówiła dalej.Opowiedziałam dokładnie, co zrobiłam i jakich sposobów próbowałam, żeby ją ratować, a mówiąc zerkałam w stronę doktora Reilly oczekując z jego strony aprobaty.Udzielił jej skinieniem głowy.— Zrobiła siostra absolutnie wszystko, co mogłoby pomóc — dodał.A chociaż i bez jego potwierdzenia byłam tego pewna, z ulgą przyjęłam świadectwo lekarza.— Czy siostra wiedziała, co było w szklance? — spytał kapitan Maitland.— No nie, ale w każdym razie domyślałam się, że to jakiś żrący kwas.— Jak siostra sądzi, czy panna Johnson świadomie napiła się tego kwasu? — kapitan zadał kolejne pytanie bardzo poważnym głosem.— Ach nie, ani przez chwilę tak nie pomyślałam! — wykrzyknęłam.Sama nie wiem, dlaczego byłam tego taka pewna.Częściowo z powodu uwagi pana Poirota, kiedy powiedział, że morderstwo staje się nawykiem.Dobrze to zapamiętałam.A poza tym trudno jest uwierzyć, że ktoś będzie popełniał samobójstwo w sposób sprowadzający takie cierpienie.Powiedziałam to kapitanowi, który pokiwał głową.— Zgadzam się, że takiej śmierci się nie wybiera.W zasadzie.Ale powiedzmy, że dostaje się rozstroju nerwowego, pomieszania zmysłów, a pod ręką jest taki środek, to kto wie…— Żadnego pomieszania u niej nie dostrzegłam — odparłam.— Pani Mercado twierdzi wprost przeciwnie.Mówiła mi, że podczas kolacji panna Johnson dziwnie się zachowywała.Że nie odpowiadała, gdy się do niej zwracano.Pani Mercado jest pewna, że pannę Johnson coś dręczyło i że było właściwie widać, iż myśli o samobójstwie.— Absolutnie w to nie wierzę — odparłam bez ogródek.Pani Mercado! Wstrętna kocica!— A więc co siostra sądzi?— Sądzę, że została zamordowana.Następne pytanie kapitan Maitland wypowiedział ostrym tonem, jakby był w koszarach.Tak w każdym razie odczułam.— Z jakiego powodu? Jakie siostra ma uzasadnienie dla takiego twierdzenia?— Po prostu wydaje mi się to jedyną możliwością.— To jest tylko prywatna opinia siostry.Z jakich to powodów ktoś miałby tę panią zabijać?— Pan kapitan wybaczy, ale jest powód.Panna Johnson coś odkryła.— Coś odkryła! A co ona odkryła?Słowo w słowo powtórzyłam rozmowę, jaką miałyśmy na dachu.— Ale nie powiedziała siostrze, o co konkretnie chodziło?— Nie.Powiedziała, że musi to jeszcze przemyśleć.— Ale była tym bardzo poruszona?— Tak.— Sposób dostania się z zewnątrz… — Kapitan Maitland zastanowił się głęboko nad tymi słowami.— I nie domyśla się siostra do czego panna Johnson zmierzała?— Nie.Głowiłam się nad tym i głowiłam, ale zupełnie nic mi do głowy nie przyszło.— A pan co sądzi, panie Poirot?— Myślę, że jest to prawdopodobny motyw.— Morderstwa?— Morderstwa.Kapitan Maitland zmarszczył brwi.— Przed śmiercią nie mogła już mówić?!— Nie, ale udało jej się wykrztusić jedno słowo — odparłam.— Jakie?— Okno… okno.— Okno? — powtórzył kapitan Maitland.— O jakie okno jej chodziło?Potrząsnęłam głową.— Ile jest okien w jej pokoju?— Tylko jedno.— Wychodzi na dziedziniec?— Tak.— Było zamknięte czy otwarte? Aha, przypominam sobie: otwarte.Ale może ktoś z państwa je otworzył?— Nie.Było otwarte przez cały czas.Tak sobie myślę… — urwałam.— No dalej, siostro…!— Sprawdzałam okno, ale nic nie zauważyłam.Tylko teraz tak sobie myślę, czy nikt nie podmienił szklanek przez okno…— Podmienił szklankę?— Właśnie.Bo widzi pan, kapitanie, przypomniałam sobie, panna Johnson zawsze zabierała ze sobą na noc wodę do picia.Myślę, że może ktoś tę szklankę zabrał, a podstawił drugą z kwasem.— Co pan na to, Reilly?— Jeśli mamy do czynienia z morderstwem, to chyba właśnie i w ten sposób zostało dokonane — odparł natychmiast doktor l Reilly.— Żadna nawet średnio rozgarnięta osoba nie wypije kwasu solnego zamiast wody, jeśli jest w pełni przytomna.Natomiast osoba przyzwyczajona do wypijania szklanki wody w środku nocy, to zupełnie co innego.Taka osoba rozespana, albo nawet w półśnie, sięga po omacku po szklankę i nim zdoła oprzytomnieć wypija sporo płynu, nie zdając sobie w ogóle sprawy z tego, co pije.Kapitan Maitland zadumał się.— Muszę tam pójść i obejrzeć to okno.Jak daleko się znajduje od wezgłowia?— Zastanowiłam się.— Sięgając głęboko można dotknąć stojącego przy łóżku stolika.— Stolika, na którym stała szklanka?— Tak.— Czy drzwi były zamknięte na klucz?— Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl