RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dobrze już, dobrze - wymamrotał Matthews.- Która godzina?- Zero dwadzieścia, piątek.- Już idę.- Major ściągnął koc i usiadł na pryczy, drżąc z zimna.Klimatyza-cja, szczególnie odczuwalna w nocy, utrzymywała w wagonie stałą temperaturędziesięciu stopni Celsjusza.Tom założył spodnie i buty, po czym ruszył do pulpitułączności.Połowa żandarmów patrolowała pociąg z zewnątrz, chodząc dookołaniego.2713 stał na bocznicy w północnym Birmingham.Matthews usiadł przy pulpicie i popatrzył na ekran.Nadszedł rozkaz operacyj-ny z Anniston do natychmiastowego wykonania.Major wstukał więc swój kodosobisty i wiadomość wyświetliła się na ekranie.Była to relacja ze zniszczeniamostu w Baton Rouge.- Ale numer.! - mruknął.Czytał dalej.2713 polecono zawrócić o świcie doskładu amunicyjnego Anniston.Rozkazy przesłano służbom towarzystwa NorfolkSouthern, aby zapewnić pociągowi wolną drogę powrotną.Czas odjazdu ocenianona przedział pomiędzy siódmą czterdzieści pięć a dziewiątą piętnaście, chociaż, zuwagi na najnowsze zródło zakłóceń w ruchu, koleje nie były w stanie podać do-kładnej godziny możliwego odjazdu.Major oparł się wygodnie i zaczął obliczać.Znajdowali się zaledwie sto kilometrów od Anniston, więc tak czy owak powinnitam wrócić przed południem.W wiadomości wyczytał również, że w bazie opra-cowywano plan nowej trasy, przy czym ponowny wyjazd z Anniston miał nastąpićw piątek wieczorem, a przejazd przez rzekę odbyłby się w Vicksburgu.Nakazy-wano Matthewsowi osobiście potwierdzić odebranie i zrozumienie rozkazów.Wystukał  zrozumiałem i wykonam i przesłał to do centrum operacyjnego bazy.- Wracamy, sir? - spytał kapral.190 - Na to wygląda.- Major ziewnął.- Przynajmniej na razie.Potem spróbujemyznowu, tym razem przez Vicksburg.Za dużo tych mostów nam nie zostało.Wyszedł na zewnętrzną platformę wagonu i rozejrzał się.Na dworze byłoznacznie cieplej niż w środku.Nad drzewami migotały z południa światła Birmin-gham.Początkowo skierowano pociąg na stację rozrządową Boyles, we wschod-niej części miasta, jednak w ostatniej chwili kontrolerzy ruchu polecili maszyni-stom jechać do północno-zachodniej części miasta.Pociąg stał teraz wśród ruinopuszczonej huty, z której pozostały dwa równoległe szeregi po dziesięć rdzewie-jących kominów każdy oraz rozciągająca się pomiędzy nimi, porośnięta trawąbetonowa przestrzeń wielkości boiska piłkarskiego.Na równoległym torze stałzardzewiały wrak spalinowej lokomotywy.Na betonowych słupach leżały pozosta-łości dachu budynku; ze skruszonych elementów ścian wystawały fragmenty zbro-jenia, na podobieństwo starych kości.Za ruinami znajdowała się mała góra żużlu.Matthews przyglądał się z niepokojem, kiedy wjeżdżali na zardzewiały tor, spo-między podkładów którego sterczały chwasty.Podkłady podskakiwały, a koławagonów tarły z hałasem o szyny.Powiew znad ruin przyniósł zapach siarki irdzy.Ktoś ustawił pociąg na tak odległej bocznicy, jak to tylko było możliwe.Biorącpod uwagę przewożony ładunek, wcale nie było to pozbawione sensu.Obejrzaw-szy się ku przodowi pociągu, major zobaczył przechadzających się wzdłuż niegożandarmów.Słychać było ich ciężkie buty, stąpające po przesiąkniętym olejami ismarem żwirze.Silniki dwóch lokomotyw wyłączono, trzecia pracowała na jało-wym biegu, służąc jako generator zasilający systemy powstrzymywania skażeńwagonów oraz dwa wagony z ludzmi.Tom wszedł z powrotem do wagonu i skie-rował się do przedziału sypialnego.W tym momencie przyszło mu do głowy, żemożna by skontrolować stan rosyjskich głowic.Zdecydował jednak, że woli go nieznać.Tak czy owak, musieli wracać do Anniston i zostać tam na jakiś czas.Po wydostaniu się z zasięgu wiru przy filarze mostu, mężczyzna pozwolił nieśćsię rzece z prędkością czterech węzłów.Prąd oddalał go powoli od miejsca kata-strofy.Dwie motorówki portowej policji, których nie zdołał dostrzec, także pod-płynęły do zatopionego statku, zamiast szukać sprawcy całego zamieszania.Zama-chowcowi udało się dotrzeć na opuszczone molo i odnalezć ponton.Teraz sunąłMissisipi z prędkością dwudziestu węzłów, trzymając się środka toru wodnego,żeby nie zauważyli go rybacy, łowiący nocą koło brzegów.Wiedział, że gumowe-go pontonu nie powinno być widać na ekranach radarów.I chyba nie było go wi-dać, kiedy minął z prawej płynący z przeciwka zestaw barek z pchaczem na końcu.Scenę wokół mostu, znajdującego się w oddali za plecami mężczyzny, przesłoniłaulewa.191 Kiedy znalazł się piętnaście kilometrów na południe od mostu drogowego,skręcił w kierunku brzegu, na którym leżało Baton Rouge.Celował w rząd drew-nianych pali, wbitych w dno wzdłuż brzegu.Stało przy nich osiem pogrążonych wmroku, przycumowanych barek, w dwóch rzędach po cztery.Płaskie burty wysta-wały z wody na jakieś pięć metrów, co wskazywało, że barki są puste.Przestępcaskierował ponton pomiędzy pochylony dziób jednej, a pionową rufę drugiej barki.Kiedy znalazł się w stalowym tunelu, odgłos silnika stał się nagle nieporównaniedonośniejszy.Mężczyzna wyłączył go i wpłynął pomiędzy dwie barki z drugiegoszeregu; wreszcie minął je i zatrzymał się, uderzywszy leciutko pontonem w drew-niane pale.Brzeg znajdował się trzy metry od niego.Za pasem błota i krzakówprzechodziła lokalna droga.Niecały kilometr stąd stała jego półciężarówka.Jeśli,na co liczył, nikt jej nie ukradł.Zatopi teraz ponton i silnik w błocie koło pali.Wyjdzie na brzeg, odnajdziesamochód.Przebierze się w suche ubranie, po czym pójdzie spać i prześpi się doświtu.Wtedy zastanowi się, dokąd ruszyć.Znajdował się spory kawałek pozamiastem; najpewniej wydostał się także poza obręb policyjnych kordonów, którebyć może ustawiono wokół Baton Rouge.Gdyby go jednak zatrzymano, miał zna-komite wytłumaczenie swojej obecności w tej okolicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl