[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A może ze strachu.Najstarszy Wuj postawił włócznię na ziemi.- Niech tak będzie.Podniósł włócznię i potrząsnął nią, jakby chciał zamknąć krąg i uciąć dyskusję.Zadzwoniły dzwoneczki.- Idz - powiedział do Kociej Maski.Najstarszy Wuj jako ostatni z Ashioi widział kataklizm na własne oczy.Jako ten,który go przetrwał, cieszył się respektem tak wielkim, że kiedy wydał rozkaz, wojownik -nawet tak grozny jak Maska Kota - musiał go usłuchać.Widzieli, jak oddala się aleją.Kiedy był dostatecznie daleko, by nie stanowić jużżadnego zagrożenia, Najstarszy Wuj postawił stopę na schodach.Liath podążyła za nim.Podpierając się łukiem, wspinała się na zastraszająco wąskie schody.Odpoczęli na szerokimpodeście, a potem zaczęli schodzić w dół, wchodząc we mgłę.Wreszcie przekroczyli granicękrainy i dotarli do twierdzy.Nienaturalna cisza krainy porośniętej rzadką trawą i kolczastymi krzewami rozdarłaLiath serce.Niczym niemy człowiek, kraina nie mogła śpiewać głosami znanymi na ziemi.Martwota zdawała się ich przygniatać.Minęli strażnicę, wędrując po oblanych złotymświatłem wzgórzach.Liath była szczęśliwa, gdy dotarli do miejsca porośniętego sosnami.Nawet wiatr ustał.Dręczyło ich gorąco.Kiedy potarła ręką kark, po jej plecach spłynęłastrużka potu.Przedarli się przez sosnowy zagajnik i zatrzymali na skraju lasu.Przed nimi otwierałasię droga ku nieziemskiemu pięknu rozkwitającej łąki.W cieniu sosen Liath zdjęła z pleców łuk i pozwoliła oczom cieszyć się barwami łąki.Najstarszy Wuj stał obok niej, nie mówiąc nic ani nie poruszając się.Gwizdał tylko cichutkojakąś melodyjkę.Od czasu do czasu, gdy poruszał włócznią, stojącą na pokrytej igłami ziemi,odzywały się dzwoneczki.- Jak przejdę przez sfery? - zapytała wreszcie, gdy Najstarszy Wuj w milczeniu zacząłzbierać się do dalszej drogi.- Gdzie znajduje się ścieżka, która mnie tam poprowadzi?- Już na nią weszłaś - rzekł, wskazując na kwietny szlak, zmierzający ku rzece.- Jaksądzisz, dlaczego czekam tutaj cierpliwie, pomijając wszystkie inne miejsca na naszymświecie? To miejsce jest niczym wiosna, ostatnie takie nam znane, gdzie woda tryska zukrytych korzeni.Tutaj ziemia czerpie życie ze wszechświata, ponieważ sięgająca niebiosRzeka Zwiatła dotyka ziemi w tym właśnie miejscu.Wiatr zakołysał kwiatami.Chabry huśtały się na wysokich łodygach, a irysy skłaniałygłówki.Leciutka bryza kołysała nierównymi rzędami lawendy, która przecinała purpurowygąszcz dzikich róż i gęste pęki barwnych peonii.Na krańcach kwietnego szlaku rosły nagietkitak intensywnie złociste, jakby słońce przelało na nie swą barwę.Ten widok sprawił, że Liath poczuła się nic nieznaczącą istotą.- Myślałam, że zatrzymałeś się tutaj ze względu na głaz gorejący.- Wskazała na rzekęi leżącą za nią polanę, od której rozpoczęła swą wędrówkę po tej krainie.- Jest wiele miejsc, gdzie wrota mogą się co jakiś czas otworzyć.Nie przewidzimytego.To prawda, że polana, na której nieraz medytuję, jest jednym z tych miejsc.Ale jest toteż punkt, którego strzegę.- Przed czym?- Idz naprzód.Przemierzałaś ten szlak już wiele razy.Wiatr chłodził jej spocone czoło i sprawiał, że kwiaty huśtały się i tańczyły w deszczukolorów.Po co się wahać?Z rozmysłem sprawdziła swoje rzeczy: opończę, tunikę i nogawice; skórzany pas,małą skórzaną sakiewkę, nóż w pochwie; miecz jej przyjaciela Luciena; złoty naszyjnik, którymiała w tej chwili na sobie; złote pióro, które dostała od Najstarszego Wuja, terazprzymocowane do strzały; kołczan pełen strzał o żelaznych grotach, Aowcę Serc; pierścień zlapis lazuli, ofiarowany jej przez Alaina na znak jego opieki.Bukłak z wodą nie należał doniej, więc położyła go na ścieżkę.Kiedy zrobiła kilka kroków do przodu, wychodząc z cieniaku słońcu, blask tak mocno ją poraził, że cofnęła się, zasłaniając ręką oczy.Coś było nie tak.Czegoś się przecież nauczyła, choć czas spędzony w kraju Aoi niebył długi.Każde zaklęcie, wykonywane we wzajemnym oddziaływaniu ze wszechświatem,musi być wprowadzone prawidłowo i prawidłowo wyprowadzone, wszystkie bowiem rzeczymają swój początek i koniec.W jaki sposób czarownik wznosił się ku sferom? W jaki sposób jakakolwiek istotaludzka mogła się tam wznieść, mając ziemskie ciało, skoro niebiosa składały się z eteru,światła, wiatru i ognia? Zmiertelne ciało nie było przystosowane do chodzenia po sferach.Może powinna studiować jeszcze przez wiele tygodni, a może nawet miesięcy, zanimbędzie w stanie przejść przez sfery i znalezć swą prawdziwą moc? Nawet jeśli powinna, niemiała na to czasu.Jeden dzień na ziemi był równy jednemu oddechowi tutaj.W innym świecie jejdziecko rosło, a mąż czekał, Anna spiskowała, Hugo miał się znakomicie, zaś Hannaprzemierzała długie dystanse dzięki łasce sił silniejszych niż ona sama [ Pobierz całość w formacie PDF ]