RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co jakiś czas łowił uchem spokojny, rytmiczny oddech Rachel.Nie mieliinnego wyjścia, trzeba było wykorzystać tę jedną, jedyną możliwość.- A więc za trzy dni.Zgadza się? - Ed Jeffries sprawdził datę na swoim ze-garku, lecz i bez tego dobrze ją pamiętał.- Kto dzwonił? - zapytał Prentiss.- Paschini.412 - Na pewno są dobrze strzeżeni? - W jego głosie przebijało napięcie, z po-wodu którego pytania brzmiały niczym stanowcze twierdzenia.- Na pewno.- Jeffries próbował się uśmiechnąć, ale przypominało to grymasobrzydzenia.- Siedzą pod kluczem.Wszystko poszło jak po maśle.Wyłuskał papierosa z leżącej na stole paczki Prentissa, jak gdyby szukał opar-cia w pozorach zażyłości.- Nigdy bym w to nie uwierzył - dodał po chwili i zachichotał, z niedowie-rzaniem kręcąc głową.- A powtarzałeś, że jesteś pewien dziewczyny.Gwarantowałeś jej lojalność.Prentiss pospiesznie odsunął paczkę.Jeffries nie miał zapałek.Siedział przystole konferencyjnym, w pewnej odległości od przełożonego, toteż jedynie spoj-rzał na niego z wyrzutem, obracając w palcach nie zapalonego papierosa.Wresz-cie westchnął głośno.- Dlatego mówię, że wcześniej nigdy bym nie uwierzył w taki obrót sprawy.- Ale teraz już wierzysz, prawda?Ed dostrzegł pudełko zapałek leżące nie opodal na stoliku do kawy.Wychyliłsię z krzesła, złapał je szybko i nerwowym ruchem przypalił papierosa.- Wygląda na to, że niczego nie można być pewnym.- Zmarszczył czoło iuniósł ramiona, chcąc podkreślić swoje zakłopotanie.- I tak nie wiemy, co sięnaprawdę zdarzyło.Pewne jest tylko to, że czekała na niego w samochodzie, ni-czym jakaś pieprzona Annie Oakley.Jeffries zaciągnął się głęboko, spuścił głowę i jeszcze raz nią pokręcił, wy-dmuchując jednocześnie dym na lewo i prawo.- Do cholery, nie jestem jasnowidzem - dodał.Widocznie ta myśl skojarzyła mu się z wykonywanym zadaniem, gdyż zachi-chotał.- W każdym razie teraz nie ma już żadnych wątpliwości - wtrącił Prentiss.- Raczej nie.- Uśmiech stopniowo znikał z jego warg.- Raczej nie.- Więc dlaczego twierdziłeś, że ona jest pewnym punktem? - powtórzył Pren-tiss z kamiennym wyrazem twarzy.- Dlaczego?413 Drzwi pokoju otworzyły się, a następnie zamknęły nadzwyczaj cicho.Jeszczeprzez jakiś czas panowało milczenie, wreszcie Simon pochwycił ledwie słyszalny,basowy głos mężczyzny.Wstał szybko i podszedł do Rachel, która siedziała w drugim końcu sofy, złokciami opartymi na kolanach i brodą wspartą na pięściach.Delikatnie zakrył jejusta dłonią.Otworzyła oczy i spojrzała na niego, ale zaraz przeniosła wzrok nareprodukcję Matisse'a.Guerney przytaknął ruchem głowy.Po cichu zdjął obraz ze ściany, natomiast Rachel zmniejszyła oświetlenie.Stella stała tuż przy lustrze, zwrócona do nich półprofilem.Mężczyzna czekał wgłębi pokoju, wbijał spojrzenie w dziewczynę.Ta pospiesznie zrzuciła buty, roz-pięła suwak spódnicy i pozwoliła jej opaść na podłogę.Zwiadoma bliskiej obec-ności patrzącego na nią Guerneya, uczyniła wręcz teatralnie duży krok i przestąpi-ła leżący materiał.Została tylko w swetrze, długim, zakrywającym jej niemal całebiodra.Odwróciła się i niedbałym ruchem kopnęła spódnicę pod ścianę.Facet stałjeszcze przez chwilę, wodząc spojrzeniem po krągłych pośladkach dziewczyny,jakby próbował przebić wzrokiem oczka puszystego swetra, spod którego widaćbyło jedynie rąbek jedwabnych majteczek w kolorze śliwkowym.Długie, zgrab-ne, silnie opalone nogi dziewczyny mogły przyciągnąć spojrzenie każdego męż-czyzny.Stanęła do niego bokiem, jakby pozowała do fotografii i chciała zapre-zentować całą swoją sylwetkę.Strażnik podszedł do niej.Stella powstrzymała go wyciągniętą ręką, odwróciłatyłem do lustra i zaczęła rozpinać mu rozporek.Guerney widział zza jego plecówjej poruszające się energicznie ramiona - wygląda tak, jakby po omacku szukałaczegoś pod wodą, pomyślał.Po chwili mężczyzna rozłożył ramiona, chcąc ją objąć, lecz Stella odsunęła sięo krok, uśmiechnęła przyjaznie, po czym zsunęła mu z ramion marynarkę, któraopadła na podłogę.Powiedziała coś do niego szeptem, wreszcie uklękła przedstrażnikiem.Kiedy tylko odsunął szkło od jej twarzy i powiedział na ucho, co ma zrobić,przyjęła to z uśmiechem, chociaż niewiele miał on wspólnego z radością.Guerney414 zadał jeszcze parę pytań, żeby się przekonać, czy wszystko prawidłowo zrozumia-ła.- Kiedy masz to zrobić?- Gdy będzie bezpiecznie.- Dlaczego musisz wybrać tamtą sypialnię, a nie tę, z której można obser-wować nasz pokój?- Bo Paschini zamknął ją na klucz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl