[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W zbroi byli.W żelazie.Jakoi wy. Rycerze! żachnął się dryblas z twarzą mnicha, noszący na czerwonej tar-czy dwie srebrne skrzyżowane kłonice. Rycerze napadają kupców na gościń-cach! Na mękę Pańską, najwyższa pora temu raubritterstwu kres położyć.Naj-wyższa pora przedsięwziąć ostre jakie środki! Może, gdy kilka łbów na szafotachzleci, opamiętają się wreszcie pankowie z zameczków! Zwięta racja przytaknął z kamienną twarzą Wencel de Hartha. Zwiętaracja, panie von Runge. A dlaczego wznowił śledztwo von Oppeln was napadnięto? Wiezli-ście co drogocennego? Gdzie tam.No, chyba, że konie.360 Konie powtórzył w zamyśleniu de Hartha. Aasa rzecz, konie ze Skał-ki.Ze stadniny pani Dzierżki de Wirsing.Zwieć, Panie, nad jej.Urwał, przełknął ślinę, nie mogąc oderwać oczu od zmasakrowanej twarzykobiety, leżącej na piasku w makabrycznie nienaturalnej pozie. To nie ona stajenny zamrugał nieprzytomnymi oczyma. To nie paniDzierżka.To niewiasta masztalerza.O, tego, co tam leży.Jechała z nami odKłodzka. Pomylili się chłodno stwierdził fakt Kauffung. Wzięli tę masztale-rzową za Dzierżkę. Musi wzięli potwierdził beznamiętnie stajenny. Bo. Bo co? Wyglądała dostojniej. Czyżbyście von Oppeln wyprostował się w siodle. Czyżbyście, panieWilhelmie, sugerowali, że to nie był napad rabunkowy? %7łe to pani de Wirsing. Była celem? Tak.Jestem tego pewien. Była celem dodał, widząc pytające spojrzenia pozostałych rycerzy.Była celem jak Mikołaj Neumarkt.Jak Fabian Pfefferkorn.Jak inni, wbrewzakazom handlujący z.z zagranicą. Winnymi są rycerze rabusie rzekł twardo von Runge. Nie lza dawaćwiary głupim bajaniom, plotkom o spiskach i nocnych demonach.To wszystko sąi były zwyczajne napady rozbójnicze. Mogli też rzekł cienkim głosem młodziutki Henryk Baruth, dla odróż-nienia od wszystkich innych Henryków w rodzinie zwany Szpaczkiem. Mogliteż tę zbrodnię popełnić %7łydzi.Dla zdobycia chrześcijańskiej krwi, wiecie, na ma-cę.O, pojrzyjcie na tego tu, nieszczęśnika.W tym kropli krwi chyba nie ostało. Jak miało ostać Wencel de Hartha spojrzał na młodzika z politowaniem kiedy głowy u niego nie ostało. Mogły tego wtrącił ponuro Gunter von Bischofsheim dokonać onewiedzmy na miotłach, co na nas wczoraj nocą przy ognisku spadły! Na myckęświętego Antoniego! Toż to się zaczyna pomału rozwiązywać zagadka! Przecawam mówiłem, że był między diablicami Reinmar de Bielau, żem go rozpoznał!A rzecz pewna, że de Bielau to czarownik, że w Oleśnicy czarną magią się parał,że uroki rzucał na niewiasty.Tamtejsi panowie mogą potwierdzić! Ja tam nic nie wiem zamamrotał, patrząc na Benno Ebersbacha, CiołekKrompusz.Obaj wczorajszej nocy rozpoznali Reynevana wśród lecących niebemwiedzm, ale woleli się z tym nie zdradzać. Ano, tak jest odchrząknął Ebersbach. My w Oleśnicy rzadko bywa-my.Plotków nie słuchamy. Nie plotki to spojrzał na niego Runge lecz fakty.Bielawa czary upra-wiał.Przeklętnik pono brata własnego zabił, jak Kain, gdy ten czarcie jego prak-tyki odkrył.361 Rzecz to pewna przytaknął Eustachy von Rochow. Mówił o tym panvon Reideburg, strzeliński starosta.Do niego zaś takie wieści z Wrocławia doszły.Od biskupa.Młody Reinmar de Bielau oszalał od uprawianych czarów, diabeł ro-zum mu pomieszał.Diabeł ręką jego kieruje, do zbrodni pcha.Zabił własnegobrata, zabił pana Albrechta Barta z Karczyna, zamordował kupca Neumarkta, za-mordował kupca Hanusza Throsta, ba, na księcia ziębickiego się pono zamach-nął. Jużci zamachnął potwierdził Szpaczek. Do wieży za to poszedł.Alezbiegł.Z diabelską pomocą niezawodnie. Jeśli to czartowska sprawa rozejrzał się z niepokojem Kunad von Neu-deck to jedzmy stąd co żywo.Bo jeszcze się do nas co złego przyczepi. Do nas? Ramfold von Oppeln pacnął dłonią w zawieszoną u siodła tar-czę, powyżej herbowego srebrnego osęka przepasaną wstęgą z czerwonym krzy-żem. Do nas? Do tego znaku? Dyć żeśmy krzyż wzięli, dyć my krzyżowcy,z biskupem Konradem krzyżową wyprawą na Czechy idziem, bić heretyków, Bo-ga bronić i religii! Nie ma do nas czart przystępu.Bośmy milites Dei, anielskamilicja! Jako anielska milicja zauważył von Rochow mamy i nie tylko przy-wileje, ale i obowiązki. Co chcecie przez to rzec? Pan von Bischofsheim rozpoznał Reinmara z Bielawy wśród czarowniclecących na sabat.O tym, jak tylko zajedziemy do Kłodzka, na punkt zbornykrucjaty, trzeba nam donieść Zwiętemu Oficjum. Donosić? Panie Eustachy! Wzdyśmy pasowani! Względem czarów i herezji donos rycerskiej czci nie plami. Zawsze plami! Nie plami! Plami orzekł Ramfold von Oppeln. Ale donieść trzeba.I się doniesie.A ninie dalej, panowie, w drogę, do Kłodzka, nie lza się nam, anielskiej milicji,na punkt zborny spóznić. Byłby wstyd potwierdził cienko Szpaczek gdyby biskupia krucjatabez nas na Czechy ruszyła. Tedy jazda, w drogę Kauffung obrócił konia. Tym bardziej, że nic tujuż po nas [ Pobierz całość w formacie PDF ]