RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- List nadszedł właściwie kilka dni temu.Jakaś słu­żąca uznała, że jest nieistotny i położyła w gabinecie Ephrona.Zna­lazłam go dopiero dzisiaj.Jej ręka nadal leżała na deskach kadłubu.Do galionu dociera­ły tylko niektóre uczucia kobiety, nie wszystkie.- Trudno ci wchodzić do tego pokoju, prawda? Tak samo trud­no ci schodzić tutaj i spotykać się ze mną.- Ephron - szepnęła załamującym się głosem Ronica.- Czy jest.w tobie? Może do mnie przez ciebie przemówić?“Vivacia” ze smutkiem potrząsnęła głową.Była przyzwyczajo­na do oglądania tej kobiety poprzez oczy Ephrona lub Althei.Obo­je postrzegali ją jako osobę zdecydowaną i apodyktyczną.Dzisiej­szego wieczoru, w tym ciemnym płaszczu i z pochyloną głową, Ro­nica wydawała się mała i słaba.“Vivacia” pragnęła ją pocieszyć, nie potrafiła jednak skłamać.- Nie.Niestety to nie takie proste.Znam wiele jego stwierdzeń, lecz mieszają mi się ze słowami innych osób.Kiedy jednak patrzę na ciebie, odczuwam jego miłość do ciebie jako swoją własną.Czy to pomaga?- Nie - odparła zgodnie z prawdą Ronica.- Pocieszasz mnie, ale twoje słowa to nie to samo co otaczające mnie silne ramiona mo­jego męża albo jego rada.Och, statku, co mam robić? Co robić?- Nie wiem - odrzekła “Vivacia”.Rozpacz kobiety budziła w niej niepokój, który wyraziła słowami: - Przeraża mnie, że zada­jesz mi to pytanie.Na pewno wiesz, co robić.Ephron zawsze szcze­rze w ciebie wierzył.Wiesz - dodała refleksyjnie - myślał o sobie jako o prostym żeglarzu.Sądził, że potrafi jedynie dobrze dowo­dzić statkiem, ciebie natomiast uważał za osobę mądrą i przeni­kliwą.- Naprawdę?- Oczywiście, że tak.Czy w przeciwnym razie wypływałby tak daleko i pozostawiał ci kierowanie wszystkimi sprawami?Ronica milczała.Potem ciężko westchnęła.- Sądzę - szepnęła “Vivacia” - że poradziłby ci, abyś postąpiła zgodnie z własnymi przekonaniami.Zmęczona kobieta potrząsnęła głową.- Boję się, że masz rację, “Vivacio”.Czy wiesz, gdzie jest Althea?- W tej chwili? Nie.Ty nie wiesz?- Ostatni raz ją widziałam - odparła niechętnie - rankiem na­zajutrz po śmierci Ephrona.- Ja ją widywałam.Wiele razy.Ale gdy była tu ostatnio, Torg zszedł do doku i próbował ją złapać.Odepchnęła go i odeszła, a lu­dzie śmiali się.- Wszystko u niej w porządku? “Vivacia” potrząsnęła głową.- Mniej więcej tak jak u ciebie czy u mnie.Althea była zmar­twiona, zraniona i zakłopotana.Powiedziała mi, żebym była cierpli­wa, ponieważ wszystko się w końcu poprawi.Zakazała mi brać sprawy we własne ręce.Ronica z powagą pokiwała głową.- Zamierzałam ci powiedzieć to samo.Sądzisz, że potrafisz się zastosować do naszej prośby?- Ja? - Statek prawie się roześmiał.- Roniko, jestem po trzy­kroć Vestritką.Boję się, że mam tylko tyle cierpliwości, ile mieli moi przodkowie.- Uczciwa odpowiedź - przyznała kobieta.- Proszę jedynie, że­byś spróbowała.Nie, poproszę cię o jeszcze jedną rzecz.Jeśli Althea wróci tu, zanim odpłyniesz, przekażesz jej wiadomość ode mnie? Nie mam innego sposobu, aby się z nią skontaktować.- Oczywiście.Dopilnuję też, żeby nikt poza dziewczyną nie usłyszał tej wiadomości.- Dobrze, bardzo dobrze.Przekaż jej, żeby przyszła ze mną po­rozmawiać.Tylko o to proszę.Łączy nas więcej, niż Althea sądzi.Zresztą nie chcę się teraz wdawać w szczegóły.Poproś ją po prostu cicho, aby mnie odwiedziła.- Powiem jej.Ale nie wiem, czy spełni tę prośbę.- Ja również, statku.Ja również tego nie wiem.14.SPRAWY RODZINNEKennit nie zabrał zdobytego statku do Łupogrodu.Obawiał się, że “Fortuna” ugrzęźnie gdzieś w wąskim kanale bądź na jednej z licznych piaskowych wysepek.Po burzliwej naradzie z Sorcorem doszli do wniosku, że lepszym miejscem będzie Krzywe.Piracki ka­pitan uznał port za odpowiedni, wiedział bowiem, że założyli go niewolnicy, którzy wywołali powstanie przeciwko załodze, kiedy nie­wolniczy statek schronił się w górze kanału przed burzą.Kennit przypomniał Sorcorowi tę historię z uśmiechem.Mat przyznał mu rację, lecz nadal się opierał, ponieważ w Krzywem nie było niemal niczego więcej niż piasek, skały i mięczaki.“Jaka przyszłość czeka­ła tam tych ludzi?”, spytał, a młody pirat odrzekł mu, że lepsza niż na statku przewożącym niewolników.Sorcor jeszcze chwilę gderał, ale Kennit nalegał.Powolna podróż do Krzywego zajęła im zaledwie sześć dni (znacznie dłużej płynęliby do Łupogrodu) i z punktu widzenia kapi­tana był to dobrze wykorzystany czas.Sorcor widział śmierć wielu z wybawionych przez siebie więź­niów; choroba i wycieńczenie z powodu głodu nie zniknęły tylko dlatego, że ludzie ci odzyskali swobodę.Dowodzący teraz “Fortu­ną” Rafo skłonił do pracy ocalałych więźniów przy czyszczeniu po­kładu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl